Najwięcej pracy strażacy mieli w woj. kujawsko-pomorskim (prawie 6 tys. zdarzeń), wielkopolskim (5 tys.), pomorskim (2,8 tys.) i dolnośląskim (ponad 1 tys.). Gwałtownym burzom towarzyszyły silne wichury, które zerwały lub uszkodziły dachy na prawie 3,7 tys. budynków, w większości mieszkalnych. Dramatyczne sceny rozegrały się w nocy z piątku na sobotę w miejscowości Suszek (woj. pomorskie). Trąba powietrzna zaskoczyła stacjonujących w lesie harcerzy. Łamiące się pod naporem wiatru drzewa przygniatały namioty, w których byli obozowicze. Zginęły dwie osoby, kilkanaście zostało rannych, a służby ratownicze miały problem z dostaniem się na miejsce tragedii, na które trzeba było dotrzeć pieszo.

Strażacy kontrolują obozowiska

Szef MSWiA Mariusz Błaszczak w sobotę zlecił kontrolę tego typu obozowisk – zwłaszcza że w sobotę front burzowy ciągle przetaczał się nad Polską, a od dziś pogoda od zachodu kraju będzie się zmieniała na niekorzyść (może dojść do większych opadów deszczu i silnych porywów wiatru).
– Zwróciłem się do wojewodów, do komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej (PSP), żeby przeprowadzić kontrole miejsc, w których przebywają dzieci na obozach harcerskich – powiedział Błaszczak.
Reklama
Kontrole przebiegły ekspresowo. Jak ustaliliśmy, większość z nich zakończyła się już w sobotę, w godzinach popołudniowych i wieczornych. W sumie weryfikacji poddano 182 obozy na otwartej przestrzeni, w których wypoczywa ponad 13,2 tys. dzieci i młodzieży.
– Miejsca do sprawdzenia przekazały nam kuratoria oświaty i wychowania, w których takie obozowiska muszą być zarejestrowane. Sprawdzaliśmy drogi ewakuacyjne, punkty, w których dzieci i młodzież powinny się zgromadzić w razie zagrożenia, plany ewakuacji, a do tego prowadziliśmy pogadanki i instruowaliśmy wychowawców – mówi rzecznik komendanta głównego PSP st. bryg. Paweł Frątczak.
Strażacy zauważają, że do gwałtownych zjawisk pogodowych trzeba się przyzwyczaić. Od 1 czerwca mieli ok. 65 tys. interwencji związanych z burzami. Apelują o wyciąganie wniosków z tragedii w Suszku. W toku kontroli tylko raz (w powiecie gołdapskim) organizator z własnej inicjatywy zdecydował się przenieść dwa obozowiska do pobliskiej szkoły. – Niestety przepisy bywają ogólnikowe, ale też one nie zastąpią racjonalnego myślenia. Nawołujemy, by organizatorzy obozów pomyśleli też o alternatywnych kanałach komunikacji, a nie tylko stawiali na telefony komórkowe i internet. To może ułatwić akcję ratowniczą – wskazuje jeden ze strażaków.

Opozycja pyta: gdzie jest wojsko?

Nawałnice spowodowały zniszczenia w sieci elektroenergetycznej Energi Operatora, zwłaszcza w środkowej i północnej Polsce. Firma wysłała w teren kilkuset pracowników. Rządowe Centrum Bezpieczeństwa poinformowało, że jeszcze wczoraj pozbawionych energii było 26,7 tys. gospodarstw domowych, w tym: 17,3 tys. w woj. pomorskim, 6,9 tys. w woj. kujawsko-pomorskim oraz 1,8 tys. w woj. wielkopolskim.
W pomoc zaangażowało się wojsko. Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, na wniosek wojewody pomorskiego, wydał decyzję o wydzieleniu żołnierzy oraz sprzętu do pomocy w likwidowaniu skutków nawałnic. – Wojsko jest w gotowości do udzielenia w każdej chwili niezbędnej pomocy w całej Polsce – zapewniło wczoraj MON w komunikacie. Wojskowi trafią do wsi Rytel, jednej z najbardziej poszkodowanych. Oprócz 60 żołnierzy zostaną tam skierowane również samochody ciężarowo-terenowe, łodzie i spycharki. MON zapewnia, że „niezwłocznie podejmuje decyzje, które wiążą się z udzieleniem pomocy przez wojsko”, a przedstawiciele wojska biorą udział w działaniach regionalnych zespołów zarządzania kryzysowego.
Te tłumaczenia nie przekonują przedstawicieli opozycji. – To skandal. Dlaczego nasze wojsko reaguje dopiero teraz? Czy gdyby wojewoda nie wyszedł z wnioskiem, to minister Macierewicz nie czułby potrzeby wysłania pomocy? – dopytuje Piotr Zgorzelski, poseł PSL.
Samorządowcy po części podzielają jego zastrzeżenia. Choć zaznaczają, że ze sprawnym uruchomieniem wojska w przypadku kataklizmów zawsze był problem. – Liczyliśmy, że wojska terytorialne odegrają tu ważną rolę, ale widać, że mamy do czynienia z wciąż niskim poziomem organizacji. Jedyną realną i szybką siłą reagowania jest straż pożarna, zwłaszcza ochotnicza – mówi Marek Olszewski, szef Związku Gmin Wiejskich RP.
Rząd zapewnia, że od poniedziałku poszkodowane gminy dysponują już środkami finansowymi, by pomóc w usuwaniu skutków nawałnic. Minister Mariusz Błaszczak poinformował, że do ponad 6 tys. poszkodowanych rodzin trafi prawie 31 mln zł.

Premier: poleciłam uprościć procedury

Kolejne kroki zapowiedziała premier Beata Szydło. – Poleciłam przygotowanie uproszczenia procedur, by nadzór budowlany mógł włączyć się w szacowanie szkód. Przygotowywane są wszystkie możliwe środki, które będą wypłacane przez ośrodki pomocy społecznej. W pomoc włączyło się także PZU, które na bieżąco wypłaca odszkodowania pokrzywdzonym w nawałnicy – zapewniła wczoraj szefowa rządu.
Z punktu widzenia samorządów kluczowa jest teraz odbudowa zniszczeń i udrożnienie dróg.
– Trzeba będzie powołać komisje, które oszacują straty i zawnioskują o pomoc do wojewodów. Z tym też dotychczas bywało różnie – przyznaje Marek Olszewski. Jak mówi, o ile lokalne komisje stosunkowo szybko szacują straty i wnioskują o pomoc do wojewodów, o tyle po stronie rządowej tempo przyznawania zastrzyku gotówki nie zawsze było w przeszłości imponujące. W dodatku nie zawsze sprowadzało się to do bezpośredniej pomocy finansowej. – Czasami uruchamiane są tylko preferencyjne kredyty – dodaje Marek Olszewski. ⒸⓅ
@tzolciak