On może już nie zdąży, ale nic straconego. Przecież jest jeszcze rządząca koalicja, która już prowadzi kampanię parlamentarną przed jesiennymi wyborami. Inaczej nie można odczytywać propozycji (na razie rozważanych) odmrożenia płac w budżetówce, podniesienia kwoty wolnej od podatku albo wzrostu kosztów uzyskania przychodów czy też program 100 tys. miejsc pracy dla młodych. Czemu nie dorzucić do tego zniesienia podatków w ogóle albo 3-dniowego tygodnia pracy? Ciemny lud to kupi, a potem się zobaczy, z czego państwo się utrzyma. Może jakąś comiesięczną zrzutkę narodową będziemy robić albo jakieś darowizny składać (nie całkiem dobrowolne). Pomysłów może być wiele. Tak samo, jak wiele jest pomysłów przekuwanych w szalenie kosztowne obietnice.

Że Paweł Kukiz uzyskał ponad 20 proc. poparcia z jednym tylko konkretnym postulatem – wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych – wcale mnie nie zaskakuje. Spora część jego wyborców (i społeczeństwa w ogóle) do końca nie umie zdefiniować, o co w tych JOW-ach chodzi i co z nich wynika. Przekaz, że władza wróci do obywateli, był jednak jasny i czytelny. Wyborcy niedoszłej głowy państwa uwierzyli, że będzie zmiana, na którą czekają. I jeszcze utrzymanie struktur państwowych będzie mniej kosztować. Nikt nic więcej od Kukiza nie oczekiwał. On po prostu był ze swoimi wyborcami. Nikogo nie udawał. Nie umizgiwał się do wszystkich. A co robią kandydaci do fotela prezydenckiego przed drugą rundą głosowania? Obiecują, co się da i komu się da.

Kandydat Duda m.in. odbuduje Stocznię Gdańską, uruchomi po 500 zł na każde dziecko, zapewni rozwój innowacyjności w kraju, podwoi kwotę wolną. Kandydat Komorowski zagwarantuje 100 tys. młodych pracę na 2 lata za co najmniej 2100 zł miesięcznie, załatwi, że fiskus będzie rozstrzygał wątpliwości na korzyść podatnika, zadba o rozwój innowacyjności w kraju. Obaj deklarują pogmeranie w systemie emerytalnym. Duda chce przywrócenia obniżonego wieku emerytalnego i możliwości przechodzenia na emeryturę po 40 latach pracy. Z tą drugą propozycją wychodzi również Komorowski. Więcej, przechodzi do czynów, przedkładając gotowy projekt ustawy w tej sprawie.

Reklama

Brzmi to dla mnie jak jakiś koszmarny żart. Chyba że cała argumentacja dotycząca konieczności podwyższenia wieku emerytalnego ze względu na finanse systemu zabezpieczenia społecznego to również był żart. O ile staram się być wyrozumiała dla kampanijnych obietnic, o tyle nie bawią mnie takie żarty. I cieszę się, że tylko dwa dni do ciszy wyborczej. Pewnie nie tylko ja.