Jak poinformował w czwartek wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL Łukasz Jankowski, przez dwa dni pod projektem zebrano 15 tys. podpisów. "Co więcej, wsparcie pacjentów czujemy bardzo mocno. Dość powiedzieć, że jedna z pacjentek rozpoczęła w dniu wczorajszym głodówkę w szpitalu na Prokocimiu, solidaryzując się z osobami głodującymi. I za to też chciałbym serdecznie podziękować" - powiedział.

Dodał, że 40 organizacji pacjenckich wystosowało do protestujących lekarzy propozycje "propacjenckiego podejścia do systemu ochrony zdrowia". "Wszyscy zgadzamy się, że 6,8 proc. PKB w trzy lata jest realne, jest potrzebne. Organizacje pacjenckie przedstawiły swoje propozycje. My te propozycje w pełni przyjmujemy. Propozycje dotyczące tego, jak mogłyby być wydatkowane środki ze zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia. Cieszymy się, że pacjenci są z nami" - powiedział Jankowski.

Projekt, przygotowany przez Porozumienie Zawodów Medycznych, skupiające kilkanaście zawiązków zawodowych, został przedstawiony w poniedziałek. Zaproponowano w nim, by docelowo na finansowanie ochrony zdrowia przeznaczano corocznie nie mniej niż 6,8 proc. PKB z roku poprzedniego. Zastrzeżono, że w 2018 r. na ten cel powinno być przeznaczone nie mniej niż 5,2 proc. PKB, w 2019 – 5,7 proc., a w 2020 r. – 6,2 proc. Autorzy projektu chcą, by nowe przepisy weszły w życie 1 stycznia 2018 r.

We wtorek rząd przyjął projekt autorstwa Ministerstwa Zdrowia, stopniowo zwiększający nakłady na ochronę zdrowia do 6 proc. PKB w 2025 r.; w 2018 r. na ochronę zdrowia będzie przeznaczone 4,67 proc. PKB; a rok później 4,86 proc. Nakłady na ten cel będą wzrastać w kolejnych latach: w 2020 r. - 5,03 proc, w 2021 r. - 5,22 proc., w 2022 r. 5,41 proc., w 2023 r. - 5,6 proc., a w 2024 - 5,8 proc. Docelowy poziom finansowania, czyli 6 proc. PKB, miałby zostać osiągnięty w 2025 r.

Reklama

Podczas konferencji prasowej postulaty protestujących rezydentów poparł prof. Cezary Szczylik, kierownik Kliniki Onkologii Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Podkreślał, że konieczne jest zwiększenie finansowania systemu ochrony zdrowia. "Jeżeli tego się nie dokona teraz, to czeka nas katastrofa. (...) Jeżeli dzisiaj nie zaprojektujemy ruchów na 5-10 lat do przodu, to za 5-10 lat ten system przestanie funkcjonować" - powiedział.

Szczylik zwrócił także uwagę na to, że w wielu mediach dyskusja na temat protestu ogranicza się do żądań rezydentów o pieniądze. "Proszę zwrócić uwagę, że oni najczęściej nie mówią o swoich zarobkach. Oni mówią, ile zarabiają. Ale oni tak naprawdę postulują o zwiększenie dofinansowania systemu opieki zdrowotnej. To jest życiowe zadanie dla tego kraju. I tylko dzisiaj, i tylko my razem, i tylko tutaj możemy zaapelować o mądrość na przyszłość" - powiedział.

Pytany przez dziennikarzy, czy lekarze nie powinni zastosować "ostrzejszą formę nacisku", Szczylik odpowiedział: "Jesteśmy w bardzo specyficznej sytuacji. My nie odejdziemy od pacjenta. Kłopot jest taki, że jeśli ja nie kliknę w klawisz i nie wygeneruję określonej procedury, to komputer nie wydrukuje skierowania na tomografię, tomografia nie zostanie wykonana. W związku z czym proszę zwrócić uwagę na to, w jak skomplikowanej sytuacji, i moralnej, i formalnej jesteśmy. To powoduje ogromną inercję takiego rozsądnego ruchu, bo lekarz nie odejdzie od pacjenta i nie będzie obojętny losowi pacjenta. W związku z czym na pewno tego typu formy radykalne, one są nam generalnie obce".

W czwartek protestujący poinformowali, że obecnie w całej Polsce głodują 82 osoby. Protestujący domagają się zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat i podwyższenia wynagrodzeń rezydentów do 1,05 średniej krajowej. Chcą także powołania zespołu, który zająłby się analizą i renegocjacją przepisów ustawy regulującej minimalne wynagrodzenia pozostałych pracowników ochrony zdrowia.(PAP)

autorzy: Paweł Dembowski, Olga Zakolska

edytor: Agata Szczepańska