Na prezydenta wściekli są oczywiście demokraci. – Znaleźliśmy się w sytuacji, w której prezydent USA zapalił Turcji zielone światło do czystki etnicznej i otworzył drogę do odbudowy Da’isz, wobec czego musimy pospieszyć z sankcjami wobec Ankary – powiedziała przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. Ale gniewu na głowę państwa nie ukrywają też republikanie oraz amerykańscy żołnierze, którzy walczyli ramię w ramię z Kurdami przeciwko bojownikom samozwańczego Państwa Islamskiego (Da’isz).
Także Nikki Haley, była ambasador USA przy ONZ w rządzie Donalda Trumpa, skrytykowała prezydenta za jego decyzję o usunięciu wojsk z Syrii. Zdaniem dyplomatki decyzja ta oznacza, że USA skazują swoich kurdyjskich sojuszników na śmierć. „Musimy zawsze chronić naszych sojuszników, jeśli spodziewamy się, że oni będą nas chronić. Kurdowie odegrali zasadniczą rolę w naszej zakończonej sukcesem walce z Da’isz. Pozostawianie ich na śmierć jest wielkim błędem. Turcja nie jest naszym przyjacielem” – napisała Haley na Twitterze.
To poważny cios dla Donalda Trumpa, gdyż ta była gubernator Karoliny Południowej jest rozważana przez Biały Dom jako kandydatka na wiceprezydenta w przyszłorocznych wyborach, bo Trump nie ma najlepszych relacji z dotychczasowym zastępcą Mikiem Pence’em. Pod tą presją w poniedziałek ogłosił, że jeżeli sytuacja się nie zmieni, to wprowadzi surowe sankcje przeciwko Turcji, ale nie wspomniał o szczegółach oprócz tego, że mają wzrosnąć cła na turecką stal. Miał też rozmawiać z prezydentem Recepem Tayyipem Erdoğanem przez telefon i wezwać go do natychmiastowego zawieszenia broni.
Prezydent USA skorygował swoją politykę dosłownie w ciągu kilku dni. Wcześniej bombardowania osiedli kurdyjskich mu nie przeszkadzały. Jeszcze w niedzielę pisał na Twitterze: „Kurdowie mogą wypuszczać niektórych bojowników, żeby zaangażować Amerykę w konflikt. Ale teraz łatwo będzie ich złapać Turcji i europejskim krajom, skąd wielu pochodzi, ale muszą się spieszyć”. W następnym tweecie Trump stwierdził: „Ci sami ludzie, którzy wpakowali nas na Bliski Wschód, chcą, żebyśmy tam zostali! Nie będziemy się pakować w następną wojnę między narodami, które walczą ze sobą od 200 lat. Europa miała szanse, aby dostać swoich więźniów z Da’isz, ale nie chciała zapłacić za amerykańską operację. Chcieli tego za nasze pieniądze”.
Reklama
Prezydent odniósł się w pierwszym wpisie do informacji o tym, że w niedzielę z obozu Ajn Isa na północy Syrii uciekło prawie 800 osób, przede wszystkim byłych bojowników Państwa Islamskiego. Uciekinierzy mieli najpierw zaatakować strażników. Potem według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka obozowi nadzorcy sami się oddalili, gdyż więźniom pomogli walczący u boku Turków rebelianci z syryjskich formacji opozycyjnych. Formacje te walczyły wcześniej przeciw siłom wiernym prezydentowi Syrii Baszarowi al-Asadowi. Są szkolone i finansowane przez Ankarę i teraz stoją u boku tureckich wojsk.
Donalda Trumpa próbował tłumaczyć na antenie CNN republikański senator Kevin Cramer z Dakoty Północnej. – Uwielbiamy upraszczać te skomplikowane sytuacje, ale trzeba zadać pytanie o logikę. Czy wobec planów Recepa Erdoğana mieliśmy tam zostać i walczyć z Turcją? Kurdowie są naszym sojusznikiem, ale nie takim jak Turcja, która jest członkiem NATO – powiedział polityk. Senator dał do zrozumienia, że w rozmowie telefonicznej z Trumpem prezydent Turcji stwierdził, iż zaatakuje kurdyjskie pozycje i przekroczy syryjską granicę niezależnie od tego, czy Trump wyda na to zgodę. Tymczasem w niedzielę rano szef Pentagonu Mark Esper oświadczył, że Donald Trump nakazał wycofanie ostatnich żołnierzy stacjonujących w północnej Syrii.
– Patrząc z punktu widzenia historii Ameryki ostatnich stu lat, Trump nie jest pierwszym prezydentem postawionym w trudnej sytuacji przez potężnego światowego polityka – mówi DGP Dante Scala, politolog z New Hampshire University. – W Jałcie stawka była znacznie wyższa, kiedy Stalin naciskał na podział Europy i dał jasno do zrozumienia, że jeżeli Franklin Delano Roosevelt się na to nie zgodzi i wojska USA nie opuszczą Europy Środkowej, to będzie ich czekała otwarta wojna z ZSRR. Dlatego Roosevelt się wycofał i nie zaangażował w walkę o swoich dawnych sprzymierzeńców. To w jakimś sensie niemoralne, ale technicznie tłumaczy postawę Trumpa – dodaje.
Tymczasem Kurdowie z Ludowych Jednostek Samoobrony (YPG) ogłosili, że walka z bojownikami Państwa Islamskiego oraz pilnowanie więźniów, którzy należeli do tej organizacji, nie jest już ich priorytetem, ponieważ muszą się skupić na walce z inwazją Turcji i jej najemników, czyli dawnej opozycji wobec syryjskiego reżimu, wśród której było wielu ekstremistów.
Ofensywa armii tureckiej przeciwko YPG na północnym wschodzie Syrii trwa od sześciu dni. Ankara obstaje przy stanowisku, że są to formacje terrorystyczne, pomimo że stoją one na czele Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), które odegrały kluczową rolę w pokonaniu Państwa Islamskiego w Syrii jako główny sojusznik USA w regionie. SDF kontrolują większość północnych terenów tego kraju. Zaplanowana przez Erdoğana operacja ruszyła po ogłoszeniu przez Trumpa decyzji o wycofaniu żołnierzy amerykańskich z północnej Syrii. Kurdowie, gdy Waszyngton nie zareagował na ich wezwania o pomoc i zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Syrią dla tureckiego lotnictwa, zawarli w niedzielę porozumienie z rządem w Damaszku, który wysłał im na pomoc regularną armię. ©℗
Czy wobec planów Erdoğana USA powinny zostać i walczyć z Turcją?