Cytowana przez agencję Interfax rzeczniczka dodała, że prowokacje w tej położonej na północnym zachodzie Syrii prowincji (muhafazie) "stanowią zagrożenie dla cywilów".

Prowincja Idlib i niewielkie części sąsiednich prowincji Hama, Aleppo i Latakia, to ostatnie tereny znajdujące się pod kontrolą rebeliantów i dżihadystów syryjskich wywodzących się z Wolnej Armii Syryjskiej (FSA). We wrześniu 2018 roku, na szczycie w Soczi, Turcja uzgodniła z Iranem i Rosją stworzenie w tym rejonie strefy zdemilitaryzowanej. Miało to zapobiec ofensywie syryjskiej armii, Rosji i Iranu na Idlib.

Turcja, która uważa HTS (znane wcześniej jako Front al-Nusra) za organizację terrorystyczną, miała jednak doprowadzić do wycofania się HTS z tych terenów. Tymczasem organizacja ta rozszerzyła znacznie zakres kontrolowanego przez siebie terytorium, rozbijając protureckie ugrupowania. Zdaniem niektórych obserwatorów osłabienie sił protureckich na tych terenach może być efektem przerzucania ich na granicę z obszarem kontrolowanym przez zdominowane przez syryjskich Kurdów Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF), w związku z zapowiadaną inwazją Turcji na północą Syrię.

Niektórzy eksperci ostrzegają, że sukcesy HTS mogą sprowokować Rosję do rozpoczęcia interwencji w Idlibie. Przypominają również, że już w przeszłości dochodziło do układów między Turcją a Rosją, zgodnie z którymi Ankara ułatwiała syryjskiej armii ofensywę przeciwko rebeliantom, wycofując część podporządkowanych jej oddziałów i przerzucając je do walki z Kurdami. (PAP)

Reklama

mobr/ kar/