Do wypadku doszło na początku kwietnia w Mongu na zachodzie Zambii, gdzie na ludowe święto Kuomboka zostali zaproszeni zarówno prezydent, 61-letni Edgar Lungu, jak i przywódca opozycji 55-letni Hakainde Hichilema.

Hichilema, przywódca opozycyjnej Zjednoczonej Partii na rzecz Rozwoju Narodowego (UPND), w ciągu ostatnich 10 lat pięciokrotnie bez powodzenia startował w wyborach prezydenckich; w ostatniej dekadzie w Zambii zmarło dwóch urzędujących prezydentów, przez co poza regularnymi wyborami trzeba było urządzać przedterminowe głosowania.

Ostatnie dwie elekcje w styczniu 2015 i sierpniu 2016 roku przegrał Hichilema. Ostatnie wybory przegrał tak minimalnie, że zaskarżył ich wynik do Trybunału Konstytucyjnego, a kiedy ten odrzucił skargę, lider opozycji odwołał się do Sądu Najwyższego i zapowiedział, że dopóki nie wyda on wyroku, nie będzie uznawał w Lungu prawowitego prezydenta. Podobnie postąpili posłowie z jego partii, którzy w marcu ostentacyjnie zbojkotowali orędzie, jakie Lungu wygłaszał w parlamencie.

W kwietniu w Mongu kolumna samochodów, w której na festyn przyjechał Hichilema, nie ustąpiła drogi prezydenckiej kawalkadzie. Prokuratura zarzuciła Hichilemie, że celowo zatarasował drogę prezydentowi, czym naraził życie szefa państwa na niebezpieczeństwo. Trzy dni później 100 komandosów w środku nocy przypuściło szturm na rezydencję Hichilemy w Lusace. Przywódca opozycji i główny rywal prezydenta został aresztowany.

Reklama

Tej samej nocy zatrzymanych zostało jeszcze pięciu innych przywódców UPND. Cała szóstka stanęła przed sądem, gdzie oskarżono ich o próbę zamachu na prezydenta i zdradę stanu. W Zambii grozi za to od 15 lat więzienia do kary śmierci, a oskarżeni nie mogą występować przed sądem z wolnej stopy. Sąd nie wyznaczył jeszcze terminu rozprawy, ale władze osadziły Hichilemę i towarzyszy w najcięższym zambijskim więzieniu Mukobeko w Kabwe, z którego dopiero kilka dni temu zostali przewiezieni do zwykłego więzienia w Lusace.

Opozycja, obrońcy praw człowieka i przywódcy Kościoła katolickiego w Zambii nie mają wątpliwości, że aresztowanie i proces Hichilemy mają charakter polityczny, a Lungu chce w ten sposób pozbyć się rywala przed następnymi wyborami w 2021 roku. Zambijska konstytucja nie pozwala bowiem, by ktoś skazany prawomocnym wyrokiem mógł ubiegać się o stanowisko prezydenta. Przewodniczący Episkopatu Zambii arcybiskup Telesphore Mpundu pod koniec kwietnia zarzucił Lungu dyktatorskie skłonności, które sprawiają, że pod jego rządami demokracja w Zambii jest coraz bardziej zagrożona.

Niepodległa od 1964 roku Zambia, północna część Rodezji, byłej brytyjskiej kolonii, (południową jej część stanowi dzisiejsze Zimbabwe) od lat jest stawiana pozostałym krajom Afryki za wzór demokracji. Kraj przez ponad ćwierć wieku rządzony przez prezydenta Kennetha Kaundę zgodnie z powszechną w tamtych czasach w Afryce modą na jednopartyjne dyktatury, jako jeden z pierwszych na Czarnym Lądzie wprowadził wielopartyjną demokrację i wolne wybory. W 1991 roku, po wyborczej porażce, Kaunda przeszedł do historii jako jeden z pierwszych w Afryce prezydentów, którzy uznali wynik głosowania i dobrowolnie oddali władzę.

Kłopoty zaczęły się, gdy Zambia w krótkim czasie straciła dwóch urzędujących prezydentów – Levy’ego Mwanawasę (w 2008 roku) i Michaela Satę (w 2014 roku) - których śmierć nasiliła walkę o władzę. Lungu, których wyszedł z nich zwycięsko, od początku swoich rządów oskarżany jest o dyktatorskie skłonności. Podległe mu administracja, prokuratura i siły bezpieczeństwa prześladują opozycyjne partie, a zwłaszcza niezależnych, krytycznych wobec władz dziennikarzy i ich redakcje. Lungu odpiera krytykę, przybierając pozę przywódcy opierającego się dyktatowi Zachodu, który według niego pod pozorem walki o demokrację i prawa człowieka prowadzi neoimperialną politykę, mającą na celu utrzymanie kontroli nad gospodarkami, a zwłaszcza surowcami afrykańskich państw. Za swoich politycznych mistrzów zambijski przywódca uważa prezydenta Ugandy Yoweriego Museveniego i nieżyjącego premiera Etiopii Melesa Zenawiego, uchodzących w Afryce za wzór „dyktatorów oświeconych”.

Zambijscy obrońcy praw człowieka i opozycja liczyli, że Zachód wstawi się za Hichilemą i negocjując pożyczki dla przeżywającej gospodarcze kłopoty Zambii (drugi w Afryce i siódmy na świecie producent miedzi), wymusi na Lungu przestrzeganie demokratycznych zasad. Jednak w prowadzonych z Zambią rozmowach o prawie 1,5 mld dolarów pomocy MFW i Bank Światowy nie wspominają o sytuacji politycznej w kraju i nie uzależniają przyznania mu pieniędzy od przestrzegania przez Lungu zasad demokracji.

Wojciech Jagielski (PAP)