Tomasza Dzitko, prezes Delfarmy Sp. z o.o. prognozuje, że do końca roku rynek importu równoległego może osiągnąć wartość około 100 mln zł, czyli około 0,6 - 0,7 proc. rynku farmaceutycznego w Polsce. Z danych IMS Health wynika, że przez trzy lata import równoległy osiągnął tylko 0,5 proc. sprzedaży aptecznej, czyli stosunkowo mało w porównaniu z innymi rynkami Europy, gdzie stanowi on około 9 proc. - Tak naprawdę import równoległy w Polsce jest zjawiskiem marginalnym i dotyczy tylko wybranych produktów - podkreślił Marcin Gawroński, ekspert z firmy analitycznej IMS Health. - Sama geneza importu równoległego bierze się z tego, że w różnych krajach Unii Europejskiej ceny na niektóre preparaty nie są jednakowe. I właśnie wykorzystanie różnic cenowych w ramach UE jest motorem napędowym handlu równoległego - tłumaczy Stanisław Kasprzyk ekspert z firmy analitycznej IMS Health.

Czy się opłaca?

Importerzy poszukują nowych możliwości rozwoju handlu równoległego natomiast producenci starają się tę działalność ograniczać. Uważa się, że różnica cenowa musi wynosić, co najmniej 15 proc., aby handel równoległy był opłacalny - wyjaśnił Kasprzyk. Zdaniem analityków do tej pory segment ten rósł bardzo dynamicznie. Wartość rynku niemalże podwajała się rok do roku. - Ale należy pamiętać, że import równoległy funkcjonuje w Polsce dopiero od 3 lat - w listopadzie 2005 roku zaczynaliśmy od zera - podkreślił Tomasz Dzitko.

W krajach, gdzie import równoległy stanowi kilkanaście procent rynku, mechanizm ten funkcjonuje od kilkudziesięciu lat i wielu przypadkach wspierają go ustawowe regulacje. W Polsce import równoległy może docelowo stanowić kilka procent rynku. Trzeba wziąć pod uwagę, że dominują u nas leki generyczne, a tym samym mniej niż w innych krajach Europy jest leków innowacyjnych, dla których import równoległy stanowi konkurencję - powiedział prezes Delfarmy.

Reklama

Były też trudności

Stanisław Kasprzyk zwrócił uwagę, że w ostatnim czasie importerzy leków podobnie jak inni przedsiębiorcy odczuli różnicę kursów walutowych. - Osłabienie złotówki może wpływać negatywnie na import równoległy - podkreślił.

Nie ma wspólnej polityki cenowej

Tradycyjnie rynek leków w Europie był podzielony na tzw. tańsze i droższe rynki. Tańsze rynki to południe Europy, czyli Grecja, Hiszpania. I to głównie stamtąd tańsze leki trafiały na rynki innych krajów europejskich. Obecnie, sytuacja na rynku handlu równoległego jest znacznie bardziej skomplikowana i tradycyjny podział na rynki tańsze i droższe już nie istnieje. - Nie ma wspólnej europejskiej polityki, ani w odniesieniu do ceny produktu jak i ochrony zdrowia. Stąd różnice cenowe - powiedział Kasprzyk.

Jego zdaniem najlepszym przykładem są leki antykoncepcyjne, które w Wielkiej Brytanii są refundowane, czyli dużo tańsze dla pacjenta niż na przykład w Polsce. Właśnie te różnice cenowe są motorem handlu równoległego. Choć nie ma na rynku ograniczeń prawnych dotyczących przywozu leków sami producenci wprowadzają określone limity wielkości sprzedaży w tych krajach, które mogłyby być źródłem importu tańszych leków. Należy pamiętać, że handel równoległy koncentruje się tylko na wybranych produktach. Ich portfolio nie jest szerokie a dostęp ograniczony. Marcin Gawroński wyjaśnia, że główny problemem handlu równoległego jest możliwość zapewnienia ciągłości dostaw.

Import obniżył ceny

Z punktu widzenia pacjenta, pomimo, że import równoległy stanowi tak niewielki ułamek rynku w Polsce ceny są niższe. - Trzeba jednak pamiętać, że jest to tylko wąska grupa produktów w skali całego rynku, więc ich oddziaływanie jest ograniczone i dlatego nie możemy mówić o globalnym obniżeniu cen dla pacjentów. W imporcie równoległym dostępnych jest około120 produktów, a więc w skali ok. 10 tys. leków dostępnych w dystrybucji farmaceutycznej to kropla w morzu - powiedział Marcin Gawroński. Stanisław Kasprzyk natomiast ocenił, że na rynek leków z importu musimy patrzeć selektywnie i konkretne dane odnosić do konkretnego produktu - Mówienie o tym, że import na rynku wprowadził ogromne zamieszanie i zupełnie zmienił poziom płatności jest nadużyciem - dodał.

Zdaniem Tomasza Dzitko, prezesa Delfarmy Sp. z o.o. trzy lata istnienie w Polsce importu równoległego można podsumować jako bardzo dobre. Pierwsze leki z importu równoległego pojawiły się w polskich aptekach w listopadzie 2005 roku. Delfarma miała wtedy w swojej ofercie 7 produktów. Dzisiaj ma ich prawie 70.

Pacjenci zaoszczędzili 30 mln zł

Jak wynika z wyliczeń Delfarmy tylko w 2007 roku pacjenci zaoszczędzili dzięki importowi równoległemu ponad 30 mln zł w tym 5 mln zł dzięki niższym cenom leków z importu równoległego, 25 mln zł dzięki obniżeniu cen przez producentów wskutek pojawienia się ich leków w imporcie równoległym.

Będzie więcej tanich

Do tej pory polscy pacjenci mogli kupować w aptekach jedynie nierefundowane leki z importu równoległego, czyli OTC i na receptę. Ostatnia nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych umożliwiła importerom składanie wniosków o umieszczenie tańszych leków na listach refundacyjnych. I zdaniem Marcina Gawrońskiego, szersze zaistnienie na listach leków refundowanych pomogłoby importowi równoległemu w Polsce.

Prezes Delfarmy zwrócił uwagę, że o ile udział importu równoległego w rynku ogółem nie przekracza 1 proc., o tyle udział leków z importu równoległego w rynku leków referencyjnych, a więc tych, dla których import równoległy stanowi konkurencję, to już ponad 7 proc.

- Szacujemy, że tańszych leków z importu równoległego moglibyśmy sprowadzać do Polski ponad 200. Do tej pory koncentrowaliśmy się na lekach nierefundowanych. W związku z pojawieniem się możliwości umieszczania leków z importu równoległego na listach refundacyjnych, będziemy mogli sprowadzać także leki refundowane. Poszerzy to portfel dostępnych produktów i pozwoli na dalszy rozwój importu równoległego w Polsce. Zwiększą się tym samym oszczędności, które import równoległy generuje dla pacjentów i NFZ - powiedział forsalowi prezes Delfarmy.

Pacjenci beneficjentami

Import równoległy nie istniałby bez oszczędności. W Polsce leki innowacyjne są stosunkowo drogie, a wskaźnik współpłacenia pacjentów za leki jest dość wysoki. Dlatego to właśnie pacjenci są głównymi beneficjentami korzyści płynących z importu równoległego. Są to korzyści dwojakiego rodzaju - bezpośrednie, czyli te wynikające z niższych cen leków z importów równoległego (od kilkunastu do kilkudziesięciu procent) oraz pośrednie, czyli wynikające z obniżania cen leków przez producentów. Od momentu, gdy leki z importu równoległego pojawiły się na listach refundacyjnych oszczędza na nich również płatnik, czyli NFZ.

A jednak są nieufni...

Analitycy z IMS Health uważają, że pacjenci mogą sceptycznie podchodzić do leków z importu. Niepokój może budzić już samo opakowanie, które różni się od tzw. tradycyjnego. Zaskakujący jest fakt, że nie cena leku, ale pewność, że kupują taki lek jak zwykle odgrywa najważniejszą rolę. Rozwój tego rynku bardzo zależy od podejścia aptekarzy. Jeśli sami są przekonani do leków z importu równoległego łatwiej im wyjaśnić pacjentom, że nie muszą się niczego obawiać, gdyż leki z importu równoległego podlegają bardzo szczegółowym kontrolom.

Ważna jest promocja

Marcin Gawroński podkreślił, że w tym przypadku cena odgrywa rolę tylko do pewnego stopnia. Ważne jest także działanie farmaceuty, zwłaszcza, jeśli pacjent ma swoją ulubiona aptekę. Wówczas rozmowa jest prostsza niż z lekarzem. Dużo zależy od tego, jak w samej aptece lek jest promowany. Jeśli więc apteki nie będą aktywnie promowały leków z importu równoległego, nie ma specjalnej szansy, aby to zjawisko osiągnęło skalę jak w innych krajach europejskich - powiedział Gawroński.

I cena ...

Stanisław Kasprzyk uważa, że pacjenci poszukują tanich leków. Stąd wszelkiego rodzaju akcje promocyjne skierowane do pacjentów np. lek za grosz. - W niektórych krajach UE apteki obligatoryjnie muszą sprzedać określony procent leków z importu równoległego. Tak jest na przykład w Niemczech. To powoduje zwiększoną podaż i popyt na leki z importu..

Wszystko pod kontrolą

Przepisy nakładają na importera konieczność rejestracji sprowadzonego leku i jeśli importer sprowadza z trzech krajów musi mieć trzy pozwolenia. - Importer musi jednoznacznie określić, z jakiego kraju sprowadza dany lek - dodał Gawroński. W Polsce leki z importu równoległego podlegają przepakowaniu do nowych, czarno-białych kartoników. W tym procesie importerzy równolegli dokonują dodatkowej kontroli jakości produktów leczniczych. Udaje im się wychwycić i wyeliminować z obrotu wiele wadliwych lub niepełnowartościowych produktów, które przeszły przez proces kontroli jakości u producenta

Import stymuluje konkurencję

Jak podkreślił Tomasz Dzitko wpływ importu równoległego na politykę cenową producentów daje się zauważyć często jeszcze przed wprowadzeniem leku z importu równoległego na rynek. Zdarzało się, że producent obniżał cenę leku nawet o połowę, kiedy dowiadywał się o planowanym wprowadzeniu na rynek jego produktów w imporcie równoległym. Na przykładzie niektórych produktów można też zaobserwować, że producenci obniżają ceny do momentu wyeliminowania importera równoległego z rynku. Kiedy jednak lek z importu równoległego przestaje się sprzedawać, producent natychmiast podnosi cenę? To najlepszy dowód, że import równoległy stymuluje konkurencję. W przypadku leków chronionych patentem jest to jedyna konkurencja, bo nie ma wtedy na rynku leków generycznych.

ikona lupy />
Dane wg. IMS Health / DGP
ikona lupy />
Dane wg. IMS Health / DGP
ikona lupy />
Dane wg. IMS Health / DGP