Jest to o tyle ważna prognoza, że jeszcze na początku bieżącego roku raport firmy Knight Frank plasował Singapur na czwartym miejscu w gronie najdroższych miast na świecie. Za milion dolarów można tam było kupić zaledwie 32,6 m kw. luksusowej nieruchomości. Oznacza to, że za metr apartamentu trzeba było zapłacić prawie 31 tys. USD. Dla porównania w Warszawie nieruchomości z segmentu premium są około 8 razy tańsze.

Pod koniec trzeciego kwartału apartamenty w Singapurze były już tańsze niż w chwili, gdy tworzono wspomniany ranking najdroższych miast na świecie. Jak wynika z raportu singapurskiego urzędu statystycznego nieruchomości w ciągu roku straciły na wartości 3,8 proc. Wciąż jednak przeciętna wycena nieruchomości jest na poziomie o 56 proc. wyższym niż w trudnym dla rynku nieruchomości 2009 roku.

O słabości singapurskiego rynku świadczy też fakt, że w samym tylko sierpniu liczba zawieranych transakcji spadła o 15 proc. (m/m), osiągając poziom o 43 proc. niższy niż w analogicznym okresie rok wcześniej.

Reklama

Prognozy Banku Barclays sugerują, że aktualne przeceny są jedynie preludium do tych, które mają nadejść. W 2015 roku ceny singapurskich nieruchomości mają zanotować aż 20-proc. przecenę. Do tego w 2016 roku słaby wynik ma też notować rynek wynajmu mieszkań. Autorzy prognozy spodziewają się, że za dwa lata niewynajęte pozostanie jedno mieszkanie na 10, co jest wynikiem wysokim jak na singapurskie warunki.

Wszystkiemu ma być winna nadmierna podaż nieruchomości, która nieuchronnie ma prowadzić do przeceny. Jej skala będzie tym większa, że już niebawem spodziewane są w Singapurze podwyżki stóp procentowych. Bez wątpienia przeszkodzą one deweloperom w upłynnieniu nadpodaży mieszkań, z którą borykają się firmy budujące lokale zarówno w najdroższym jak i najtańszym segmencie.

>>> Czytaj też: Gospodarka Singapuru: PKB per capita wzrósł 80-krotnie w ciągu 50 lat