"Uważam, że jak ktoś nie przychodzi, to traci szansę do swojej obrony i do pokazania swoich argumentów" - powiedział lider PSL w Polsat News.

Odniósł się też do tego, że w czwartek po południu Naczelny Sąd Administracyjny ma ogłosić decyzje ws. pierwszych czterech wniosków Gronkiewicz-Waltz o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego, czy decyzje reprywatyzacyjne wydaje prezydent miasta, czy komisja weryfikacyjna. Prezydent Warszawy swoją nieobecność na posiedzeniach komisji tłumaczyła właśnie sporem kompetencyjnym.

Kosiniak-Kamysz ocenił, że taka postawa - "nie skorzystanie z szansy, żeby powiedzieć co się zrobiło, tylko mówienie, żeby najpierw sprawę musi rozstrzygnąć sąd" jest "działaniem na swoją niekorzyść". "Myślę, że to niestawiennictwo też spowodowało, że dzisiaj możliwość obrony Hanny Gronkiewicz-Waltz jest dużo trudniejsza" - ocenił Kosiniak-Kamysz.

Dopytywany, co by zrobił na miejscu Platformy, powiedział, że skłaniałby prezydent Warszawy - niezależnie od decyzji NSA - żeby stawiła się przed komisją i "przedstawiła punkt po punkcie: co zrobiła, jakie podjęła kroki i co się działo". "Dzisiaj obraz jest taki, że czyściciele kamienic działali; była jakaś zmowa, która funkcjonowała, a urząd nie funkcjonował" - podkreślił prezes PSL. "Ja mam takie wrażenie, że jeżeli nie będzie twardej odpowiedzi (...), to to się skończy bardzo źle" - ocenił.

Reklama

Gronkiewicz-Waltz wnioski do NSA uzasadniała tym, że obecnie są dwa organy powołane do rozstrzygania spraw reprywatyzacyjnych: komisja oraz prezydent i w związku z tym nie ma możliwości, by prezydent był stroną w komisji. Uznała, że do czasu rozstrzygnięcia tego sporu przez NSA, komisja powinna zawiesić swe działania. Komisja odmówiła. Jej przewodniczący Patryk Jaki oceniał, że nie zachodzą przesłanki do zawieszenia postępowania. Uzasadniał, że trudno mu traktować wniosek prezydent stolicy o wstrzymanie postępowania do rozstrzygnięcia sporu, inaczej niż "próbę storpedowania prac komisji". Prezydent Warszawy za niestawiennictwo przed komisja już kilka razy została ukarana grzywnami po 3 tys. zł. (PAP)

autor: Dorota Stelmaszyczyk