Dzisiejsza Ameryka ma dwa fundamentalnie ważne i bardzo różniące się od siebie kulturowe oraz intelektualne centra. Pierwsze z nich to Waszyngton oraz jego otoczenie. Drugi – rejon Zatoki San Francisco. Ich kolizja to kwestia czasu - pisze Tyler Cowen.

Nie tak dawno temu brałem udział w nieformalnej sesji w San Francisco na temat tego – mówiąc ogólnie – jak uczynić świat lepszym miejscem do życia. Większość uczestników spotkania pochodziła z obszaru zatoki San Francisco oraz reprezentowała branżę technologiczną. Byłem zdumiony, jak bardzo ich poglądy i perspektywy różniły się od tego, z czym spotkałem się, żyjąc w Północnej Wirginii, położonej zaraz obok Waszyngtonu.

Wielu uczestników prezentowało swoje wizje lepszego świata i zupełnie innej przyszłości, np. pomysł, aby czołowi naukowcy mogli działać bez ograniczeń finansowych. W czasie spotkania sugerowano, że można znaleźć sposoby, aby urzeczywistnić te pomysły. Tymczasem moje podejście, co jest być może nieco wstydliwe, było bardziej legalistyczne. Otóż cały czas zastanawiałem się, w jaki sposób można zmienić prawo, aby doprowadzić do zmian zachowania w biurokracji i osiągnąć efekt, ale ze słabszym efektem końcowym.

Podstawowym wnioskiem, który wyniosłem z tego spotkania, było przekonanie, że dzisiejsza Ameryka ma dwa fundamentalne i naprawdę różniące się od siebie kulturowe oraz intelektualne centra. Pierwsze z nich to Waszyngton oraz jego otoczenie. Drugi – rejon Zatoki San Francisco oraz, jeśli mogę nieco nagiąć geografię, Seattle.

Reklama

Waszyngton to centrum myślenia legalistycznego, którego znaczenie rośnie wraz ze wzrostem regulacji państwowych i stanowych. Tutaj to prawnicy i politycy są inżynierami zachęt i pomysłów, nawet jeśli nie zawsze wiedzą, jak dokładnie je wyrazić. Ich wysiłki opierają się na szeregu ekspertyz prawnych, gospodarczych, politycznych, zw. z opinią publiczną oraz biurokracją. Jeśli np. rozmawiamy ze specjalistą z Departamentu Skarbu na temat przyspieszonej amortyzacji podatkowej, działania i wiedza tej osoby mogą być imponujące, pomimo, że końcowy efekt tych działań będzie przefiltrowany przez rozmaite polityczne wpływy i ograniczenia.

Waszyngton stał się także coraz bardziej znaczącym centrum medialnym, gdzie rozpoczynało się wiele retorycznych bitew o przyszłość kraju. Prezydent Donald Trump dodatkowo zwiększył ten wpływ, przenosząc się do Waszyngtonu, pomimo, że jest wspomagany przez Twittera – produkt kultury San Francisco.

Biorąc pod uwagę fakt, że największym osiągnięciem intelektualnym USA jest konstytucja, to czy jest wielkim zaskoczeniem, że to właśnie Waszyngton – symboliczna i faktyczna ojczyzna konstytucji – stał się tak ważnym miastem?

Waszyngton jest także jedyną w USA metropolią, gdzie elity intelektualne są mniej lub bardziej równomiernie podzielone pomiędzy prawicę, a lewicę, co sprawia, że miejsce to ma duży potencjał różnorodności.

Tymczasem w obszarze Zatoki San Francisco mieszka wielu inżynierów, którzy są w stanie stworzyć szybko skalowane produkty i usługi. Rejon ten dał nam systemy operacyjne, wyszukiwarki internetowe, komputery osobiste, smartfony, aplikacje, Facebooka, Amazona i wiele innych. To tutaj urzeczywistnia się stara amerykańska mentalność typu „can-do” („da się to zrobić”), wspomagana przez prawo Moore’a oraz nowe metody organizacji pracy i motywacji pracowników.

Wszystko to jest realizowane w tych obszarach gospodarki, które nie są mocno uregulowane oraz tam, gdzie firmy mogą osiągać swoje cele, bez uprzedniego otrzymywania pozwolenia od innego centrum intelektualnego w Ameryce.

Te nowe usługi są tworzone w oparciu o ekspertyzy technologiczne, ale wymagają także zdolności do wyobrażenia sobie, że w jaki sposób przyszłość może wyglądać zupełnie inaczej. To w gruncie rzeczy umiejętność filozoficzna i ideologiczna, choć nie zawsze bywa postrzegana w tych kategoriach.

Jeśli chodzi o liderów w tych ośrodkach, to w Waszyngtonie są to przede wszystkim rodowici Amerykanie, zaś w Zatoce San Francisco – często imigranci. Waszyngton jest „stary”, Zatoka San Francisco w tym sensie „młoda”, co obrazuje kolejne różnice w obszarze amerykańskiego doświadczenia.

Tradycyjnie to Nowy Jork w oczach Amerykanów odgrywa rolę kulturowego i intelektualnego centrum USA, ale to uległo zmianie. Oczywiście Nowy Jork wciąż dominuje w wielu obszarach, przede wszystkim w sektorze sztuki, ale nie jest to najbardziej wpływowa czy innowacyjna cześć współczesnego amerykańskiego „ducha czasów”.

W mojej osobistej opinii najbardziej interesujące rozmowy, jakie ostatnio prowadziłem, odbywały się albo w Waszyngtonie, albo w San Francisco. 20 lat temu tak nie było.

Te dwa nowe intelektualne i kulturowe centra w USA rozwiały się w dużej mierze po osobnych torach, ze swoimi wadami i zaletami, jednocześnie ignorując się nawzajem tak bardzo, jak to tylko możliwe. Można stwierdzić, że w większości był to korzystny proces, gdyż dzięki niemu Amerykanie mają dziś do dyspozycji dwa różne sposoby myślenia.

Ale niezależność obu ośrodków nie będzie trwała wiecznie. Skala regulacji będzie się zwiększać, obejmując także obszar technologii. Z kolei technologie tak bardzo rozpowszechniają się w naszym życiu, jak choćby samochody autonomiczne czy technologiczna możliwość wpływania na wybory, że w końcu zostaną uregulowane prawnie.

Byłoby idealnie, gdyby powstała synteza mocnych stron technologii i podejścia legalistycznego, które dominuje w rządzie federalnym. Ale modele Zatoki San Francisco i model Waszyngtonu są zbudowane na tak różnych zasadach, że reprezentanci obu tych podejść nie za dobrze się rozumieją. Możliwe, że doświadczymy twardego przebudzenia, gdy Amerykanie zdadzą sobie sprawę z tego, że dwa najbardziej wpływowe centra intelektualne ciągną ich kraj w zupełnie odmiennych kierunkach.

>>> Czytaj też: Wojna handlowa to przy tym nic. Chiny chcą wygrać wyścig technologii komputerów kwantowych