Chociaż UE uchodzi generalnie za łagodną instytucję pokazała już w przeszłości, że może być ostra dla niezdyscyplinowanych członków, a w przypadku Polski ma ważną rolę do odegrania.

Rząd Prawa i Sprawiedliwości rozpoczął ataki na UE już w zeszłym miesiącu, tuż po objęciu urzędu. Nawoływał też o postawienie przed sądem byłego polskiego premiera, przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska za niewłaściwe działania podczas prowadzenia śledztwa ws. lotniczej katastrofy, w której zginął Lech Kaczyński, brat lidera Pis-u Jarosława Kaczyńskiego. Natomiast w tym tygodniu premier Beata Szydło zażądała od przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Martina Schulza przeprosin za jego wypowiedź o działaniach Pis-u mających „znamiona zamachu stanu”.

Schulz nie jest osamotniony w krytyce pod adresem polskiego rządu: minister spraw zagranicznych Luksemburga Jean Asselborn wyraził niedawno obawę, że „podstawowe prawa i konstytucja w Polsce są deptane”.

Mainstreamowi unijny politycy, tacy jak Schulz i Asselborn, są wyraźnie poirytowani sukcesem prawicy oraz prowadzonej przez nią polityki, którą uważają za obstrukcyjną dla Polski. Polski rząd stara się zmobilizować kraje Europy Wschodniej do walki przeciwko systemowi obowiązkowych kwot dla uchodźców oraz utworzenia jednolitego urzędu ds. europejskich granic, czyli dwóch narzędzi uważanych przez państwa starej unii za niezbędne do rozwiązania migracyjnego problemu.

Reklama

Wydarzenia które miały miejsce w Polsce, nie ograniczają się wyłącznie do zamachu stanu i łamania podstawowych praw, do których tak naprawdę wcale nie doszło. Komentarz Schulza dotyczył dokonanej przez PiS wymiany 5 sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybranych przez poprzedni rząd w momencie, gdy było już wiadomo, że zbliżające się wybory wygra PiS. Tak wczesne powołanie dwóch z pięciu sędziów było nielegalne, w związku z czym PiS postanowiło zmienić też trzech pozostałych. Manewry te ujawniły głębokie podziały w polskiej polityce, jednak powstały konflikt jest możliwy do rozwiązania za pomocą uczciwych demokratycznych metod.

Członkowie Pis-u są katolickimi tradycjonalistami, wobec czego nawołują o przełamanie liberalnego monopolu występującego w mediach i kulturze, co doprowadziło do oskarżeń władzy o wprowadzanie cenzury. Minister Kultury Piotr Gliński dążył niedawno do wstrzymania seansów spektaklu powstałego na podstawie sztuki teatralnej napisanej przez laureatkę Nagrody Nobla (Elfriede Jelinek – przyp. red.), ponieważ ukazywała nagość oraz zawierała czytelne aluzje seksualne. Swoje zachowanie argumentował tym, że zarządzane przez niego ministerstwo odpowiada za połowę finansowania teatru wystawiającego wspomnianą sztukę. Skandal ze sztuką odbił się szerokim echem w całej Europie, chociaż ściśle rzecz biorąc, polski rząd nie musi finansować sztuki, która jest sprzeczna z pryncypiami rządu.

Sytuacja w Polsce nie jest szczególnie „dramatyczna” (jak określił ją Schulz). Kraj nie znajduje się na drodze do „wojny domowej”, jak ocenił sytuację były prezydent Polski Lech Wałęsa, jednocześnie nawołując do rozpisania referendum na temat skrócenia kadencji obecnie działającego parlamentu. Niemniej jednak wygrana w wyborach prawicy i prowokacyjne zachowanie Pis-u są postrzegane jako zagrożenie dla spójności UE, podobnie jak to miało miejsce w lutym, tuż po wygranych przez ekstremistyczną lewicę Aleksisa Tsiprasa wyborach w Grecji.

Zaraz po tym UE zwarła szyki, by pozbawić Tsiprasa złudzeń, że może realizować radykalną politykę i jednocześnie cieszyć się z korzyści płynących z członkostwa w UE. Również w innych podobnych przypadkach unijne instytucje podejmowały wobec krajowych rządów zdecydowane działania w obronie wspólnych wartości. W ubiegłym roku ingerencja z Brukseli skutecznie wyciszyła protesty bułgarskiego rządu, który bronił rosyjskiego projektu gazociągu (South Stream – przyp. red.), który UE postrzegała jako przeciwstawny do prowadzonej przez nią polityki energetycznej.

>>> Polecamy: Bank Światowy wierzy w polską gospodarkę. Oto prognozy analityków

UE ma też wiele środków do wywierania nacisku na PiS.

Polska jest często przedstawiana jako przykład sukcesu państwa z Europy Wschodniej: jest jedynym europejskim krajem który nie doświadczył skutków europejskiego kryzysu finansowego, a jego produkcja wzrosła w zeszłym roku o 3,5 proc. Jednak takie tempo wzrostu nie byłoby możliwe bez europejskiego wsparcia. Polska jest największym beneficjentem unijnej pomocy: w latach 2014-20 otrzymała prawie 86 mld euro środków, co stanowiło ponad jedną czwartą całkowitej sumy przeznaczonej przez UE dla członków. Kwota ta nie uwzględnia środków przekazanych w ramach Wspólnej Polityki Rolnej, czyli kolejnych 28,5 mld euro. Wszystkie te pieniądze łącznie złożyły się na ok. 3 proc. PKB kraju.

Uraz pomiędzy UE a PiS-em jest sprawą naturalną: jest on bowiem nacjonalistyczną, eurosceptyczną partią. Tego typu siłom politycznym nie udało się zdobyć władzy w Europie; Front Narodowy Marine Le Pen został rozgromiony w niedzielnych wyborach regionalnych we Francji. Antyimigranckie partie zdobyły sporo miejsc w skandynawskich parlamentach, ale nigdy na tyle dużo, by móc uformować rząd. Jedynym wyjątkiem była partia Fidesz Victora Orbana na Węgrzech, która zresztą musiała „przesunąć” się jeszcze bardziej na prawo, by uzyskać przewagę nad ekstremistyczną nacjonalistyczną partią Jobbik.

Węgry są największym odbiorcą unijnych funduszy strukturalnych w relacji do PKB. W ich przypadku UE może również łatwo pokazać, że prawicowy populizm nie jest zgodny z wartościami Wspólnoty.

Orban i PiS powinny pamiętać, że sukces ich postkomunistycznych państw nie byłby możliwy bez pomocy „zgniłych liberałów”, którzy zarządzają Europą. Z pomocą przyszło jednak poczucie prawa. Polska na przykład nie będzie słyszała głosów nawołujących do walki ze swobodnym przepływem siły roboczej oraz „turystyki korzyści” (ostatnio ulubionej idei polityków na Wyspach) w Wielkiej Brytanii. Prawicowy rząd nie dostosuje się też do unijnej polityki migracyjnej oraz wspólnej ochrony zewnętrznych granic.

Populiści ze wschodniej Europy nie wydają się obawiać o „odcięcie”, ponieważ to udaremniłoby europejski projekt. Ale tak samo jak polski rząd nie musi finansować sztuk z nagością w tle, tak Europa nie musi finansować tego rządu.

>>> Czytaj też: Europa tonie w morzu imigrantów. Zobacz najnowsze dane Eurostatu