W latach 80-tych XX wieku wskaźnik cen i usług szybko rósł, osiągając apogeum tuż po wyborach z 1989 r.
Jak pokazują dane GUS, najtrudniejszy był rok 1990, w którym roczna inflacja wyniosła ponad 585 proc. W samym styczniu 1990 roku (od grudnia 1989) ceny towarów i usług wzrosły o 79,6 proc. Sytuacja wygląda jeszcze gorzej, gdy porównamy ceny do analogicznego miesiąca poprzedniego roku. W takim ujęciu w okresie od stycznia do czerwca co miesiąc inflacja przekraczała 1000 proc. Najgorszy był luty 1990 r., gdy wskaźnik wzrostu cen towarów i usług konsumpcyjnych liczony do lutego 1989 r. wynosił ponad 1183 proc.
W tej sytuacji rząd Tadeusza Mazowieckiego musiał wprowadzić w życie pakiet antykryzysowy, nazywany potocznie „Planem Balcerowicza”, od nazwiska ówczesnego wicepremiera i ministra finansów Leszka Balcerowicza. Głównym celem pakietu reform, choć nie jedynym, było zduszenie hiperinflacji.
Jednym z elementów powstrzymania hiperinflacji było wprowadzenie ograniczenia wzrostu płac poprzez wprowadzenie podatku od nadmiernego wzrostu wynagrodzeń - tzw. popiwku. Była to swoista kara za podnoszenie płac powyżej indeksacji.
>>> Czytaj też: Dzietność w Polsce wczoraj i dziś. Czy uda się wrócić do demograficznego boomu?
Drugim filarem przerwania spirali inflacyjnej było zachęcenie obywateli do gromadzenia pieniędzy w bankach. A nie było to łatwe, bo w poprzednim systemie gospodarczym nikt nie trzymał oszczędności na koncie, ponieważ szalejąca inflacja pożerała je w szybkim tempie. W gospodarce centralnie planowanej wolny rynek nie istniał, a ceny ustalane były przez rząd. Natomiast masowo drukowany pieniądz był bez wartości, bo nie miał pokrycia w towarach i usługach. Dlatego hiperinflacja eksplodowała właśnie na początku 1990 r., gdy ceny zostały urealnione.
Aby zachęcić obywateli do oszczędzania, w pakiecie reform znalazła się ustawa zwalniająca banki z ograniczeń w ustalaniu oprocentowania na kredyty i depozyty, tak aby oprocentowanie lokat bankowych przewyższało inflację. Plan się powiódł, bo hiperinflacja w krótkim czasie zaczęła spadać. Przez kolejne 10 lat była dwucyfrowa, a później jednocyfrowa. W 2018 r. roczna inflacja w Polsce była na poziomie 1,6 proc.