Rozmowy odbywały się w duchu wzajemnego zrozumienia; dotyczyły handlu, ale też zagadnień systemowych - podkreślono w opublikowanym w czwartek na stronie ministerstwa komunikacie. Zaznaczono w nim też, że delegacja amerykańska i chińska uzgodniły, iż "pozostaną w bliskim kontakcie".

Trwające od poniedziałku do środy rozmowy przedstawicieli USA i Chin w sprawie relacji handlowych były pierwszymi negocjacjami dwustronnymi od czasu grudniowego spotkania prezydenta USA Donalda Trumpa i prezydenta ChRL Xi Jinpinga w Buenos Aires, gdy podjęto decyzję o 90-dniowym "rozejmie" w chińsko-amerykańskiej wojnie celnej.

Pozytywnie o rozmowach w Pekinie wyraziła się w środę również strona amerykańska. "Delegacja USA kończy prowadzone w Pekinie negocjacje handlowe z przedstawicielami władz Chin i po kilku dobrych dniach powróci w środę do kraju" - poinformował członek amerykańskiej delegacji, wiceminister rolnictwa Ted McKinney.

Steven Winberg, urzędnik Departamentu Energii USA, powiedział reporterom, że dyskusje w ciągu poprzednich 2 dni "poszły dobrze" i zostały przedłużone.

Reklama

"Pozytywne doniesienia z rokowań handlowych stanowią impuls do zakupu ryzykownych aktywów - to jest to, czego potrzebuje światowa gospodarka" - ocenił w środę Chris Scicluna, szef działu badań ekonomicznych w Daiwa Capital Markets w Londynie.

Agencja Reutera pisze o sygnałach świadczących o postępach poczynionych podczas rozmów w sprawie m.in. amerykańskich towarów rolnych i surowców energetycznych oraz zwiększonego dostępu do rynków chińskich. Jednak według osób zaznajomionych z przebiegiem negocjacji sytuacja wygląda gorzej, jeśli chodzi o chińskie reformy strukturalne i sposób ich egzekwowania. Administracja USA domaga się tych zmian w celu powstrzymania kradzieży i wymuszonego transferu amerykańskich technologii, o które oskarża Pekin.

Chiny i USA toczą spór, określany przez chińskie ministerstwo handlu jako największa wojna handlowa w historii gospodarki. Waszyngton wprowadził już karne taryfy na chiński eksport do USA wart 250 mld dolarów rocznie, na co Pekin odpowiedział cłami na amerykańskie produkty warte 110 mld dolarów rocznie.

Prezydent Donald Trump zapowiadał, że jeśli strony nie dojdą do porozumienia przed wygaśnięciem rozejmu na początku marca, podniesie z 10 do 25 proc. cła na chiński import o wartości 200 mld dolarów rocznie, i to w czasie, gdy chińska gospodarka znacząco spowalnia. We wtorek wieczorem Trump na Twitterze pisał jednak, że "rozmowy z Chinami idą bardzo dobrze!".

Na czele amerykańskiej delegacji stał zastępca przedstawiciela USA ds. handlu Jeffrey Gerrish, a w jej skład weszli wiceszefowie resortów rolnictwa, handlu, energii i finansów oraz wysocy rangą przedstawiciele Białego Domu. Chińskiej delegacji przewodniczył wiceminister handlu Wang Shouwen, chociaż w poniedziałek na rozmowach pojawił się także wicepremier i ważny doradca chińskiego prezydenta Liu He.

Państwowy chiński dziennik "China Daily" napisał w środę, że Państwu Środka zależy na zakończeniu sporu handlowego z USA, ale nie pójdzie ono na żadne "nierozsądne ustępstwa", a ewentualne porozumienie wymaga kompromisów od obu stron. Rząd Chin niezmiennie stoi na stanowisku, że spór ten szkodzi obu krajom, a także zakłóca międzynarodowy ład handlowy i łańcuchy dostaw - napisała rządowa gazeta.

We wtorek Chiny wydały długo oczekiwane zezwolenia na import pięciu genetycznie modyfikowanych zbóż, co uważane jest za gest dobrej woli ze strony Pekinu. W poniedziałek chińscy importerzy po raz trzeci w ciągu ostatnich 30 dni zakupili znaczne ilości soi. (PAP)

mars/