Więcej kontroli nad mediami społecznościowymi, mniejsza konsumpcja wiadomości z alternatywnych źródeł – i brak Fox News.

Wybory są w dzisiejszych czasach w coraz większym stopniu definiowane przez dwie strony: tych, którzy ufają tradycyjnym mediom i tych, dla których alternatywę stanowią media społecznościowe, gdzie dużo częściej pojawiają się fałszywe informacje. Podczas gdy w USA istotę sporu przyćmiewa wszechobecność mediów społecznościowych, Niemcy stanowią przykład społeczeństwa, w którym linia frontu jest wyznaczona bardzo wyraźnie.

Wiele badań przeprowadzonych w USA pokazuje, że zwolennicy Partii Demokratycznej mają większe zaufanie do tradycyjnych mediów niż zwolennicy Republikanów, co wydaje się logiczne. Nasza konsumpcja mediów odbywa się jednak w tak dużym stopniu za pośrednictwem sieci społecznościowych, że pytanie o to, która partia ma do nich większe zaufanie praktycznie mija się z celem. Według badania IPSOS z czerwca tego roku Demokraci wyprzedzają nieco Republikanów, jeśli chodzi o zaufanie do mediów społecznościowych. Według tego samego badania Facebook jest dla Demokratów najważniejszym źródłem wiadomości, podczas gdy wśród Republikanów wyprzedza go tradycyjna telewizja.

W Niemczech jest inaczej. Tylko 26 proc. mieszkańców tego kraju – w USA odsetek jest dwa razy wyższy – śledzi najnowsze wiadomości za pośrednictwem mediów społecznościowych. Ponad połowa czytelników i widzów kieruje się bezpośrednio na stronę internetową ich ulubionych mediów. Nowy raport o fałszywych wiadomościach w okresie przed niedawnymi wyborami parlamentarnymi sporządzony przez Stiftung Neue Verantwortung, berliński think tank śledzący to zjawisko od wczesnych etapów kampanii, pokazuje jednak, że osoby głosujące na nacjonalistyczno-populistyczną Alternatywę dla Niemiec (AfD), podobnie jak amerykańscy zwolennicy Republikanów, mają mniej zaufania do tradycyjnych mediów niż pozostała większość Niemców, a w szczególności osoby o liberalnych poglądach politycznych. Media społecznościowe były najważniejszym źródłem informacji dotyczących wyborów zaledwie dla 6 procent Niemców ogółem, ale wśród głosujących na AfD było to już 16 procent. Skrajnie prawicowi wyborcy czerpali dużo mniej informacji z tradycyjnych źródeł, takich jak telewizja, internet i prasa drukowana.

To powoduje, że wyborcy ci częściej trafiają na fałszywe wiadomości. Często też w nie wierzą – być może dlatego, że ignorują inne źródła informacji. Byli na przykład dużo bardziej skłonni, żeby uwierzyć w to, że niemiecki rząd płaci uchodźcom za zrobienie prawa jazdy, że luterański biskup powiedział w przemówieniu, że „wszyscy Niemcy są nazistami” albo że uchodźcy z jednego z niemieckich landów często jeżdżą na wakacje do swojego kraju.

Reklama

Niemcy, w dużo mniejszym stopniu „zainfekowane” wirusem mediów społecznościowych i lata w tyle, jeśli chodzi o rozwój skrajnie prawicowych mediów takich jak amerykański Breitbart czy Fox News (częściowo dzięki restrykcyjnemu prawu dotyczącemu mowy nienawiści), mogą stanowić swego rodzaju grupę kontrolną dla Stanów Zjednoczonych. Łatwiej jest tu śledzić ogromny wpływ mediów społecznościowych w dostarczaniu wiadomości osobom, które nie ufają zawodowym dziennikarzom.

>>> Czytaj też: Czeka nas zalew fake newsów? Dr Woźniakowski: Zjawisko to będzie się rozwijało

To samo oczywiście dzieje się w USA, ale nie wynika w tak oczywisty sposób z danych. Opublikowana niedawno analiza PC World pokazuje, że Facebook wyświetla więcej fałszywych wiadomości i propagandy partyjnej zwolennikom Donalda Trumpa niż Demokratom. Algorytm paska aktualności Facebooka jest nastawiony na zaspokajanie zapotrzebowania użytkownika – i to właśnie robi, pokazując alternatywy osobom, które ich pragną.

Z tego powodu platformy społecznościowe są naturalnym wrogiem partii centrowych i liberalnych, których cele są zbieżne z celami zawodowych dziennikarzy. Jednak zamiłowanie do centryzmu również może być problemem. Korygowanie go na przykład w Niemczech mogłoby oznaczać przeznaczanie więcej miejsca na problemy związane z integracją muzułmańskich imigrantów. Redakcje nie lubią tego robić, bo obawiają się zaogniania negatywnych nastrojów względem przyjezdnych.

Wejście mediów społecznościowych na zaniedbany nieco rynek prawicowej narracji jest prawdopodobnie większym problemem ze względu na brak nadzoru redakcyjnego, nawet takiego, jak w wykonaniu Fox News czy innych prawicowych mediów w USA. Jeśli chodzi o wiadomości, brak jakiejkolwiek odpowiedzialności i ograniczeń może być bardzo niebezpieczny. Niemcy wyprzedzają USA, jeśli chodzi o kontrolę mediów społecznościowych (na przykład nakaz szybkiego usuwania mowy nienawiści pod groźbą wysokich kar finansowych), ponieważ centrowy establishment tego kraju nie chce podzielić losu swojego odpowiednika z USA. Po zdobyciu przez AfD 13 proc. głosów w wyborach parlamentarnych można się spodziewać dalszych kroków rządu w celu ograniczenia szkód, jakie przynosi Facebook.

>>> Polecamy: Dziennikarze "Le Monde" uczą w szkołach, jak odróżniać informację od "fake news"