Prezydent Barack Obama wykazał się determinacją i skutecznością. Podczas niedawnego szczytu APEC, czyli największych gospodarek państw regionu Azji i Pacyfiku w Pekinie, podpisał z chińskim przywódcą Xi Jinpingiem bezprecedensową dwustronną umowę klimatyczną. Zrobił to, choć miał świadomość, że porozumienie będzie ostro kontestowane przez republikańską opozycję, która tuż przed jego wyjazdem do Chin i do Azji wygrała wybory uzupełniające i sprawuje teraz kontrolę na obiema izbami Kongresu. Republikanie nie podzielają bowiem poglądów prezydenta i większości demokratów na temat zmian klimatycznych. Szykuje się więc w Stanach Zjednoczonych kolejny front walki.

Chińsko – amerykański przełom

Bez względu na to, czym zakończą się amerykańskie spory, porozumienie z Pekinu już należy uznać za bardzo ważne, a nawet przełomowe.

USA i Chiny to najwięksi truciciele W sumie emitują teraz do atmosfery około 40 proc. dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych. Oba państwa były dotychczas hamulcowymi procesu dochodzenia do globalnego porozumienia w sprawie ograniczeń ich emisji (dowodem był ich opór wobec poprzedniego porozumienia z Kioto z 1997 roku). Bez Chin i USA na ma szans na kolejne powszechne porozumienie klimatyczne szykowane na szczyt w Paryżu pod koniec 2015 roku.

Reklama

Chiny, które w istocie storpedowały ważny szczyt klimatyczny w Kopenhadze w 2009 r., stając na czele sprzeciwu państw rozwijających się wobec „dyktatu” ze strony państw rozwiniętych, po raz pierwszy przyjęły na siebie zobowiązania klimatyczne, co też dobrze rokuje na powodzenie szczytu paryskiego.

Dlaczego Chińczycy się złamali

Podstawowa przyczyna zmiany chińskiego stanowiska jest jedna: bezprecedensowe zniszczenie środowiska naturalnego, w tym przede wszystkim tak kluczowych jego składników, jak powietrze i woda, jednoznacznie wykazywane także chińskie wskaźniki i badania. To dlatego od 1 stycznia 2015 r. Chiny wprowadzają nową ustawę o ochronie środowiska (o której już na tych łamach pisałem). Zamierzają postępować zgodnie ze swą starą tradycją, tzn. przede wszystkim surowo karać tych, którzy złamią nowe przepisy wmuszające ostre ograniczenia emisji i źródeł zanieczyszczeń.

Wiele wskazuje na to, że smog nad Pekinem w styczniu 2013 r., który zresztą teraz też wisi nad stolicą Chin, okazał się dla władz wręcz szokiem. Jego przyczyna jest więcej niż oczywista, bowiem już dwukrotnie, najpierw przy okazji igrzysk olimpijskich, a teraz szczytu APEC, zastosowano ten sam zabieg: cześć mieszkańców miasta wysłano na przymusowe urlopy, połowie samochodów zakazano jazdy, a największe zakłady przemysłowe na ten czas zamknięto. Efekt? Błękitne niebo, którego w normalnych warunkach nad Pekinem nie uświadczysz. Nie trzeba nawet dowodów naukowych i laboratoryjnych.

ikona lupy />

Czytaj dalszą część tekstu w serwisie "Obserwator Finansowy"