Scenariusz nr 1
Budżety roczne UE po 2020 r. zostają na tym samym poziomie, co oznacza konieczność zwiększenia składek od pozostałych 27 państw członkowskich. Jest to jedna z opcji wskazywana przez naszych rozmówców zorientowanych w unijnych procedurach. Scenariusz ten już jest brany pod uwagę w państwach zachodnich. Jak podaje niemiecki „Die Welt”, tamtejsze ministerstwo finansów wyliczyło, że w związku z Brexitem składka Niemiec do unijnego budżetu może wzrosnąć o 3 mld euro rocznie. Niemiecka składka w tym roku wyniesie niecałe 22 mld euro. Gdyby pojawił się nacisk ze strony największych płatników, takich jak Niemcy czy Francja, na pozostałe państwa – a zwłaszcza na beneficjentów polityki spójności, w tym Polski (która od momentu przystąpienia do UE w 2004 r. otrzymała z budżetu Unii trzy razy więcej środków, niż do niego wpłaciła) – by ciężar finansowy rozłożyć proporcjonalnie, wówczas Polska rocznie dopłaciłaby nawet 400 mln euro (nasza składka w tym roku wyniesie ponad 3,1 mld euro). Policzyliśmy ten wzrost składki także drugą metodą. Unijny budżet na 2016 r. przewiduje, że Brytyjczycy wpłacą do niego ponad 17 mld euro, z kolei w 2014 r. było to 11,3 mld euro. Natomiast polski wkład do unijnego budżetu wynosi około 3 proc. Gdyby reszta państw musiała pokryć brytyjski wkład do budżetu, to nasza składka wzrosłaby ze 300 do nawet 500 mln euro rocznie. – Wielka Brytania będzie jednak zapewne chciała utrzymać dostęp do wolnego rynku w UE, za co będzie musiała płacić, tak jak dziś czyni to np. Norwegia. W takim przypadku jej składka będzie niewiele niższa od tej już płaconej – uważa wiceszef resortu rozwoju Jerzy Kwieciński. A jak wynika z wyliczeń resortu rozwoju, może to być nawet 87 proc. obecnej składki.