W większości krajów efekty silnej fiskalnej stymulacji prawdopodobnie nie sprostają oczekiwaniom, a w długim okresie ich wpływ okaże się niekorzystny. Uważa się, że jedną z przyczyn obecnego kryzysu finansowego jest złe zarządzanie ryzykiem. Projekty potężnego bodźca fiskalnego są dotknięte tą samą wadą.
W miarę, jak kryzys finansowy atakuje gospodarkę, na całym świecie nasila się presja na rządy, by wprowadziły programy stymulacji fiskalnej. Już doszło do interwencji na wielką skalę w sektorze finansowym, do bardzo znacznego złagodzenia polityki pieniężnej (zwłaszcza w USA) i do znacznego poluzowania polityki fiskalnej wynikającej z uzależnienia wpływów podatkowych i części wydatków rządowych od aktywności gospodarczej. Wydaje się, że nie uwzględnia się przy tym opóźnionego - w stosunku do interwencji - wystąpienia efektów. Najwyraźniej założono, że bodziec fiskalny automatycznie ożywi wydatki ludności. Tymczasem to przekonanie kłóci się ze statystykami, z których coraz wyraźniej wynika, że wielkość i charakter bodźca, niezbędnego do spowodowania wzrostu wydatków, są wysoce niepewne.
Zdaniem niektórych kryzys finansowy w rozwiniętych gospodarkach stwarza warunki sprzyjające zastosowaniu silnego bodźca keynesowskiego. Zgodnie z tą teorią ów bodziec wzmocniłby zaufanie konsumentów, którzy staliby się bardziej skłonni do dodatkowych wydatków. Im mocniejszy bodziec, tym silniejszy jego wpływ na zaufanie konsumentów i tym większy efekt mnożnikowy. Nie ma natomiast mowy o tym, w jaki sposób miałoby się osiągnąć ten efekt. Jesteśmy zbywani przenośniami zaczerpniętymi z dziedziny mechaniki - na przykład o uruchamianiu gospodarki na pych.
Nie można traktować konsumentów jak psy Pawłowa i zakładać, że automatycznie zareagują na bodźce, stworzone przez polityków. Konsumenci kierują się oczekiwaniami. Decyzje o wydatkach i oszczędnościach podejmują, uwzględniając dłuższy horyzont czasowy - i skutkiem tego stymulujący efekt większości czasowych cięć podatkowych jest niższy niż w przypadku trwałych obniżek. Co więcej, szacując swoje długoterminowe dochody rozporządzalne konsumenci uwzględniają także obawy o stan równowagi fiskalnej własnych rządów. Badania wskazują, że tam, gdzie stosunek długu publicznego do produktu krajowego brutto jest już wysoki, mnożnikowy efekt bodźca fiskalnego jest niski. W skrajnych przypadkach efektem ekspansji fiskalnej może być wręcz ograniczenie wydatków. Świadomość tego powinna zmniejszyć liczbę krajów stosujących stymulację fiskalną - zwłaszcza jeśli uwzględnić tzw. zobowiązania ukryte i fiskalne konsekwencje dotychczasowych interwencji publicznych.
Reklama
Oprócz ryzyka, że wysoki początkowy poziom długu publicznego, w stosunku do PKB, ograniczy oddziaływanie fiskalnego bodźca, istnieje też niebezpieczeństwo, że sama wielkość pakietu stymulacyjnego, który doprowadziłby do bardzo znacznego pogorszenia sytuacji fiskalnej kraju, może niekorzystnie wpłynąć na zaufanie konsumentów.
Wystarczy rozważyć przypadek szwedzkiego kryzysu bankowego z początku lat 90. XX w. Potężny dobrowolny bodziec fiskalny wywołał skutki odwrotne od zamierzonych. Wobec szybkiego wzrostu długu publicznego gospodarstwa domowe i przedsiębiorcy zaczęli pesymistycznie oceniać sytuację kraju, a to z kolei spowodowało spadek wydatków. Ponadto premie za ryzyko wzrosły do tego samego poziomu, co we Włoszech - kraju z tradycją niezmiernie luźnej polityki fiskalnej. To jest ostrzeżenie, że taniego finansowania radykalnie podwyższonego deficytu budżetowego nie wolno przyjmować za pewnik. Obecny kryzys nauczył konsumentów w wielu krajach, że są granice zadłużenia. Czy chcą otrzymać podobną nauczkę także i w odniesieniu do długu publicznego?
Może się także okazać, że potężny bodziec fiskalny wpływa negatywnie na pośrednictwo finansowe. Turbulencje finansowe grożą kryzysem kredytowym. Jak złagodzić to zagrożenie? To jedno z najpoważniejszych zmartwień wielu rządów. Niedokapitalizowanie jest jedną z przyczyn niechęci banków do udzielania kredytów. Według najnowszego raportu Międzynarodowego Funduszu Walutowego Global Financial Stability Report, banki potrzebują łącznie niemal 700 mld dol. dodatkowego kapitału. Jeżeli w tym samym czasie rządy będą zaciągały znaczne kredyty na finansowanie programów stymulacji fiskalnej, mogą utrudnić bankom dostęp do światowych rynków kapitałowych, a nawet ograniczyć możliwości zwiększania kapitałów i emisji kredytu. Ucierpi także zdolność wschodzących gospodarek do finansowania wzrostu.
Silny bodziec fiskalny, zastosowany w rozwiniętych gospodarkach, mógłby pogłębić kryzys kredytowy w krajach mniej rozwiniętych. Jedno jest pewne: fiskalna stymulacja na wielką skalę spowodowałaby wzrost długu publicznego i obciążyłaby przyszły wzrost. Bardzo znaczny wzrost inwestycji publicznych prawdo- podobnie doprowadziłby do marnotrawstwa, ponieważ nie można dysponować w tym samym czasie znaczną ilością dobrze przygotowanych przedsięwzięć, a poza tym dominującym względem mogą się okazać naciski polityczne. Co więcej, radykalnie zwiększone wydatki mogą stworzyć większe możliwości korupcji. Bodziec fiskalny, polegający na czasowym obniżeniu podatków pośrednich za cenę wzrostu w przyszłości krańcowych stóp podatku dochodowego (na przykład w Wielkiej Brytanii), nie motywuje do pracy, inwestowania i innowacyjności.
W większości krajów efekty silnej fiskalnej stymulacji prawdopodobnie nie sprostają oczekiwaniom, a w długim okresie ich wpływ okaże się niekorzystny. Uważa się, że jedną z przyczyn obecnego kryzysu finansowego jest złe zarządzanie ryzykiem. Projekty potężnego bodźca fiskalnego są dotknięte tą samą wadą.
ikona lupy />
Andrzej Rzońca, adiunkt ekonomii w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie i główny ekonomista Fundacji FOR / DGP
ikona lupy />
Leszek Balcerowicz, były minister finansów, wicepremier i prezes polskiego banku centralnego, kieruje katedrą międzynarodowych studiów porównawczych w warszawskiej Szkole Głównej Handlowej / DGP