Lokaty oferują bezpieczeństwo, lecz za cenę odsetek zwykle nie pozwalających pokonać inflacji. Z kolei obligacje skarbowe mogą być oprocentowane wyżej niż lokaty i niektóre z nich są zależne od inflacji. Fundusze dłużne nie spisywały się ostatnio najlepiej, natomiast mieszkania na wynajem nie są propozycją dla każdego. Możliwe więc, że obligacje firm wrócą do łask i portfeli indywidualnych inwestorów.

Według opublikowanej w lipcu centralnej projekcji inflacyjnej autorstwa analityków Narodowego Banku Polskiego, w tym roku inflacja utrzyma się na aktualnym poziomie (1,8 proc. do końca roku wobec 2 proc. w czerwcu i lipcu), by wzrosnąć do 2,7 proc. na koniec przyszłego roku i 2,9 proc. rok później. Posiadacze oszczędności, którzy poszukują stabilnego dochodu, nadal muszą więc szukać odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób ulokować kapitał. Od kilku miesięcy rynek obligacji firm zwolnił bieg i wciąż nie wygląda na to, że wybór indywidualnych inwestorów miałby paść właśnie na tę klasę instrumentów. Z drugiej strony, wyceny obligacji firm na rynku wtórnym znacząco wzrosły w ostatnich tygodniach i grono odważniejszych nabywców skorzystało na całej sytuacji uzyskując wyraźnie wyższe rentowności. A co z pozostałymi posiadaczami oszczędności?

Lokaty ze stratą

Lokaty bankowe należą do najchętniej wybieranych produktów oszczędnościowych przez Polaków, ale w obecnych warunkach większość z depozytów przynosi realne straty. Według danych NBP średnie oprocentowanie nowych lokat wynosiło w czerwcu 1,8 proc. (takie samo dla lokat miesięcznych i takich, które trwają powyżej roku), tymczasem, aby pobić prognozowaną na koniec roku inflację, należałoby ulokować środki przynajmniej na 2,3 proc., bowiem od zysku z odsetek trzeba jeszcze zapłacić podatek kapitałowy. Zgodnie ze wskazaniami projekcji inflacyjnej, w kolejnych latach należałoby uzyskać nawet wyższe oprocentowanie, by ochronić oszczędności przed skutkami inflacji, nie wspominając o osiąganiu realnych zysków.

Niestety, niewiele dziś wskazuje, by banki odpowiedziały na to zapotrzebowanie. Po pierwsze same nadal są nadpłynne, po drugie Rada Polityki Pieniężnej konsekwentnie utrzymuje stopy procentowe na historycznie najniższym poziomie i zapowiada utrzymanie takiego stanu rzeczy, być może nawet do 2020 r., a bardzo prawdopodobnie przynajmniej do końca przyszłego roku. Bez podniesienia stóp i wynikającego z tego wzrostu stóp WIBOR, o które opiera się większa część bankowych kredytów, trudno wyobrazić sobie wzrost oprocentowania depozytów. Wygląda więc na to, że lokaty bankowe nadal – tak jak obecnie – większości ich posiadaczy będzie przynosiła realne straty, w zamian oferując jednak bezpieczeństwo środków i zwolnienie od podejmowania ryzykownych decyzji.

Reklama

Skarbowe z ochroną

W tej sytuacji nie może dziwić rosnąca popularność detalicznych obligacji skarbowych, których do końca lipca resort finansów sprzedał za prawie 6,9 mld zł – więcej niż w całym ub.r. Przewagą obligacji skarbowych nad lokatami jest ich oprocentowanie. Wprawdzie trzymiesięczne papiery nie wyróżniają się istotnie (1,5 proc.) i także w ich przypadku odsetki są zbyt małe, by pokonać inflację, ale Ministerstwo Finansów oferuje również obligacje skarbowe o dłuższych terminach wykupu indeksowane inflacją. Już czteroletnie papiery oferują 2,4 proc w pierwszym roku. (a więc ochrona kapitału jest prawdopodobna), a w kolejnych latach odsetki wylicza się według wzoru inflacja + marża (1,25 pkt proc.). W przypadku dziesięcioletnich obligacji jest to odpowiednio 2,7 proc. i 1,5 pkt proc. marży. Wadą jest okres do wykupu bez możliwości odsprzedaży obligacji – można je za to umorzyć, niestety kosztem części naliczonych odsetek. Natomiast możliwość umorzenia niemal w dowolnym momencie powoduje, że jest to instrument płynny, dający możliwość uwolnienia środków w razie potrzeby (wypłata trwa pięć dni roboczych), do tego kwota wejścia jest niska (100 zł), a formalności ograniczone.

Fundusze dłużne

Teoretycznie większą elastyczność zapewniają inwestycje w fundusze inwestycyjne. Tu nie ma naliczanych odsetek, więc decyzja o umorzeniu nie generuje dodatkowych kosztów, chyba, że umowa z TFI takie przewiduje.
Wybór strategii także jest bogatszy – od funduszy pieniężnych, które inwestują w krótkoterminowe instrumenty (bony, obligacje o bliskim terminie wykupu) i przynajmniej w teorii nie są zbyt wrażliwe na zmiany stóp procentowych, przez fundusze obligacji skarbowych lub uniwersalne, gdzie osiągane wyniki mają sporo wspólnego z wahaniami notowań obligacji skarbowych, a nie tylko ich oprocentowaniem, a skończywszy na funduszach obligacji korporacyjnych lub zagranicznych. Fundusze obligacji przedsiębiorstw co do zasady powinny dawać możliwość rozproszenia ryzyka inwestycji na wielu różnych emitentów. Średnia stopa zwrotu za ostatnich 12 miesięcy to jednak 1,1 proc., podczas gdy fundusze obligacji skarbowych zarobiły w tym czasie (tj. do końca lipca) średnio 1,7 proc. (dane za Obligacje.pl). Zagraniczne fundusze obligacji oznaczają z kolei ryzyko kursowe.

Mieszkania kuszą

Popularną formą lokowania oszczędności pozostają mieszkania na wynajem, niemniej ze względu na skalę inwestycji, nie jest to forma dostępna dla każdego, a mieszkaniowe REIT (Real Estate Investment Trust) wciąż nie powstały nawet na poziomie ustawy. (Takie rozwiązanie prawne przybliżyłoby możliwość inwestycji w mieszkania na wynajem także posiadaczom mniejszego kapitału). Ponadto z każdym rokiem dobrej koniunktury mieszkaniowej wzrasta ryzyko trafienia z zakupem w szczyt cenowy. Nie jest tajemnicą, że wykonawcy podnoszą stawki z uwagi na rosnące koszty pracy i materiałów, drożeją także grunty.
Monitorowany przez Home Broker i Open Finance najstarszy indeks cen mieszkań w Polsce znalazł się w lipcu na poziomie najwyższym od 2009 r. i o 8 proc. wyższym niż przed rokiem. To oczywiście cieszy posiadaczy mieszkań na wynajem, którzy zarabiają i na wzroście wartości lokali i na wpływach z najmu, ale trapi potencjalnych nabywców, którym dwucyfrowy wzrost cen mieszkań (w wybranych miastach) zaczyna zapewne przypominać hossę mieszkaniową sprzed dekady. Mieszkania na wynajem mogą generować stały strumień gotówki, są jednak zupełnie inną klasą aktywów niż wszystkie opisane powyżej, choćby ze względu na znacznie łatwiejsze zakończenie inwestycji w lokaty, obligacje skarbowe czy fundusze inwestycyjne, nie wspominając o wahaniach wyceny.

Chętni na korporacyjne papiery się znajdą

Ze względu na umiarkowaną atrakcyjność innych form inwestowania w „stały dochód”, można liczyć na to, że rynek obligacji korporacyjnych wcześniej czy później wróci do dawnej popularności, co w tym wypadku nadal oznacza produkt niszowy. Niemniej, to jest właśnie klasa instrumentów, która pozwala osiągać stopy zwrotu porównywalne – obecnie – z rentownością najmu mieszkań lub ją przewyższając, przy możliwości angażowania znacznie mniejszych kwot i ze znaną datą zakończenia inwestycji lub możliwością jej skrócenia (publiczne emisje obligacji należą do najpłynniejszych papierów na Catalyst, w ostatnich 12 miesiącach wartość obrotów nimi przekroczyła 800 mln zł – dane za Obligacje.pl).

Obligacje firm należą przy tym do nielicznej grupy instrumentów, która przynosi nieco wyższe zyski (wzrosło oprocentowanie obligacji w części nowych emisji) i oferuje możliwość dywersyfikacji ryzyka na wielu różnych emitentów (za pośrednictwem funduszy lub przy samodzielnych inwestycjach), a nawet jego regulowanie przez wybór różnej klasy emitentów. Są to zalety, które mogą ponownie przykuć uwagę inwestorów.

Autor: Emil Szweda dla Michael/Ström Dom Maklerski