Fala zwolnień ogarnie polskie banki. Na bruku wylądować może nawet 12 tys. zatrudnionych tam osób. Już w piątek zwolnienie 580 pracowników zapowiedział bank BPH, dziś redukcję 200 osób DnB Nord. "To dopiero początek" - mówi „Dziennikowi” Krzysztof Rybiński były wiceprezes NBP.

Piątek 13 lutego był feralnym dniem dla pracowników Kredyt Banku. Dwa dni wcześniej zarząd bank zawiadomił, że ma zamiar zwolnić 300 osób, a z kolejnymi 200 osobami nie przedłuży umowy. W pechowy piątek zwolnienia potwierdzili kierownicy oddziałów.

Jeszcze nie wiadomo kto konkretnie straci pracę, ale blady strach padł szczególnie na pracowników zajmujących się sprzedażą i analizami kredytowymi, bo to oni mogą pójść na pierwszy ogień zwolnień.

"Wprawdzie banki zanotowały w ubiegłym roku niezłe wyniki, ale widząc jak z miesiąca na miesiąc spadają obroty - szczególnie w kredytach hipotecznych - wolą przygotować się na chude lata" - mówi "Dziennikowi" analityk Open Finance Mateusz Ostrowski.

Reklama

Trwa wielkie ociosywanie polskiej bankowości z przerostów zatrudnienia. W tym roku liczba bankowców ma według analityków spaść nawet o 7 procent. To oznacza, że w bankach będzie zatrudnionych nawet o 12 tys. mniej pracowników.

"Redukcje w zatrudnieniu dotkną przede wszystkim te banki, które w ostatnim czasie dynamicznie rozwijały sieć oddziałów, a także te, które specjalizowały się w udzielaniu kredytów hipotecznych” - mówi Ostrowski.

Zwolnienia zapowiedziały już: PKO BP - 1722 osób; BPH - 580 osób; NBP - 343 osób; Getin Bank - 400 osób; DnB Nord - 200 osób; BZ WBK i Millennium na razie zamroziły rekrutację.

Joanna Dargiewicz

Więcej w Dzienniku.pl