Według prasy oferta ta była nieformalna, a Trump ją odrzucił. Od początku funkcjonowania nowej administracji Sessions jest jednym z najwierniejszych sojuszników prezydenta.

Sugeruje się, że Trump ma za złe prokuratorowi generalnemu, iż wycofał się w marcu z zaangażowania w śledztwo w sprawie wpływu Rosji na wybory prezydenckie w 2016 roku oraz domniemanych powiązań administracji Trumpa z Moskwą.

Na wtorkowej konferencji prasowej rzecznik prasowy Białego Domu Sean Spicer odmówił odpowiedzi na pytanie, czy prezydent nadal darzy zaufaniem ministra sprawiedliwości. „Nie rozmawiałem z nim na ten temat” - oświadczył.

Komentator Fox News Charles Krauthammer zauważył, że gdy poprzednim razem Spicer nie chciał się wypowiadać na temat członka administracji, a chodziło wtedy o byłego dyrektora FBI Jamesa Comeya, ten ostatni został w kilka dni później zwolniony ze stanowiska.

Reklama

Według powołującego się na anonimowe źródła dziennika "New York Times", Sessions miał powiedzieć Trumpowi, że potrzebuje swobody do wykonywania swej pracy i może zrezygnować ze stanowiska, gdyby tego chciano. Rozmowa taka miała się odbyć na krótko przed udaniem się prezydenta w ubiegłym miesiącu w dziewięciodniową podróż zagraniczną.

Ministerstwo sprawiedliwości odmówiło komentarza w tej sprawie. W poniedziałek Trump skrytykował na Twitterze ten resort, wskazując, że powinien on forsować przed Sądem Najwyższym oryginalną, surowszą, a nie późniejszą złagodzoną wersję jego dekretu w sprawie zakazu wjazdu obywateli niektórych państw - choć sam podpisał w marcu tę drugą wersję.

Przedstawiciele administracji nie potwierdzili ani nie zdementowali doniesień prasy na ten temat. Podobne jak w przypadku Sessionsa sugestie pojawiały się także w odniesieniu od innych członków prezydenckiej ekipy, nie znajdując potem potwierdzenia.

Z Waszyngtonu Joanna Korycińska (PAP)