Z konstytucyjnego punktu widzenia, w policjanci w Stanach Zjednoczonych nie potrzebują nakazu przeszukania – ci, którzy podali swoje DNA bazom danych, nie mogą liczyć na prywatność.

O tym traktuje artykuł Ephrat Livni na portalu Quartz, która przywołuje tekst z Annals of Internal Medicine, wydany przez US National Institutes of Heath, którego autorami są etycy Benjaminem Berkmanem i Christine Grady oraz prawnik Wynter Miller. Wskazują oni na kwestie etyczne związane z korzystaniem z publicznych baz danych genetycznych w dochodzeniach kryminalnych.

Z jednej strony, publiczne bazy genealogicznych danych pomogły śledczym w wykryciu trudnych przypadków i wyśledzeniu morderców, którzy przez dziesięciolecia nie zostali ukarani.

Z drugiej strony, poleganie na danych genetycznych może stwarzać nowe problemy. Tego rodzaju dowody są bardzo delikatne. „Dowód może być nieakuratny, jeśli zostanie zebrany bez należytej staranności” – ostrzegają autorzy NIH. Błędy są łatwe do popełnienia. Pokazuje to np. sprawa morderstwa w Niemczech, gdzie analiza genetyczna dowodów zebranych wraz z zanieczyszczonym wacikiem doprowadziła policję do błędnego nakierowania na społeczności romskie. Innym przykładem może być głośna sprawa uniewinnionego Tomasza Komendy.

Reklama

Jeśli chodzi o wykorzystanie baz danych w USA, w kwietniu policja kalifornijska ogłosiła, że w końcu aresztowała podejrzanego w tzw. sprawie Golden State Killer po tym, jak przesłała dziesięcioletnie dowody genetyczne do bazy open source, GEDmatch. Zidentyfikowali genetyczne drzewo genealogiczne, do którego należało analizowane DNA; ostatecznie śledczy skupili się na jednym podejrzanym. Poszukiwanym mordercą okazał się Joseph James DeAngelo, były policjant, którego podejrzewa się o 12 morderstw, 50 gwałtów i ponad 100 włamań popełnionych w latach 1974-1986.

W maju zaś stanowe organy ścigania w Waszyngtonie wykorzystały GEDmatch do zamknięcia dochodzenia w sprawie przestępstwa z 1987 roku. William Earl Talbott II został aresztowany za brutalne morderstwo kanadyjskiej pary. To skłoniło redakcję Wired do stwierdzenia, że „kluczem do rozwikłania nierozwiązanych przypadków mogą być serwisy genealogiczne”.

Autorzy z NIH nie kwestionują przydatności tych stron, ale są bardziej ostrożni. Ostrzegają użytkowników, że nawet jeśli zechcą, teoretycznie, przesłać swoje dowody do publicznej bazy danych, która jest dostępna dla śledczych w sprawach karnych, powinni oni zrozumieć, z czego się rezygnują.

Witryny oferują różne stopnie prywatności. Na przykład 23andMe i Ancestry nie będą dzielić się informacjami genetycznymi z organami ścigania bez nakazu sądowego. Ale publiczne strony oferujące dostęp do baz DNA mogą to zrobić – nie mają konkretnych przepisów w swoich warunkach korzystania z usług dotyczących możliwości wykorzystywania danych w dochodzeniach kryminalnych.

Same portale nie zawsze są świadome, w jaki sposób – jeśli w ogóle – organy ścigania mogą wykorzystać przechowywane przez nie DNA. Według redakcji Wired, GEDmatch nie musiał dać zezwolenia policji w Kalifornii na korzystanie z jej bazy danych w dochodzeniu Golden State Killer. Policja nie musiała uzyskać pozwolenia, ponieważ baza danych jest publiczna. Dopiero po aresztowaniu serwis wydał oświadczenie dla użytkowników, że ich dane wykorzystano właśnie w dochodzeniu.

Autorzy artykułu NIH uważają, że powinna istnieć oddzielna sekcja we wszystkich umowach tym podobnych serwisów, która omawia zgodę na udział w śledztwach kryminalnych, czego użytkownicy nie mogą po prostu zignorować.

W sprawie Talbott, śledczy rozmawiali z GEDmatch z wyprzedzeniem o wykorzystaniu informacji zebranych od blisko 1 miliona użytkowników. 20 maja, po ogłoszeniu aresztowania Talbotta, firma zmieniła warunki korzystania z usługi, a teraz oświadcza, że przekaże dane organom ścigania, jeśli zostanie złożony nakaz lub jeśli będzie chodziło o identyfikację osoby zmarłej lub podejrzanego w przypadku przestępstwa z użyciem przemocy, co GEDmatch definiuje jako „zabójstwo lub napaść na tle seksualnym”.

Jednak dowody DNA nie wskazują, że dana osoba popełniła przestępstwo. Dowodzi to jedynie, że materiał genetyczny danej osoby został znaleziony w określonym miejscu. Osoba ta mogła nie być obecna podczas popełnienia przestępstwa lub nie być winna, co oznacza, że dowody powinny być traktowane z rezerwą. Na pewno nie wystarczą, by uzasadnić wyrok skazujący.

Władze USA nie chcą przyznać, że polegają na publicznych bazach danych DNA. „Jeśli organy ścigania używają tej technologii, konieczne jest przyjęcie sformalizowanych standardów i mechanizmów odpowiedzialności” – argumentują naukowcy. Bioetycy uważają, że należy ograniczyć wykorzystanie dowodów DNA. Ogólnie rzecz biorąc, twierdzą, że powinno to być ostatecznością, a nie podstawowym narzędziem śledczym.

>>> Czytaj też: Sądowe DNA bez tajemnic. Niesłusznie skazani przez naukę