Oficjalnego oświadczenia nie wydała administracja prezydenta Rumena Radewa, czego powodem może być fakt, że w Bułgarii w poniedziałek trwa kolejny przedłużony weekend. Na razie nie ma też wypowiedzi innych bułgarskich polityków; wyjątkiem było wydane w niedzielę oświadczenie Krasymira Karakaczanowa, wicepremiera i ministra obrony z nacjonalistycznej koalicji Zjednoczeni Patrioci, że „podoba mu się Marine Le Pen”, czyli skrajnie prawicowa rywalka Macrona w wyborach.

W nielicznych komentarzach w bułgarskich mediach elektronicznych zwraca się uwagę na program wyborczy Macrona, a zwłaszcza jego zapowiedź wyodrębnienia państw strefy euro z oddzielnym budżetem od pozostałej części UE. Według profesora Iwajły Diczewa jest to „bezpośrednie nawiązanie do koncepcji Europy dwóch prędkości”, która - jak ocenił - nie leży w interesie Bułgarii.

W wywiadzie dla telewizji publicznej w poniedziałek Diczew, znawca Francji i jej kultury, ocenił, że koncepcja ta z pewnością doprowadzi do zbliżenia między Francją a Niemcami i powinna skłonić bułgarskich polityków do przyspieszenia starań o przystąpienie kraju do strefy euro.

Poprzedni, tymczasowy rząd Bułgarii przez pewien czas zamierzał zacząć w marcu starania o dopuszczenie kraju do mechanizmu ERM II, który stanowi obowiązkową "poczekalnię" przed przyjęciem euro. Z planu tego zrezygnowano, aby krok ten uczynił pełnoprawny rząd wyłoniony po wyborach parlamentarnych. W programie rządowym zapowiedziano, że dojdzie do tego po spełnieniu wszystkich kryteriów.

Reklama

W komentarzach pojawia się przypuszczenie, że przyczyną wstrzemięźliwości w reakcji władz na wynik wyborów prezydenckich we Francji może być obecność nacjonalistów w sformowanym w ubiegłym tygodniu gabinecie centroprawicowego premiera Borysowa. Trzy nacjonalistyczne ugrupowania, tworzące koalicję Zjednoczeni Patrioci, weszły do rządu po raz pierwszy od politycznych zmian w 1989 roku.

Zdaniem publicysty Georgi Papakoczewa, o Bułgarii, która w pierwszym półroczu 2018 roku będzie sprawować przewodnictwo w Radzie UE, można mówić jak o „kraju zwycięskiego nacjonalizmu”. Z kolei politolog z Uniwersytetu Sofijskiego Daniel Smiłow ocenił, że „nacjonalizm zwyciężył na Wschodzie”. „W Bułgarii (nacjonalizm) odniósł zwycięstwo w większości mediów i nad posłami lewicy, zdobył cztery ministerstwa (tyle resortów ma nacjonalistyczna koalicja w nowym rządzie – PAP) i przygotowuje się do przywrócenia zasadniczej służby wojskowej. Wielka fałszywa rewolucja kończy się na Zachodzie, lecz trwa na Wschodzie” - uważa Smiłow.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)