Sytuacja na rynku ropy naftowej zaczyna się komplikować. Mamy coraz więcej sygnałów, że obserwowane od dwóch miesięcy silne spadki cen tego surowca dobiegają do końca. To zła informacja dla kierowców, którzy praktycznie w ogóle nie odczuli 30 proc. spadku cen benzyny na rynku hurtowym - pisze Marcin Lipka, główny analityk Cinkciarz.pl.

Rośnie ryzyko, że na czwartkowym spotkaniu OPEC+ w Wiedniu zostanie ogłoszone poważne zmniejszenie poziomu wydobycia ropy naftowej. Ta wiadomość prawdopodobnie przełożyłaby się na wzrost cen ropy naftowej i niewykluczone, że odmiana Brent poszybowałaby do ok. 70-75 dolarów za baryłkę.

Nadwyżka podaży nad popytem

Spektakularne wzrosty wydobycia ropy naftowej w USA w ostatnich miesiącach, wyższa produkcja tego surowca w niespokojnych regionach świata (Wenezuela, Libia) oraz wysoka podaż z Arabii Saudyjskiej i Rosji przyczyniły się do wyraźnego wzrostu zapasów ropy na świecie.

Nie spełnił się natomiast scenariusz o załamaniu eksportu z Iranu, dzięki temu, że USA pozwoliły na częściowe wyłączenie z sankcji kluczowych nabywców „czarnego złota” oferowanego przez Teheran.

Reklama

W rezultacie według listopadowych szacunków Międzynarodowej Agencji Energetycznej (IEA) zapasy ropy w czwartym kwartale br. będą rosły w tempie ok. 700 tys. baryłek dziennie (b/d). W przypadku utrzymania wydobycia przez OPEC (wraz z Iranem) na niezmienionym poziomie nadwyżka w I kwartale 2019 r. wzrosłaby do 2,0 mln b/d i utrzymałaby się powyżej 1 mln b/d aż do końca 2019 r. Na to producenci z OPEC+ nie mogą sobie pozwolić.

Saudyjsko-rosyjski wybuch radości

Mimo oczekiwanego zmniejszenia eksportu przez Iran pozostawienie wydobycia na niezmienionym poziomie przez Arabię Saudyjską i Rosję powodowałoby nadal wzrost zapasów i niższe ceny. Stąd na czwartkowym szczycie OPEC+ w Wiedniu prawdopodobnie kartel oraz Rosja zdecydują się na cięcie produkcji.

Trudno powiedzieć ile ono będzie wynosić, ale biorąc pod uwagę niesamowicie dobry humor prezydenta Putina oraz saudyjskiego następcy tronu Mohammada bin Salmana podczas szczytu G20 (media obiegło wideo, na którym obaj przywódcy przybijają piątkę) można oczekiwać, że Rosjanie zdecydują się na względnie głębokie ograniczenie wydobycia. Chociaż Moskwa jest ogólnie mniej skłonna do ograniczeń wydobycia niż inni przywódcy krajów naftowych niewykluczone, że przychyli się do stanowiska Rijadu.

Organ doradczy OPEC (Economic Commission Board) zasugerował cięcie produkcji nawet o 1,3 miliona b/d. To byłoby dość dużo, zwłaszcza biorąc pod uwagę ryzyka dla wydobycia związane z sytuacją Wenezueli, Libii oraz Iranu. Również wydobycie w USA może spowolnić. Wydaje się, że już cięcie w granicach 1 miliona b/d może spowodować wzrosty cen tego surowca, zwłaszcza że mniejsze wydobycie też jest oczekiwane z Kanady.

Mniej ropy z Kanady

Od miesięcy Kanadyjczycy mają problemy z transportem ropy z bogatej w surowiec Alberty. Pełne magazyny, brak wystarczającej liczby rurociągów i ograniczone możliwości wykorzystania kolei do dostarczenia ropy rafineriom w USA spowodowało załamanie cen ropy Western Canadian Select. Była ona momentami notowana po kilkanaście dolarów za baryłkę, podczas gdy inne rodzaje ropy były kilkukrotnie droższe.

Kanada zdecydowała się więc na ograniczenie wydobycia ropy o ponad 300 tys. b/d, by zredukować przepełnione magazyny i nie sprzedawać surowca po zaniżonej cenie. Chociaż 300 tys. b/d dziennie to zaledwie 0,3 proc. globalnego popytu to jednak w przypadku silnych cięć OPEC+ może przyczynić się do zwiększenia rynkowych napięć.

Polscy kierowcy znowu poszkodowani

Jeżeli dojdzie do cięcia wydobycia ropy przez OPEC i Rosję w okolicach 1,3 miliona b/d można spodziewać się wzrostu cen ropy Brent nawet do ok. 70-75 dol. za baryłkę w kolejnych tygodniach. To mogłoby spowodować, że bardzo powolne spadki cen paliw w Polsce (najwolniejsze w całej UE) ulegną zatrzymaniu i kierowców zupełnie ominie 30 proc. spadek cen benzyny na rynku hurtowym obserwowany w ostatnich dwóch miesiącach.

>>> Polecamy: Znakomite nastroje na GPW. WIG20 najwyżej od trzech miesięcy