Udostępniamy nagranie wideo:

https://wideo.pap.pl/videos/26467/

Cztery lata temu, 18 marca 2014 r. na Kremlu podpisano uroczyście akt o przyłączeniu Krymu do Rosji. Proces aneksji Krymu rozpoczął się w ostatnich dniach lutego 2014 r., gdy rosyjscy żołnierze w nieoznakowanych mundurach (słynne już „zielone ludziki”) przejmowali strategiczne obiekty ukraińskiej armii i lokalnych władz. Współpracujący z Moskwą separatyści 16 marca 2014 r. zorganizowali referendum, którego wyniki uznano za podstawę do przejęcia półwyspu przez Rosję.

Zdaniem kierownika zespołu Białorusi, Ukrainy Mołdawii w Ośrodku Studiów Wschodnich Wojciecha Konończuka aneksja Krymu była wydarzeniem nieoczekiwanym, które trzeba "widzieć w kontekście rewolucji na Majdanie, ucieczki byłego prezydenta Wiktora Janukowycza i pewnego poczucia porażki, jaka zapanowała na Kremlu czy w Rosji".

Reklama

Ekspert wyjaśnił, że "Rosjanie zrozumieli, że demokratyczna rewolucja na Ukrainie jest, delikatnie mówiąc, nie na rękę Rosji, że Ukraina skręca w tę stronę, która jest niekorzystna dla nich i tak na prawdę zawładnęli chęcią, aby dokonać, jak najszybciej, zemsty".

Konończuk ocenił też, że "Kreml był zawsze bardzo specyficznym regionem Ukrainy, więc (Rosjanie-PAP) uderzyli tam, gdzie wiedzieli, że Ukrainę zaboli". I dodał: "Bardzo szybko, w kilka dni dokonali aneksji, a w związku z tym, że mieli tam swoje wojska wcześniej, rosyjską Flotę Czarnomorską, to zadanie mieli ułatwione".

Według eksperta była to specyficzna operacja w dziejach konfliktów zbrojnych, a może wręcz w historii świata. "Nie doszło do ofiar śmiertelnych. Państwo ukraińskie oddało Półwysep Krymski bez jednego wystrzału, mimo tego, że w tym regionie stacjonowały jednostki ukraińskie, to one nie dostały rozkazu, żeby wystąpić przeciwko rosyjskim okupantom, więc Krym trafił w ręce Rosji bez rozlewu krwi" – wskazał.

Konończuk zwrócił także uwagę na to, że po aneksji Krymu rozpoczął się konflikt w Donbasie. I dodał: "Dzisiaj uwaga opinii publicznej na Ukrainie i dużej części światowej opinii publicznej jest zwrócona raczej na wschodnią Ukrainę niż na Krym. Zwykle o Krymie niemal wszyscy zapominają, więc na agendzie negocjacji rosyjsko-zachodnich Krym jako problem dzisiaj nie istnieje".

Ekspert wyraził opinię, że trudno przypuszczać, kiedy temat Krymu mógłby wrócić, zwłaszcza w sytuacji, kiedy "Rosjanie mówią, że temat jest zamknięty i nie ma o czym rozmawiać".

Jednocześnie podkreślił, że nikt, poza samą Rosją, nie uznał Krymu jako części Federacji Rosyjskiej. "Państwa europejskie oczywiście uznają, że jest to, w myśl prawa międzynarodowego, integralna część państwa ukraińskiego" - powiedział Konończuk.

Jak przypomniał: "Bezpośrednio po konflikcie, po aneksji przez Rosję Krymu, ok. kilkunastu tysięcy Tatarów krymskich opuściło półwysep, uciekając przed represjami. Osiedlili się najczęściej w innych częściach Ukrainy". I dodał, że "wyjechało też kilkanaście tysięcy Ukraińców, którzy też z powodów politycznych przenieśli się do innych regionów Ukrainy".

Z kolei - jak mówił Konończuk - "od pewnego czasu otrzymujemy sygnały, że Rosjanie prowadzą politykę kolonizowania Półwyspu Krymskiego". I wskazał, że "przesiedlają tam osoby z centralnej części Rosji i też trzeba pamiętać, że kilka tysięcy rosyjskich urzędników tam przyjechało w ciągu ostatnich czterech lat".

W ocenie eksperta Rosjanie próbują doprowadzić do zmiany w sytuacji demograficznej na swoją korzyść. "Rosjanie próbują stworzyć z Krymu taki modelowy region rosyjski" - powiedział.

Konończuk podkreślił, że od 2014 r. "Rosjanie przeznaczyli wielkie środki finansowe na to, żeby zmodernizować drogi, lotnisko, pokazać mieszkańcom Krymu, że się o nich troszczą". I dodał: "w skali wydatków państwa rosyjskiego może to nie jest bardzo wiele, natomiast chodzi też o stworzenie przekonania wśród mieszkańców Krymu, że decyzja o tym, że Krym ma być częścią Federacji Rosyjskiej, była słuszna". (PAP)