Status "dreamersów" reguluje ustawa wprowadzona za prezydentury Baracka Obamy, która chroni ich też przed deportacją.

Trump ma podjąć wkrótce decyzję w sprawie ewentualnej zmiany tego prawa, dotyczącego blisko 800 tys. osób. Rzeczniczka Białego Domu Sarah Huckabee Sanders poinformowała podczas piątkowego briefingu dla prasy, że prezydent ogłosi swą decyzję w tej sprawie we wtorek. Odmówiła jednak odpowiedzi na pytanie, czy obecna administracja uważa osoby, które zostały przywiezione do USA jako dzieci i wychowane w tym kraju, za Amerykanów czy cudzoziemców.

Nie jest jasne, jakie stanowisko zajmie Trump, który powiedział dziennikarzom zebranym w Gabinecie Owalnym: "Kochamy dreamersów".

W obronie ustawy z czasów Obamy wystąpili w piątek Ryan i republikański senator Orrin Hatch, którzy - jak pisze Reuters - dołączyli do rosnącej grupy Republikanów przeciwnych deportowaniu "dreamersów".

Reklama

"To są dzieciaki, które nie znają innego kraju, które zostały tu przywiezione przez rodziców i nie mają innego domu. I dlatego uważam, że musimy znaleźć (dla nich) ustawowe rozwiązanie" - powiedział Ryan.

W obronie młodych ludzi, którym grozi deportacja, jeśli Trump odwoła ustawę Obamy, wystąpili też prominentni biznesmeni, między innymi szef Facebooka Mark Zuckerberg, który napisał na swoim profilu: "Ci młodzi ludzie stanowią przyszłość naszego kraju i naszej gospodarki. To są nasi przyjaciele i nasze rodziny, uczniowie i młodzi liderzy naszych społeczności".

Podczas swojej ostatniej konferencji prasowej w Białym Domu Obama powiedział, że po złożeniu urzędu chce unikać komentowania polityki, ale zabierze głos, jeśli zagrożone będą fundamentalne amerykańskie wartości.

Podkreślił, że nie będzie milczał, jeśli nowa administracja będzie usiłowała przeforsować decyzję o deportacji dzieci nielegalnych imigrantów, które wychowały się w USA. "To zasługiwałoby na to, bym zabrał głos" - powiedział. Obama już wcześniej apelował do prezydenta elekta Donalda Trumpa, by tego nie robił.

"Dreamersi" (ang. marzyciele) to osoby w wieku kilkunastu lub dwudziestu kilku lat, które zostały nielegalnie przywiezione do USA jako dzieci i którym Obama przyznał na mocy dekretu prezydenckiego z 2012 roku czasową ochronę przed deportacją oraz pozwolenia na pracę.

Mimo swego nielegalnego statusu "dreamersi" ujawnili się, by otrzymać ochronę i płacić podatki. Otrzymali karty ubezpieczenia społecznego, czyli są w federalnej bazie danych, więc służbom imigracyjnym bardzo łatwo byłoby teraz te osoby namierzyć i deportować.

Podczas kampanii Trump zapowiadał deportację wszystkich nielegalnych imigrantów, których liczbę w Stanach Zjednoczonych szacuje się na około 11 milionów. (PAP)

fit/ mc/