Fot. mat. prasowe
Reklama
Marcin Pilch adwokat w kancelarii Pilch Piotrowski i Partnerzy Adwokacka sp. p. oraz pełnomocnik Rahima Blaka
Rahim Black reklamuje swojego rahimcoina jako token, który stanowi poświadczenie udziałów w prowadzonych przez niego biznesach. Brzmi bardzo enigmatycznie, innowacyjnie i trochę… budzi obawy. A jak jest w praktyce?
Na tę chwilę rahimcoin nie jest jeszcze instrumentem finansowym. Mamy do czynienia z klasyczną umową pożyczki. Jedyną modyfikacją jest to, że rahimcoin stanowi znak legitymacyjny i pełni funkcję dowodową. Kupowanie udziałów w osobie Rahima Blaka to pewien skrót myślowy wynikający z tego, że należności z tytułu posiadania rahimcoinów – swoiste dywidendy – będą wyliczane na podstawie liczby posiadanych tokenów.
Czyli to nie jest projekt rodzaju ICO, gdzie kryptowaluta stanowi udział w danym projekcie?
Na razie wybraliśmy bardziej klasyczny model, ocierający się tylko o ICO, ze względu na niepewność regulacyjną wobec różnego rodzaju innowacji z udziałem kryptowalut – w tym także ICO. W polskim prawie nie ma definicji ICO. Pieniądze pozyskane od inwestorów mają posłużyć do tego, aby między innymi zbudować infrastrukturę techniczną dla giełdy kryptowalut. Póki co jednak rahimcoin jest wyłącznie znakiem legitymacyjnym, który pozwala na ustalenie warunków i obowiązków stron w zakresie umowy pożyczki.
Czy umowa pożyczki gwarantuje zwrot pieniędzy?
Oczywiście. Umowa jest zawierana na określony czas, za każdym razem gwarantując świadczenie zwrotne. Jedyną niepewnością jest to, ile inwestor otrzyma pieniędzy z tytułu posiadania rahimcoinów – to jednak stanowi świadczenie poboczne.
Jakie znaczenie ma opinia UKNF dla projektu?
To solidny fundament. Wiedzieliśmy, że uznanie rahimcoina za środek płatniczy będzie trudne, więc wyszliśmy od klasycznej umowy pożyczki. Innowacją jest kwestia określania przyszłego wynagrodzenia pożyczkodawcy i uzależnienia jego wysokości od ilości posiadanych tokenów i dochodu Rahima Blaka. I że odbywa się to za pomocą zapisów w rejestrze rozproszonym blockchain. Moim zdaniem zrobiliśmy pierwszy krok ku temu, aby rahimcoin stał się środkiem płatniczym. Opinia UKNF jest bardzo istotna dla tego, aby zachęcić potencjalnych inwestorów do współpracy.
Rahimcoin miałby stać się środkiem płatniczym notowanym na zdecentralizowanej giełdzie zewnętrznej czy centralizowanej wewnętrznej?
Bierzemy pod uwagę wszystkie opcje, zwłaszcza biorąc pod uwagę opinię Europejskiego Urzędu Nadzoru Giełd i Papierów Wartościowych (ESMA) ze stycznia tego roku. Mierzymy cały czas ryzyko regulacyjne, ale też chcemy iść zawsze krok na przód za innowacją.
Czy jeśli rahimcoin stanie się kryptowalutą na giełdzie, to zniknie możliwość zawierania dotychczasowych umów pożyczki?
To jeszcze nie jest pewne. Myślimy nad różnymi koncepcjami. Na pewno jednak rahimcoin, gdy stanie się środkiem płatniczym, to będzie musiał spełniać wszystkie regulacje w zakresie bezpieczeństwa takiego środka.
Ale brak klasycznej umowy pożyczki będzie rodził ryzyko, że inwestorzy nie dostaną z powrotem swojego kapitału.
Dlatego pomimo tego, że szukaliśmy także innych rozwiązań, na tę chwilę planujemy działać jedynie w oparciu o umowę pożyczki. Jedynie ta forma wydaje się zapewniać pełne bezpieczeństwo inwestorom.
Sama umowa pożyczki to też niewielkie bezpieczeństwo. Przecież budżet pana Rahima Blaka na pewno jest ograniczony. Gdyby znacznie przybyło mu inwestorów, a biznesy padły, to co komu po zobowiązaniu w umowach pożyczki?
Oczywiście możliwość zwrotu pożyczek w terminie jest kluczowa. Pan Blak mierzy siły na zamiary. Stawia też na szali swoje dobre imię i wiarygodność, a nie tylko – jak w innych przypadkach – swoją firmę.
Czy coś pana pozytywnie zaskoczyło w opinii UKNF?
Przede wszystkim to, że po relatywnie długim czasie udało się doprowadzić do jej wydania. Być może dzięki niej również inne innowacyjne projekty chętniej skorzystają z programu Innovation Hub.
Opinia UKNF to tylko niewiążąca rekomendacja. A jednak na stronie Rahima Blaka widnieje jako „decyzja KNF”. Czy to nie jest wprowadzanie inwestorów w błąd?
Zakładamy, że przeciętny inwestor dobrze rozumie, że opinia UKNF to niewiążąca rekomendacja. W samej treści opinii jest wyraźnie wskazane, że odnosi się ona wyłącznie do określonego stanu faktycznego i jakiekolwiek modyfikacje mogą zmienić podejście regulatora do tej działalności. ©℗
Rozmawiał Jakub Styczyński