W piątek Polska złożyła skargę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej ws. dyrektywy o prawach autorskich - poinformowała wcześniej PAP rzecznik MSZ Ewa Suwara.

"Rzeczywiście Polska zaskarżyła do TSUE dyrektywę o prawach autorskich, ponieważ naszym zdaniem jej zapisy stwarzają fundamentalne wręcz zagrożenie dla wolności wypowiedzi w internecie. Chodzi zwłaszcza o mechanizm, który zobowiązuje serwisy internetowe do prewencyjnego kontrolowania wszystkich treści, jakie chcą zamieścić użytkownicy, nawet wówczas, gdy nie zostało zgłoszone żadne naruszenie praw autorskich" - powiedział szef polskiej dyplomacji na konferencji prasowej w Warszawie.

Jak zaznaczył, zdaniem Polski w praktyce mechanizm ten może wymuszać stosowanie przez serwisy automatycznych algorytmów, które będą kontrolowały treści internetowe. "Prowadzi to w naszym przekonaniu do wprowadzenia rozwiązań, które mają cechy cenzury prewencyjnej. Taka cenzura jest zakazana zarówno przez polską konstytucję, jak i przez prawo unijne. Karta Praw Podstawowych gwarantuje swobodę wypowiedzi" - podkreślił minister spraw zagranicznych.

Czaputowicz poinformował, że Polska w skardze do TSUE podniosła właśnie zarzut naruszenia prawa do swobody wypowiedzi gwarantowanego przez Kartę Praw Podstawowych. "Nie kwestionujemy natomiast potrzeby ochrony praw autorskich. Chcę bardzo mocno to podkreślić. Dokładnie przeanalizowaliśmy treść dyrektywy i nasze zarzuty dotyczą tych rozwiązań, które stanowią rzeczywiste zagrożenie dla wolności w internecie, a które nie są uzasadnione rzeczywistą potrzebą ochrony praw autorskich" - zaznaczył Czaputowicz.

Reklama

"Z pełnym przekonaniem występujemy w tej sprawie w poczuciu, że działamy na rzecz dobra obywateli w Polsce i w Unii Europejskiej" - dodał minister.

Minister ds. europejskich Konrad Szymański pytany przez PAP o polską skargę powiedział, że Polska "nie podważa konieczności ochrony praw autorskich, ale nie kosztem wolności wypowiedzi".

"Filtrowanie, szczególnie automatyczne, zawartości internetu może prowadzić do skutków analogicznych do cenzury prewencyjnej. Przepisy art. 17 są sformułowane tak niejasno, że państwa i operatorzy mogą iść zdecydowanie dalej niż to jest dopuszczalne z punktu widzenia europejskich standardów wolności wypowiedzi" - podkreślił Szymański.

Według niego stosowanie dyrektywy może wpływać negatywnie na rozwój i innowacyjność rynku cyfrowego.

Pytany o współpracę Polski z innymi krajami UE, krytycznie oceniającymi dyrektywę zaznaczył, że "uważnie śledzą one podjęte przez nas kroki prawne". "Orzeczenie w tej sprawie powinno uściślić rozumienie tego przepisu i dać lepsze gwarancje wolności wypowiedzi" - zaznaczył Szymański.

Unijna dyrektywa o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym ma zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. Państwa UE mają dwa lata na wdrożenie przepisów. Nowe przepisy wzbudzają emocje w niektórych państwach UE, m.in. w Polsce. Przeciwnicy tych regulacji mają wątpliwości, czy przepisy nie będą ograniczały wolności słowa w internecie. Nie poparły ich: Polska, Holandia, Włochy, Finlandia i Luksemburg.

>>> Czytaj też: Dziś wszyscy w internecie kłamią. Żyjemy w epoce fejsokracji [WYWIAD]