Startuje duża kampania ostrzegająca przed kryptowalutami. Na początek w internecie.
Kryptowalut nie da się już ignorować. Cena bitcoina bije kolejne rekordy, a jego kurs do złotego jest blisko 60 tys. zł. Od wczoraj można też na niego zawierać kontrakty terminowe na chicagowskiej giełdzie Cboe. Dlatego banki centralne, poza których kontrolą są wirtualne „waluty”, zaczynają przywiązywać do bitcoina i jego mutacji coraz większą wagę.
Narodowy Bank Polski do spółki z Komisją Nadzoru Finansowego już w lipcu tego roku wydały komunikat ostrzegający przed ryzykami, jakie niesie za sobą posiadanie nie tylko bitcoina, ale i innych kryptowalut, których liczba wciąż rośnie. Teraz kampania banku centralnego i nadzoru wchodzi w kolejny etap. Obie instytucje postanowiły uruchomić specjalną stronę internetową uwazajnakryptowaluty.pl.
– To kolejna odsłona akcji ostrzegawczej, chcemy docierać w ten sposób do szerszego grona osób i pokazywać nie tyle, czym jest bitcoin i jego młodsi bracia, ile przede wszystkim ostrzegać przed inwestycjami – mówi osoba z NBP i zwraca uwagę, że chociaż sprawy są nieporównywalne, to w ten sposób instytucje państwa chcą odrobić lekcje z kredytów walutowych czy sprawy Amber Gold, gdzie pewne ryzyka nie były odpowiednio nagłośnione i dziś wiele osób ma pretensję do rządu czy nadzoru finansowego. Dlatego nie jest wykluczone, że kampania przeniesie się z internetu także do mediów tradycyjnych: telewizji, radia i prasy drukowanej.
Na razie na stronie internetowej można znaleźć materiały informacyjne: filmy, listę odpowiedzi na 30 najczęściej zadawanych pytań oraz oświadczenia polskich i międzynarodowych instytucji finansowych. Bank centralny i nadzór finansowy koncentrują się na tym, na czym ich zdaniem polega realne ryzyko związane z inwestycjami w kryptowaluty. Szczególnie mocno akcentowana jest możliwość utraty środków podczas cyberataku, uczestnictwa w piramidzie finansowej, praniu brudnych pieniędzy czy finansowaniu terroryzmu. Pieniądz „wirtualny” nie jest też objęty gwarancjami Bankowego Funduszu Gwarancyjnego.
Reklama
Tematowi wirtualnych „walut” przygląda się również Ministerstwo Finansów, ale żadne kroki legislacyjne nie są w tej kwestii planowane. Nasi rozmówcy z resortu zwracają uwagę, że chociaż bitcoiny nie są prawnym środkiem płatniczym ani walutą, czyli nie mogą być wykorzystane do spłaty zobowiązań podatkowych i nie spełniają kryterium powszechnej akceptowalności w punktach handlowo-usługowych, to regulowanie obrotu nimi jest niemożliwe. Generalny Inspektor Informacji Finansowej, którym jest szef Krajowej Administracji Skarbowej Marian Banaś, podkreślał już dawno temu, że widać niepokojące zjawisko wykorzystywania wirtualnych „walut” przez przestępców. Dlatego specjaliści z MF biorą udział w realizacji projektu grupy EGMONT, międzynarodowej organizacji skupiającej jednostki analityki finansowej, która przygląda się wykorzystaniu do niedozwolonych praktyk bitcoina i innych kryptowalut.
– Obrót nimi nie narusza prawa krajowego czy unijnego. Jedyne, co można w tym zakresie zrobić, to de facto kampania edukacyjna, jaką proponuje NBP i KNF, oraz analityka – podkreśla urzędnik resortu finansów pragnący zachować anonimowość i przyznaje, że skala inwestycji w kryptowaluty w Polsce jest wciąż niewielka.
Bitcoin jest już jednak obecny na rynkach finansowych od ośmiu lat, a podejście do niego wśród banków centralnych stopniowo ewoluuje. Dwa największe, Stanów Zjednoczonych i strefy euro, skupiają się na ryzykach inwestycyjnych związanych np. z gwałtownymi zmianami cen, jakie niesie kupowanie kryptowalut. W obu przypadkach podkreślane są także wyzwania, jakie wirtualny „pieniądz” stanowi dla tego tradycyjnego, którego emitentem są właśnie banki centralne. Prezes Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi mówił, że wpływ walut cyfrowych na gospodarkę strefy euro jest ograniczony i nie stanowi zagrożenia dla monopolu EBC. Z Banku Rozrachunków Międzynarodowych, czyli banku centralnego banków centralnych, płyną sygnały, że razem z rozwojem rynku kryptowalut być może trzeba będzie pomyśleć o ich roli w polityce monetarnej. Jedną z opcji jest danie bankom centralnym możliwości emisji jednostek takich kryptowalut, które również byłyby dostępne publicznie jak dzisiaj bitcoin, ale miałyby cechy pieniądza, którego emisja jest obecnie w wyłącznej gestii banków centralnych. Nie brakuje jednak głosów, że to, co obecnie widać po rosnących cenach bitcoina, to jedynie bańka spekulacyjna.

>>> Czytaj też: Bitcoin: zysk dla firm i problem dla NBP