Według niej popyt na ropę z OPEC w bieżącym roku obniży się o 4,2 proc. do 29,5 miliona baryłek dziennie. O ile jednak ropa gatunku Brent wyceniana jest na ponad 45 dol. za baryłkę, słodka ropa notowana w Nowym Jorku kosztuje niewiele ponad 35 dol., przynajmniej na tyle wyceniana jest w kontrakcie rozliczanym w lutym. Skąd bierze się niemal 10-dolarowa rozbieżność?

W USA zgromadzone zostały rekordowe zapasy ropy w rejonie, w którym dostarcza się notowany w Nowym Jorku gatunek WTI. Marcowy kontrakt wycenia ten surowiec już wyżej, ale ciągle z 4 dolarowym dyskontem do marcowego Brenta. A przypomnijmy, iż historycznie, to Brent był nieco tańszym gatunkiem. Teoretycznie, ceny powinny zbiegać do poziomu bliżej wyceny Brenta, ale jeśli sytuacja z zapasami nie będzie się normować, nie wykluczone, iż wyceny spotkają się gdzieś pośrodku.

Kolejna rozbieżność dotyczy wyceny kontraktów w czasie. W grudniowym kontrakcie gatunek WTI wyceniany jest na 65 proc. więcej niż w kontrakcie rozliczanym w lutym (po części z powodu oczekiwań na poprawę sytuacji w drugiej połowie roku). Sam ten fakt spowodował wzrost stawek za tankowce, gdyż część inwestorów decyduje się na magazynowanie ropy na morzu. Ponownie, to powinno oznaczać, że ceny krótkich kontraktów będą z czasem rosnąć, jednak nie wykluczone, że jeśli popyt będzie szybko się obniżał, nagromadzone zapasy dadzą odwrotny efekt.