Fantazja oszustów ubezpieczeniowych nie zna granic, a towarzystwa za nią nie nadążają. W dodatku Polacy nie widzą nic złego w kantowaniu ubezpieczycieli, którym większość z nas nie ufa. Nie dostrzegamy, że w efekcie solidni klienci płacą za nieuczciwych.

Niedawno głośno było o pośrednikach z województwa śląskiego, którzy oszukali ubezpieczycieli na co najmniej 10 mln zł. Oszuści otrzymywali prowizje za pozyskanie klientów na długoterminowe ubezpieczenia, ci jednak nie opłacali składek, gdyż zostali wprowadzeni w błąd (poinformowano ich, że w ramach promocji przez rok nie będą musieli tego robić).

To popularna metoda oszustów, podobnie jak fałszywe stłuczki w ubezpieczeniach komunikacyjnych, pozorowanie wypadów przy pracy, różnorakie manipulacje agentów przy dokumentacji ubezpieczeniowej czy uszkadzanie ciała w celu otrzymania odszkodowania za uszczerbek na zdrowiu.

Lokalne piramidy

Przestępcy ubezpieczeniowi nie poprzestają na takich banalnych metodach. Wyścig towarzystw w upraszczaniu i upowszechnianiu ubezpieczeń ułatwił oszustwa związane z kradzieżą tożsamości, a umowy z systematyczną składką nieuczciwi agenci potrafią wykorzystać do tworzenia piramid finansowych. Rekordzistka oszukała w ten sposób 90 osób oraz ubezpieczyciela.

Reklama

Przejmowała od ubezpieczonych pieniądze na dodatkowe lokaty, które miały przynosić krociowe zyski. Polisa była prawdziwa i pierwsze składki trafiały do zakładu ubezpieczeń. Kolejne przejmowała agentka i wypłacała ubezpieczonym wysokie zyski, co zachęcało kolejne osoby do coraz wyższych wpłat, tyle że na nieprawdziwe lokaty. Piramida runęła, gdy jeden z klientów nie wpłacił większej kwoty.

Nie tylko indywidualni klienci i pośrednicy oszukują ubezpieczycieli. Działają też zorganizowane grupy przestępcze, w skład których wchodzą warsztaty samochodowe, prawnicy, lekarze, rzeczoznawcy, a nawet pracownicy towarzystw. Oszustwa, których autorami są osoby znające pracę zakładów ubezpieczeń od kuchni, opracowywane przez profesjonalistów z różnych dziedzin, są szczególnie trudne do wykrycia.

>>> Polecamy: Zapaść sądownictwa w Grecji. Prawnicy strajkują, 700 tys. spraw do rozpatrzenia

Nie do oszacowania

– Przestępczość ubezpieczeniowa nigdy nie jest w 100 proc. identyfikowalna – mówił Krzysztof Dudek z PZU na marcowej konferencji poświęconej tej tematyce. – Sprawcy często zmieniają metody działań, przez co dopuszczają się czynów, których ubezpieczyciele przez jakiś czas nie są świadomi.

W polskim systemie prawnym nie ma jednoznacznej definicji przestępczości ubezpieczeniowej, a w różnych opracowaniach pojęcie to jest różnie definiowane, dlatego też trudno oszacować skalę zjawiska. Najczęściej używana jest definicja Insurance Europe, według której przestępstwo ubezpieczeniowe to „działanie lub zaniechanie związane z zawarciem umowy ubezpieczenia lub zgłoszenie roszczenia mające na celu doprowadzenie do otrzymania nienależnego, nielegalnego zysku dla strony dokonującego oszustwa lub trzeciej albo powodujące stratę dla innych podmiotów”.

Do niedawna Insurance Europe prawdopodobną skalę przestępczości ubezpieczeniowej szacował na poziomie 3 proc. składki przypisanej brutto. Od pewnego czasu punktem odniesienia nie jest składka, lecz wypłacane odszkodowania. Częściej można też spotkać szacunki mówiące, że przestępczość ubezpieczeniowa to około 10 proc. wypłacanych odszkodowań i świadczeń.

W 2014 r. działające w Polsce, posiadające obowiązek raportowania do KNF zakłady ubezpieczeń wypłaciły 34 169 499 000 zł odszkodowań i świadczeń. 10 proc. z tej sumy to 3 416 949 900 zł, z czego 2 035 585 200 w dziale I (ubezpieczenia na życie) i 1 381 365 700 w dziale II (pozostałe ubezpieczenia osobowe oraz ubezpieczenia majątkowe).

O tym, ile przestępstw udało się wykryć, mówią z kolei dane Polskiej Izby Ubezpieczeń opublikowane w raporcie z września 2015 r. Według PIU W dziale I odnotowano 532 zdarzenia o łącznej wartości ponad 10,3 mln zł, natomiast w dziale II – 9158 o wartości ponad 151 mln zł. Można więc domniemywać, że na jaw wychodzą tylko nieliczne przestępstwa w ubezpieczeniach na życie, zaś w ubezpieczeniach majątkowych niewiele ponad 10 proc. wyłudzeń.

Wyniki towarzystw pozostawiają ostatnio wiele do życzenia, a ograniczenie przypadków nadużyć poprawiłoby rentowność firm. Narzędzi do walk z oszustami jest coraz więcej, ale niewielkie i średnie firmy ubezpieczeniowe musiałyby się zmierzyć z wysokimi kosztami licencji i utrzymywania narzędzi analitycznych, koniecznością budowy odpowiedniej infrastruktury oraz podnieść priorytet wdrażania analityki w obszarze szkód.

Zakłady ubezpieczeń współpracują ze sobą, ale nie ma w Polsce ani specjalnych organizacji do walki z oszustwami, ani infolinii, na której można by anonimowo zgłaszać informacje o podejrzeniu wyłudzenia, jak to ma miejsce niektórych krajach Europy Zachodniej. Polscy ubezpieczyciele tworzą specjalne komórki przeciwdziałające oszustwom, współpracują z policją i detektywami, zatrudniają analityków wyłapujących wyłudzenia i instalują odpowiednie oprogramowanie, ale szczegóły są objęte tajemnicą.

Z pomocą ubezpieczycielom przychodzi Komisja Nadzoru Finansowego, która prowadzi rejestry brokerów oraz agentów i jest wyposażona w uprawnienia kontrolne i nadzorcze wobec zakładów ubezpieczeń, także w zakresie korzystania z usług agentów. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny prowadzi natomiast bazę danych na temat ubezpieczeń komunikacyjnych, a za kilka miesięcy uruchomi też pierwsze funkcjonalności w nowej bazie dotyczącej innych umów ubezpieczenia (BDU).

Będą w niej gromadzone dane o umowach ubezpieczenia i przedmiotach tych umów, zgłoszonych roszczeniach, wypłaconych odszkodowaniach oraz odmowach wypłaty świadczeń i ich przyczynach. Kompleksowe informacje o umowach i roszczeniach nie tylko pozwolą wyłapać poszczególne oszustwa (np. gdy ktoś kupi w tym samym czasie kilka polis, a krótko potem nastąpi szkoda), lecz również pomogą ustalać schematów działania przestępców (np. wyłapując zdarzenia podobne do siebie). Dane będą udostępniane na zasadzie wzajemności.

Oszusta wolno oszukiwać

Diagnoza Społeczna 2015 pokazuje, że ubezpieczyciele nie cieszą się zaufaniem społecznym. Zakładom ubezpieczeń na życie ufa 52,7 proc. Polaków, a majątkowym 49,4 proc. Pokutuje pogląd, że towarzystwa oszukują, a oszukiwanie oszusta nie uchodzi za zachowanie szczególnie złe. „Wszystkie ubezpieczalnie kantują klientów na wycenach, a tu proszę, ktoś okantował ubezpieczycieli”, „Brawo, mi dwa razy nie wypłacili odszkodowania! Tylko co miesiąc pieniądze brali!”, „Ciekawe kiedy się zabiorą za ubezpieczycieli. Wyłudzają” – to najłagodniejsze komentarze pod jednym z tekstów na ten temat.

Trudno wyobrazić sobie, że walka z oszustwami ubezpieczeniowymi odniesie skutek, jeśli będą akceptowane w społeczeństwie. A tolerancja dla nich jest bardzo wysoka. Według Diagnozy Społecznej 2015, jeśli ktoś wyłudza odszkodowanie od ubezpieczyciela, to 18,6 proc. respondentów nic to nie obchodzi, 23,6 proc. obchodzi to mało, 23,9 proc. trochę, a jedynie 26,4 proc. bardzo.

7,5 proc. badanych udzieliło odpowiedzi „trudno powiedzieć”. Wynik ten oznacza, że Polakom oszustwa ubezpieczeniowe są mniej obojętne niż to, że ktoś płaci mniejsze podatki niż powinien czy jeździ pociągiem na gapę, ale i tak pokazuje, że respondenci często nie zdają sobie sprawy, że oszustwa ubezpieczeniowe uderzają po kieszeni także ich samych.

Nie widzą związku między wypłacanymi przez towarzystwa świadczeniami a opłacaną składką, a jeszcze rzadziej dostrzegają, że zdecydowana większość uczciwych klientów płaci w wyższych składkach za nieuczciwość nielicznych. Dopóki to się nie zmieni, walka z oszustwami ubezpieczeniowymi będzie jeszcze trudniejsza.