ikona lupy />
gaz_rynek_KE.png / Media

W analizach Komisji Europejskiej opublikowanych przy okazji „pakietu zimowego”, a dotyczących rynków i cen gazu po 2008 r., Polska jawi się jako europejski średniak. Z cenami nie odbiegającymi znacząco od większości państw członkowskich i to poniżej średniej.

Przede wszystkim KE zauważa zbieganie się cen gazu na dwóch zasadniczych obszarach Unii – na bardzo płynnych i zdywersyfikowanych zachodzie i północy, oraz bardziej zależnych od jednego dostawcy – Rosji – wschodzie i południu. Przy tym od połowy 2014 r. ceny na obydwu obszarach nie dość, że się zbiegają, to jeszcze spadają. Wytłumaczeniem tego zachowania dla umownego zachodu i północy jest generalny spadek cen gazu, napędzany m.in. handlem LNG oraz ostra konkurencja.

W przypadku obszarów wschodniego i południowego wytłumaczenie jest bardziej złożone. Do 2012 r. znaczny wpływ na ceny gazu miały długoterminowe, mocno indeksowane do ropy kontrakty z Rosją. Jednak od 2013 r. znaczenie indeksacji do ropy znacznie maleje, rośnie natomiast wkład konkurencji i indeksacji kontraktów do cen hubowych. Według danych International Gas Union, o ile w 2009 r. 78 proc. gazu importowanego przez UE było indeksowane ropą, to w 2014 r. było to już tylko 39 proc. Spadek ten był jeszcze wyraźniejszy z Europie Środkowej (w analizach KE to Polska, Czechy, Węgry, Słowacja i Austria oraz nie należąca do UE Szwajcaria) – z 90 proc. do 38 proc. Według Komisji oznacza to, że w latach spadającego popytu i wysokich cen ropy cały szereg nabywców rosyjskiego gazu wynegocjowało z Gazpromem niższe ceny i zmiany formuł indeksacyjnych.

Reklama

Polska wpisuje się w te trendy. Jesienią 2012 r. PGNiG i Gazprom wynegocjowały zmianę kontraktu jamalskiego i częściowe odejście od indeksacji ropą na rzecz rynkowych cen gazu. Ruszył giełdowy rynek gazu, wzrosło znaczenie interkonektorów z Niemcami i Czechami. W kolejnych latach doszły rewers na gazociągu jamalskim i wreszcie terminal LNG w Świnoujściu, które w oczywisty sposób poprawiły możliwości konkurencji. W efekcie od 2008 r., ceny gazu w Polsce co prawda nominalnie wzrosły o ok. 10 proc., ale realnie (czyli po uwzględnieniu inflacji) spadły dla wszystkich grup odbiorców. Wzrosła natomiast różnica między średnią unijną, a uśrednioną ceną w Polsce.

Niczym specjalnym na tle Unii nie wyróżnia się też struktura kosztów, jakie ponoszą końcowi odbiorcy gazu. Generalnie mamy niższe opodatkowanie oraz opłaty sieciowe (kosztu utrzymania i rozwoju sieci przez operatorów) niż najbogatsze państwa UE.

W przypadku gospodarstw domowych, Polska należy do grupy państw z wyraźnie niższym opodatkowaniem gazu dla tych odbiorców i średnimi kosztami sieciowymi. Segment średnich odbiorców biznesowych to niskie podatki, ale wybitnie średnie ceny i opłaty sieciowe. Natomiast najwięksi odbiorcy ceny mają niemal najniższe w Unii. Przy tym wyraźnie niższy niż gdzie indziej jest wkład opłat sieciowych – rzędu 5 proc. Co można tłumaczyć tym, że najwięksi odbiorcy są przyłączeni do sieci przesyłowej, a większość kosztów sieciowych generują sieci dystrybucyjne.

Jak widać, opłaty przesyłowe pozostają na relatywnie niskim poziomie mimo fali kosztownych inwestycji, jakie od kilku lat prowadzi Gaz System. Co dalej ? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl

Autor: Wojciech Krzyczkowski, WysokieNapiecie.pl