Bezrobocie rośnie...

W zeszłym miesiącu moskiewska agencja reklamowa, w której 24-letni Gieorgij Mironow zajmował kierownicze stanowisko, z powodu braku zamówień musiała zakończyć działalność. Tym samym kilkanaście zatrudnianych przez nią osób – typowych przedstawicieli rodzącej się rosyjskiej klasy średniej – zostało z dnia na dzień bez pracy. „Nikt nie wie, co będzie dalej.” – mówi Mironow. „Rynek jest teraz pełen ludzi poszukujących pracy.”

Zwolnienia są rzeczywiście nowym zjawiskiem w rosyjskiej gospodarce, która po załamaniu w 1998 roku rozwijała się bardzo dynamicznie. W ciągu ostatnich 9 lat płace w Rosji wzrosły sześciokrotnie, średni wzrost PKB wyniósł 7 procent, a liczba osób bez pracy systematycznie spadała.

Wzrost bezrobocia w październiku tego roku do poziomu 6,1 procent to pierwszy sygnał odwrócenia się tej tendencji. Dalsze perspektywy nie są optymistyczne. Według przewidywań analityków, w przyszłym roku bezrobocie w największym państwie świata wzrośnie do poziomu 6,5 procent.

Reklama

„Pracodawcy skorzystają ze spowolnienia gospodarczego, aby urealnić zatrudnienie. Zwolnienia dotkną przede wszystkim osób zatrudnionych na okres próbny, tych ze słabszymi wynikami i tych, którzy po prostu na siebie nie zarabiają.” – mówi Teri Lindeberg, szefowa firmy Stafwell zajmującej się rekrutacją pracowników dla rosyjskich przedsiębiorstw.

Już teraz, według danych zebranych przez rosyjski ośrodek badania opinii publicznej VTsIOM, prawie połowa Rosjan boi się, że w ciągu kilku następnych miesięcy może stracić pracę. „Wzrost bezrobocia będzie dominującą tendencją w kolejnych sześciu miesiącach.” – mówi Konstantin Kosaczow, przewodniczący komitetu spraw zagranicznych rosyjskiej Dumy.

...a konsumpcja spada

To jednak nie jedyny problem, z którym zaczyna borykać się rosyjska gospodarka. Wzrost bezrobocia zaczyna się bowiem odbijać na gwałtownie rosnącej w ostatnich latach konsumpcji, odpowiadającej za 60 procent rosyjskiego wzrostu gospodarczego.

Odbudowująca siłę ekonomiczną po załamaniu gospodarczym w 1998 roku rosyjska klasa średnia w ostatnim czasie zaczęła coraz więcej czasu spędzać i zostawiać coraz więcej pieniędzy w zagranicznych sieciach handlowych, takich jak Zara, czy IKEA.

Sprzedaż detaliczna napędzana przede wszystkim przez krótkoterminowe kredyty konsumpcyjne wzrastała rocznie średnio o 13 procent. W zeszłym roku liczba pożyczek udzielonych klientom indywidualnym powiększyła się o 58 procent, a ich łączna wartość według danych na 1 stycznia tego roku, sięgnęła 110 miliardów dolarów.
Tak dynamiczny rozwój to już jednak przeszłość. W okresie, gdy wartość rosyjskiego rubla dramatycznie spada, a indeksy na giełdzie – będącej najlepszym wskaźnikiem koniunktury – pikują w dół, coraz mniej ludzi myśli o przyjemnościach wynikających z konsumowania.

Coraz mniej zamówień dla firm prywatnych

Jak mówi Anna Murawina, właścicielka firmy MuGu-Interiors zajmującej się dekoracją wnętrz, duża część jej klientów z powodu oznak spowolnienia gospodarczego wstrzymała realizację wszystkich projektów.

„Oni są zszokowani, bo nie wiedzą tak naprawdę, co jeszcze się może zdarzyć.” – mówi 40-letnia Murawina. Sama również jest zaniepokojona, bo w ciągu ostatnich dwóch miesięcy straciła kilkanaście kontraktów, a co za tym idzie – zagląda jej w oczy widmo bankructwa.

Państwu może nie starczyć pieniędzy na wsparcie

O ile w krajach zachodnich, w przypadku spadającej konsumpcji indywidualnej ratunkiem dla gospodarki mogą być publiczne inwestycje i zwiększanie państwowej pomocy dla najmniej zarabiających, to pogarszająca się sytuacja budżetu zdecydowanie ogranicza pod tym względem władzom Rosji pole manewru.
Cena ropy, będącej głównym źródłem rosyjskich dochodów eksportowych, spadła obecnie do około 40 dolarów, co jest poziomem o 30 dolarów niższym niż założony w rosyjskim budżecie na ten rok.

Dziurawe finanse publiczne udaje się co prawda łatać przy pomocy środków z nadwyżek wypracowanych w latach poprzednich, ale zapowiadane jeszcze w zeszłym roku przez Władimira Putina plany szybkiego wzrostu przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia z 660 do 2000 dolarów musiały ulec ograniczeniu.
W celu ratowania sytuacji prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew nie wykluczył nawet przyłączenia się do Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową (OPEC).
„Musimy się bronić także w dziedzinie ropy i gazu – to podstawa naszych dochodów.” – powiedział 11 grudnia Miedwiediew, dodając że tego rodzaju środki obronne mogą być związane ze zmniejszeniem wydobycia i „z udziałem w istniejących organizacjach dostawców oraz w nowych organizacjach”.

Pozostają apele. Do…pracodawców prywatnych

Ewentualne członkostwo w OPEC i wzrost ceny ropy naftowej to jednak na razie melodia przyszłości. Jedyne, co obecnie pozostaje rosyjskim władzom, to odwoływanie się do przyzwoitości i odpowiedzialności prywatnych przedsiębiorców.

„Nikt nie zdjął odpowiedzialności za stabilność naszego społeczeństwa z barków pracodawców. Nasi przedsiębiorcy nie mają po prostu wyboru. Tylko tworzenie nowych miejsc pracy i dbanie o dobrobyt pracowników są drogą na wyjście z kryzysu.” – mówi Borys Gryzłow, przewodniczący rosyjskiego parlamentu.

Polska raczej nie ucierpi

Rosyjskie problemy mogą w pewnym stopniu odczuć polscy przedsiębiorcy eksportujący na wschód. Według danych Ministerstwa Gospodarki za pierwsze 9 miesięcy tego roku, Rosja zajmuje 6. pozycję pod względem odbiorców polskich towarów.

Wartość towarów wyeksportowanych przez polskich przedsiębiorców do naszego wschodniego sąsiada sięgnęła od początku tego roku niemal 5 miliardów euro.
Ewentualne problemy naszych eksporterów nie powinny jednak w znaczący sposób odbić się na całej kondycji ekonomicznej Polski. Udział Rosji w globalnym eksporcie polskiej gospodarki to niewiele ponad 5 procent.