Polityka historyczna wymaga czasu i dużych nakładów finansowych; w ramach polskiej polityki historycznej należy inwestować w duże epickie produkcje filmowe, konieczna jest działalność muzealna i polskich instytutów za granicą – uważa politolog, prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski.

Polska jest dopiero na początku odwracania zaniedbań wynikających z niewoli sowieckiej, a także zaniedbań ostatnich ponad 20 lat – ocenił Żurawski vel Grajewski, ekspert z Uniwersytetu Łódzkiego.

„Jak każda polityka, aby była skuteczna, wymaga dużych nakładów finansowych, a w przypadku polityki historycznej, której celem jest wytworzenie zmian świadomościowych, wymaga czasu – a zatem pieniędzy i czasu. Rezultatów tego nie osiągnie się szybko i bez nakładów” - uważa politolog.

Jego zdaniem należy inwestować w duże epickie produkcje filmowe, bo to najszybciej dociera do odbiorcy, szybciej niż konferencje akademickie czy rzetelne opracowania naukowe.

Reklama

„Oczywiście bez nich nie da się stworzyć później owych środków popularyzujących, ale to jest jedynie wstęp, z całą świadomością konieczności jego stworzenia, a jednocześnie świadomością faktu, że on sam w sobie nie zmieni obrazu szerokich rzesz opinii publicznej” - dodał.

W ramach polityki historycznej konieczna jest także – w ocenie eksperta - działalność muzealna oraz polskich instytutów za granicą, fundowanie stypendiów zarówno dla zagranicznych badaczy, jak i dla studentów, aby mogli oni sami stać się później przekaźnikiem rzeczywistości, którą poznają.

„Innymi słowy jest to polityka bardzo długodystansowa, ze zróżnicowanym instrumentarium i niezwykle kosztowna” - zaznaczył prof. Żurawski vel Grajewski.

Politolog przytoczył słowa marszałka Józefa Piłsudskiego, że „historię swoją piszcie sami, bo jeśli jej nie napiszecie, napiszą ją za was inni i źle”. Zdaniem politologa ta teza się sprawdza, tymczasem zaniedbania sięgają wielu lat.

„Polska jest dopiero na początku odwracania zaniedbań wynikających z niewoli sowieckiej i także zaniedbań ostatnich ponad 20 lat, w związku z czym proces będzie długi, kosztowny i rezultaty zapewne satysfakcjonujące będziemy oglądać w następnym pokoleniu” - ocenił.

W jego ocenie można podziwiać skuteczność polityki historycznej Niemiec i Izraela, natomiast trudno mówić o możliwości wzorowania się na nich z uwagi na różnice potencjałów i punktu startu – w przypadku Izraela braku zaniedbań, a w przypadku Niemiec z kolei - zupełnie innego punktu startu z pozycji rzeczywistego sprawcy masowych zbrodni.

Politolog wyraził opinię, że trzeba przyjrzeć się choćby polityce Wielkiej Brytanii czy USA. Jak podkreślił, historię Tudorów czy II wojny światowej w Wielkiej Brytanii opowiada się w zasadzie raz na dekadę jakimś potężnym filmem, w USA jest podobnie – powstają wielkie produkcje filmowe o wojnie secesyjnej czy wojnie o niepodległość Stanów Zjednoczonych.

„Pewnie Polacy byliby zdziwieni, gdyby im powiedzieć, że ostatni film o Kościuszce w Polsce powstał w roku 1938, o Powstaniu Listopadowym w ogóle nigdy nie powstał, o Legionach Piłsudskiego mamy mieć, a o Legionach Dąbrowskiego mamy fragmenciki w „Popiołach” Andrzeja Wajdy z lat 60. To jest skala zaniedbań w Polsce” - ocenił politolog.

Jego zdaniem przykładem olbrzymiego zaniedbania jest choćby fakt, że cały region Europy Środkowej występuje w debacie publicznej na świecie czy w Europie jako tzw. młode demokracje. A tymczasem Polska i Węgry mają najstarsze tradycje parlamentarne, porównywalne tylko do brytyjskich i skandynawskich.

„Jeśli powiedzieć Europejczykom, że Uniwersytety w Krakowie, Pradze i Peczu, czyli polski, czeski i węgierski są starsze od najstarszego uniwersytetu na terenie obecnych Niemiec, to też wszyscy będą zdziwieni” - dodał.

Zdaniem eksperta to wszystko jest do opowiedzenia. „Do opowiedzenia jest historia parlamentaryzmu polskiego, historia tolerancji religijnej. Cała ta opowieść o wielkiej kulturze obywatelskiej zarówno dawnych krajów Rzeczypospolitej, jak i dawnych krajów Korony Św. Stefana i do momentu podboju habsburskiego krajów Korony Św. Wacława, czyli historycznych Czech – to wszystko jest do przekazania” - uważa prof. Żurawski vel Grajewski.

Zwrócił uwagę, że podobnie jest w przypadku historii II wojny światowej. Podał przykład gier komputerowych, gdzie symbolem ruchu oporu jest francuski ruch oporu, a jedyne Państwo Podziemne i największa armia podziemna w Europie – polska Armia Krajowa - faktycznie prawie nie istnieje.

„W ogóle historia II wojny światowej na naszym obszarze, gdzie funkcjonuje parę stereotypów w postaci Polski jako miejsca zagłady, zbrodni niemieckich, które dotyczyły w istocie Żydów, a poza tym jeszcze Rosjan, pod którym to terminem rozumie się poddanych Związku Sowieckiego, nie bacząc na to, że okupacja niemiecka najdłużej trwała, a zatem najwięcej ofiar przyniosła na terenach ukraińskich i białoruskich, a nie wielkoruskich czyli rosyjskich. Więc cała ta sytuacja jest silnie zmitologizowana w przekazie ogólnoświatowym i wymaga urealnienia” - podkreślił politolog.

Jego zdaniem to jest do odrobienia. Jest to „cała zaginiona cywilizacja”, którą trzeba opowiedzieć wszystkimi możliwymi sposobami - od filmów przez gry komputerowe, po instrumenty naukowe i działalność państwową w rodzaju państwowo-sponsorowanych instytutów kultury polskiej za granicą.

Nad tym – w jego ocenie - powinna pracować nie tylko Polska, ale wszystkie narody Europy Środkowej, pamiętając także o tym, że jest to pole bitwy politycznej z innymi podmiotami, w tym również w obliczu drastycznej wojny hybrydowej, którą prowadzi Rosja i usiłuje wykorzystać negatywny obraz naszych narodów.

„W interesie Rosji leży wręcz pokazanie nas jako sojuszników nazistowskich Niemiec i Rosji jako jedynego podmiotu, który to wszystko porządkował i wręcz cywilizował. I tu występuje pewna wspólnota interesów rozmaitych graczy, stąd zadanie jest bardzo trudne” - zakończył prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski.

>>> Czytaj też: Ekspert o decyzji GPRE: Globalne firmy chętnie otwierają w Polsce biura