Integracja i wybór nowych władz Unii Afrykańskiej będą głównymi tematami narady 54 afrykańskich prezydentów i premierów, którzy zbierają się w połowie lipca (17-18) w rwandyjskiej stolicy Kigali. Podczas spotkania na szczycie szefom państw i ministrom dyplomacji, a także ambasadorom z kwatery głównej Unii w Addis Abebie, wręczone zostaną pierwsze paszporty afrykańskie - elektroniczne dokumenty gwarantujące automatyczne uzyskanie miesięcznej wizy pobytowej w każdym kraju kontynentu. Unia Afrykańska chce, by w 2020 r. wszyscy mieszkańcy kontynentu posługiwali się jednakimi, wydawanymi przez nią paszportami.

Unia Afrykańska stawia też sobie za cel, by już w 2018 r. wszystkie kraje Czarnego Lądu przyjęły zasadę przyznawania miesięcznych wiz pobytowych wszystkim obywatelom Afryki, a także, by wiz tych udzielano na przejściach granicznych i nie wymagano – jak dotąd – wcześniejszego składania podań w ambasadach i konsulatach. Dotychczas zwyczaj ten wprowadziło u siebie kilkanaście państw; ostatnio, w lipcu - Ghana. Obowiązek wizowy dla obywateli swoich państw członkowskich zniosły już dawno regionalne ugrupowania afrykańskie, takie jak założona w 1975 r. Wspólnota Gospodarcza Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS), nieco młodsza Południowoafrykańska Wspólnota Rozwoju (SADC, 1992 r.) czy starsza Wspólnota Wschodnioafrykańska (1967 r.).

Swoboda przepływu ludności ma umożliwić Afryce szybszy wzrost gospodarczy nie tylko dzięki większej wymianie handlowej i zagranicznym inwestycjom, lecz także turystyce (po złagodzeniu reżimów wizowych dochody z turystyki choćby w Rwandzie i Ugandzie wzrosły o kilkanaście procent). Ściślejsza integracja wiąże się też ze zmieniającą się filozofią jedności afrykańskiej. Na początku lat 60. celem Organizacji Jedności Afrykańskiej (OJA) było umocnienie suwerenności młodych państw i uszanowanie przywódców ruchów niepodległościowych. Dla Unii Afrykańskiej priorytetem jest rozwój gospodarczy, a także postęp cywilizacyjny i polityczny. W przeciwieństwie do OJA, która nie wtrącała się w sprawy wewnętrzne państw członkowskich, Unia Afrykańska stara się je przekonywać do demokratycznych reform i obyczajów oraz do przestrzegania praw człowieka, a tych, którzy je łamią, wywołując wojny lub dokonując zamachów stanu, nie waha się zawieszać w prawach członkowskich i karać sankcjami.

Afrosceptycy powątpiewają jednak, że zniesienie wiz oznaczać będzie automatycznie większy przepływ ludności i wynikający z niego gospodarczy wzrost. Wskazują, że to nie dokumenty podróżne i biurokracja, ale raczej kiepska infrastruktura sprawia, że Afrykanie nie podróżują po swoim kontynencie. "Co mi przyjdzie z paszportu, jeśli nie będę miał drogi czy kolei, żeby dokądś pojechać?" – mówią. Obawiają się też, że zniesienie obowiązku wizowego w Afryce i wyposażenie Afrykanów w kontynentalne paszporty narazi Czarny Ląd na śmiertelne niebezpieczeństwo, ponieważ ułatwi życie wszelkiej maści terrorystom i dżihadystom zagrażającym już Maghrebowi, Sahelowi i Rogowi Afryki. Dodatkowo zniesienie wiz nasili emigrację zarobkową do najbogatszych krajów, co z kolei może wywołać ataki ksenofobii i doprowadzić do konfliktów etnicznych między tubylcami i przybyszami (jak ostatnio w RPA, Zambii czy Kenii). Ułatwienia podróżne mogą też jeszcze zwiększyć uchodźczą rzekę napływającą do Europy oraz zarobki pirackich gangów przemycających uciekinierów z Afryki na Zachód.

Reklama

Afroentuzjaści uważają z kolei, że jednocząca się Afryka potrzebuje nowego typu przywódcy, obdarzonego charyzmą wizjonera, a nie pozbawionego wszelkiej władzy urzędnika wypełniającego jedynie polecenia afrykańskich szefów państw i rządów. Podczas narady w Kigali dojdzie nie tylko do wyboru nowego przewodniczącego Komisji Unii Afrykańskiej, lecz także debaty, jaką rolę powinien on pełnić i jakim zakresem władzy dysponować. Innymi słowy – kto ma rządzić Afryką: prezydenci i premierzy czy unijni komisarze? Wiele w tej mierze zależeć będzie od tego, kto zostanie nowym naczelnym komisarzem.

Ustępująca po zaledwie jednej, 4-letniej kadencji (przysługiwały jej dwie) Nkosazana Dlamini-Zuma nie okazała się przywódczynią nowej generacji, choć wiązano z nią wielkie nadzieje. Uważano, że dzięki politycznemu i administracyjnemu doświadczeniu (była ministrem w kolejnych rządach w RPA) wyzwoli się z więzów, jakimi szefów Unii Afrykańskiej i OJA krępowali przywódcy państw oraz że wywalczy sobie choćby prawo do samodzielnego wyznaczania poszczególnych komisarzy wciąż powoływanych w wyniku politycznych targów prezydentów i premierów. Dlamini-Zumie jednak nie tylko nie udało się odmienić Unii Afrykańskiej, lecz także zdecydowała się nie kandydować na drugą kadencję. Zamiast tego zamierza wrócić do RPA i mówi się, że spróbuje przejąć po byłym mężu Jacobie Zumie stanowisko prezydenta kraju.

Rewolucji trudno oczekiwać także po trojgu kandydatach na jej następcę. Najbardziej znaną jest 60-letnia Specioza Naigaga Wandrira Kazibwe - lekarka, jak Dlamini-Zuma - była wiceprezydent Ugandy i specjalna przedstawiciela ONZ ds. AIDS w Afryce. Jej najpoważniejszą konkurentką wydaje się 65-letnia Pelonomi Venson-Moitoi z Botswany, była dziennikarka, a obecnie szefowa botswańskiej dyplomacji. Staną za nią murem kraje południa Afryki, uważające, że skoro Dlamini-Zuma nie skorzystała z drugiej, przysługującej jej kadencji, powinien ją pełnić ktoś z Południa. Jednak niechęć pozostałych krajów Afryki do RPA - przywódczyni afrykańskiego Południa - może pozbawić Botswanę szans na wygraną. Trzeci z kandydatów, najmłodszy, 51-letni Agapito Mba Mokuy jest szefem dyplomacji Gwinei Równikowej, kraju przebogatego w petrodolary, ale od dziesięcioleci uchodzącego za synonim krwawej tyranii. Prezydent Senegalu Macky Sall - uważany za przedstawiciela nowego pokolenia afrykańskich przywódców - uważa, że żaden z trojga pretendentów do stanowiska przewodniczącego Komisji Unii Afrykańskiej nie nadaje się do tej roli. Jeśli żadne z nich nie uzyska w Kigali poparcia dwóch trzecich głosów, wybór naczelnego komisarza Unii przesunie się na styczeń, a wtedy do rywalizacji mogą zgłosić się nowi pretendenci, wśród których już dziś jako murowanego faworyta wymienia się ministra spraw zagranicznych Algierii Ramtane Lamamrę.