W zeszłym tygodniu badacze ogłosili, że wschodnia cześć Antarktydy topnieje alarmująco szybko. Jeszcze do niedawna wydawało się, że ta część lodowca nie zmienia swojej objętości, a nawet ją zyskuje. Kilka dni temu ukazały się wyniki innego badania, które pokazują że szybko kurczy się także inny pozornie wolny od ryzyka stopienia region, czyli południowo-zachodnia Grenlandia, która traci więcej lodowej wody niż jakikolwiek inny obszar tej lodowej wyspy.

Oba te zjawiska stanowią ogromne zagrożenia dla ludzi zamieszkałych na nadmorskich terenach zagrożonych wzrostem poziomu wody.

Grenlandia od dawna martwi badaczy zajmujących się wzrostem poziomu mórz. Uważali jednak oni, że największe zagrożenie stanowią południowo-zachodnie i północno-wschodnie części wyspy, na których znajdują się masywne lodowce, które pod wpływem ciepła zamieniają się w góry lodowe. Te z kolei trafiają do mórz i topnieją, podnosząc poziom ich wód. Badacze odkryli, że podczas bardzo gorących letnich pór roku rosnące rzeki roztopionego lodu przelewają się z południowego zachodu bezpośrednio do morza, przyśpieszając kurczenie się lodowca.

Od 2012 roku Grenlandia topi się cztery razy szybciej niż w 2003 roku. Antarktyda traci z kolei rocznie sześć razy więcej lodu, niż jeszcze na początku lat 80. – wynika z wcześniej opublikowanego badania w ”Proceedings of the National Academy of Sciences” (PNAS).

Reklama

>>> Polecamy: Wiatraki na Bałtyku nie dostaną dużego pola manewru