Zapytany w TVP Info, czy niedawny zamach w Londynie zmienił coś w sposobie myślenia elit europejskich ws. otwartości na uchodźców, Szymański odpowiedział, że "zbyt łatwego znaku równości między problemem humanitarnym na Bliskim Wschodzie, polityką uchodźczą a zamachami nigdy czynić nie wolno".

"Ale prawdą jest, że polityka otwartych drzwi, próba ponadnarodowego zarządzania migracją i ruchem uchodźczym z całą pewnością stwarza podwyższone ryzyko, że nie będziemy wiedzieli dokładnie kto do Europy przyjeżdża, i to jest jeden z powodów, dla których polski rząd zachowuje się bardzo ostrożnie w tej sprawie" - powiedział wiceszef MSZ.

Stwierdził, że na pewno w interesie tzw. Państwa Islamskiego jest destabilizacja polityczna i społeczna nie tylko Bliskiego Wschodu, ale i zachodu Europy. Ten proces - podkreślił Szymański - nie rozpoczął się dziś.

"Dzisiaj widzimy, jak bardzo błędna była polityka, bezrefleksyjna polityka migracyjna, polityka bezwarunkowo otwartych drzwi w wielu państwach zachodnich. To jest bardzo przykre doświadczenie, ale trzeba powiedzieć to jasno, że pokojowa koegzystencja, współpraca w ramach wielkiego projektu społeczeństwa wielokulturowego nie wychodzi" - powiedział wiceminister spraw zagranicznych.

Reklama

To - zaznaczył - "oczywiście nie oznacza możliwości postawienia zarzutu każdemu wyznawcy islamu". "To jest jasne, że nie o to chodzi, to dotyczy przecież tylko części tej społeczności, ale jest prawdą, że ta społeczność jest wyjątkowo podatna na nauczanie zwykłej nienawiści. Londyn jest tego bardzo dobrym przykładem" - powiedział Szymański.

Według niego, część elit europejskich próbuje nie dostrzegać takiej korelacji. "Nie wiem z jakich powodów, być może z dobrych powodów, dobrych intencji, ale niedostrzeganie korelacji jest olbrzymią nieodpowiedzialnością, ponieważ Europa, jeżeli ma zareagować na problem bezpieczeństwa, problem terroryzmu, musi sobie odpowiedzieć na pytanie, gdzie są źródła tego zdarzenia i wydaje się, że te źródła są widoczne, wydaje się, że to wymaga głębokiego namysłu, któremu bardzo przeszkadza źle rozumiana polityczna poprawność" - powiedział Szymański.

Na pytanie o to, że do Europy zbliża się kolejna fala migrantów z Bliskiego Wschodu i są "nerwowe negocjacje, kto ma ich przyjąć" i czy w tej sytuacji "pęka stanowczość polskiej polityki", Szymański odpowiedział, że nie i że Polska ma w tej sprawie bardzo jasne i oczywiste stanowisko.

"Powtarzaliśmy je wielokrotnie, więc nikt nie powinien być zaskoczony. Polska, co więcej, bardzo jasno mówi, jeśli chodzi o ten ewentualny kolejny kryzys, mam nadzieję, że do niego już nie dojdzie, że wszystko co możemy zrobić razem w ramach europejskiej solidarności, to skutecznie kontrolować granicę zewnętrzną" - powiedział wiceszef MSZ.

Podkreślił, że tutaj Polska zachowuje się bardzo solidarnie. "Natomiast namawiamy partnerów europejskich do tego, żeby myśleli przede wszystkim w kategoriach bezpieczeństwa, ponieważ zatrzymanie tej niekontrolowanej fali migracyjnej jest możliwe, potrzebna jest determinacja" - dodał Szymański.

Jak zaznaczył, Polska pokazuje, że można wiele rzeczy zrobić razem, że odczuwa wspólnotę interesów jeśli chodzi o zewnętrzną politykę migracyjną i o dbanie o bezpieczeństwo wszystkich Europejczyków, nie tylko Polaków.

"To możemy robić razem. Polska w tamtym roku tylko, wysłała około 500 ekspertów azylowych, pograniczników, policjantów na misje za granicą. To jest akt solidarności europejskiej. Polska stara się poszerzać zaangażowanie humanitarne w regionie, to nie są bagatelne pieniądze biorąc pod uwagę sytuację bardzo wielu potrzeb i biorąc pod uwagę też fakt, że nas przecież bezpośrednio ten kryzys nie dotyczy. Natomiast oczekujemy od partnerów europejskich, żeby to zostało docenione" - powiedział Szymański.

Ocenił, że polskie racje - ws. rozwiązywania kryzysu migracyjnego - "są słyszane bardzo dobrze i są rozumiane bardzo dobrze nawet przez tych, którzy udają, że ich nie rozumieją".

"Będziemy nalegali na to, aby ze złych pomysłów Europa się po prostu wycofała. Pomysły relokacji, alokacji, tego ponadnarodowego zarządzania ruchem migracyjnym czy azylowym nikomu nie pomogą, natomiast wprowadzą olbrzymie napięcia polityczne" - zaznaczył Szymański.

Zupełnie oczywiste jest według niego, że "udrażnianie jakichś mechanizmów alokacji uchodźców czy migrantów, wewnątrz Europy będzie tylko czynnikiem zachęcającym do tego, żeby presja ze strony Bliskiego Wschodu i północnej Afryki rosła". "W tym sensie również nalegamy na to, żeby Europa porzuciła ten plan, ponieważ niczego nie rozwiąże, a być może przyniesie nowe problemy" - podkreślił Szymański.

Decyzję rządu Ewy Kopacz z września 2015 roku o zaakceptowaniu unijnej decyzji o podziale uchodźców, docierających do Europy, Szymański nazwał "dużym błędem".

"To jest decyzja, która obowiązuje, ona prawnie jest wiążąca, natomiast Polska nie jest jedynym krajem, który odczuwa niezdolność do jej wykonania, ta decyzja jest wykonana w zaledwie 18 proc. w skali całej UE. Ta decyzja wygaśnie we wrześniu 2017 r. i to będzie bardzo dobry moment, żeby spróbować o niej po prostu zapomnieć jako o błędzie. Błędy się zdarzają, najgorsze jest trzymanie się błędów, obrona błędów" - powiedział wiceszef MSZ.

We wrześniu 2015 roku państwa członkowskie UE zgodziły się na przeniesienie 160 tys. uchodźców z Włoch oraz Gracji. Rząd Ewy Kopacz zaakceptował unijną decyzję o podziale uchodźców, docierających do Europy. Polsce miało przypaść ponad 6 tys. uchodźców. Termin na zakończenie relokacji wyznaczono na wrzesień 2017 roku. Dotychczas tylko nieco ponad 18 tys., czyli około 11 proc. ustalonej liczby osób, zostało faktycznie przeniesionych. (PAP)