Prezydent USA Donald Trump przegrywa swoje wojny handlowe; ich rezultatem będzie uczynienie wszystkich biedniejszymi - pisze w piątkowej opinii na łamach "New York Times" amerykański ekonomista Paul Krugman.

Stwierdzenie Trumpa, że "+wojny handlowe są dobre i łatwe do wygrania+ z pewnością przejdzie do historii jako klasyczna wypowiedź, ale nie w dobry sposób" - ocenia Krugman.

Porównuje ją do przewidywań byłego wiceprezydenta USA przed amerykańskim atakiem na Irak, że "w rzeczywistości zostaniemy powitani jako wyzwoliciele". "To znaczy, że będzie użyta do zilustrowania arogancji i ignorancji, które często napędzają kluczowe polityczne decyzje" - uważa ekonomista.

W ocenie Krugmana w rzeczywistości Trump "nie wygrywa wojen handlowych". "To prawda, że jego cła zaszkodziły Chinom i innym zagranicznym gospodarkom. Ale oni też zranili Amerykę; ekonomiści z nowojorskiego oddziału Fed szacują, że przeciętne gospodarstwo domowe (w USA) będzie płacić ponad tysiąc USD rocznie w wyższych cenach".

Co więcej, "nic nie wskazuje, że taryfy osiągają zakładany przez Trumpa cel, jakim jest wywarcie presji na inne kraje, by wprowadziły ważne polityczne zmiany".

Reklama

Krugman przypomina, że ekonomiści i historycy nie używali terminu "wojna handlowa" w sytuacjach, w których państwa nakładały taryfy z powodów wewnętrznych, tak jak robiły to Stany Zjednoczone do lat 30. ubiegłego wieku. O wojnach można mówić, jeśli ich "celem jest przymus - spowodowanie bólu innym państwom, by zmusić je do zmiany polityki na naszą korzyść".

"I choć ból jest prawdziwy, przymus nie ma miejsca" - utrzymuje noblista z 2008 roku. W jego ocenie wszystkie taryfy Trumpa nałożone na Kanadę i Meksyk w próbie wymuszenia renegocjacji układu NAFTA doprowadziły do nowego porozumienia "tak podobnego do starego, że potrzeba szkła powiększającego, by zobaczyć różnice".

>>> Czytaj też: Wielka siła czy wielka słabość USA? Zobacz, co ujawnia kryzys wokół Iranu [OPINIA]

Jak pisze, z powodu dysproporcji w wielkości gospodarki Meksyku wobec USA "można myśleć, a Trump niemal na pewno tak myślał, że będzie łatwo go zastraszyć". Chiny z kolei "są same w sobie supermocarstwem gospodarczym, ale sprzedają nam (Amerykanom) znacznie więcej, niż kupują w zamian, co - jak można sobie wyobrazić - naraża je na presję ze strony USA".

"Dlaczego więc Trump nie może narzucić swojej woli ekonomicznej?" - zastanawia się Krugman i podaje trzy odpowiedzi na to pytanie.

Po pierwsze, "przekonanie że możemy łatwo wygrać wojny handlowe odzwierciedla ten sam solipsyzm, który tak katastrofalnie wypaczył naszą politykę wobec Iranu". "Zbyt wielu Amerykanów u władzy wydaje się niezdolnych do zrozumienia rzeczywistości, że nie jesteśmy jedyną charakterystyczną kulturą, historią i tożsamością dumną ze swojej niezależności i wyjątkowo niechętną wobec ustępstw, które wyglądają na poddawanie się zagranicznym gnębicielom".

W ocenie Krugmana "po prostu szalony" jest pomysł, że "ze wszystkich państw to Chiny zgodzą się na porozumienie, które wygląda jak poniżająca kapitulacja przed USA".

Po drugie - kontynuuje noblista - "+ludzie taryf+ Trumpa żyją w przeszłości, bez kontaktu z realiami współczesnej gospodarki". "Mówią nostalgicznie o polityce Williama McKinleya (były prezydent USA - PAP)", ale "obecnie niemal każde wytworzone dobro jest produktem globalnego łańcucha, który przekracza wiele krajowych granic".

Krugman ocenia, że amerykańskie firmy "zareagowały histerycznie na możliwość zakłócenia funkcjonowania NAFTA", gdyż "tak wiele z ich produkcji zależy od meksykańskiego wkładu". Wskazuje też, że opodatkowując dobra montowane w Chinach, ale z wieloma komponentami z Korei Południowej lub Japonii, przedsiębiorstwa nie przesuwają swojej działalności z ChRL do USA, ale do innych krajów azjatyckich, w tym Wietnamu.

W końcu - argumentuje Krugman - "wojny handlowe Trumpa są niepopularne". To ma powodować, że jest on "politycznie narażony na zagraniczny odwet", a rynek rolniczy Państwa Środka "jest kluczowy dla elektoratu z farmerskich stanów, którego Trump szczególnie musi się trzymać".

Stąd więc wizja prezydenta USA o łatwej wygranej "zamienia się w polityczną wojnę na przetrwanie, której osobiście prawdopodobnie nie jest w stanie utrzymać dłużej niż chińskie przywództwo, nawet jeśli gospodarka Chin odczuwa ból".

Krugman podkreśla też, że "wojny handlowe prawie nigdy nie mają wyraźnych zwycięzców, ale często zostawiają długotrwałe blizny na światowej gospodarce". Taryfy na lekkie ciężarówki, które USA nałożyły w 1964 r., by zmusić Europę do kupowania mrożonych kurczaków, wciąż obowiązują mimo że minęło 55 lat - odnotowuje.

Wojny handlowe Trumpa są co prawda "znacznie większe" niż te w przeszłości, ale "będą miały prawdopodobnie taki sam rezultat" - ostrzega ekonomista. "Bez wątpienia Trump będzie próbował obrócić kilka banalnych zagranicznych ustępstw w wielkie zwycięstwo, ale ich prawdziwym wynikiem będzie po prostu uczynienie wszystkich biedniejszymi". Równocześnie krytykowanie przez Trumpa umów handlowych "poważnie zniszczyło amerykańską wiarygodność i osłabiło międzynarodowe rządy prawa".

Na zakończenie Krugman przypomina, że McKinley uznał, iż "wojny handlowe są nieopłacalne", i wzywał "do dobrej woli i przyjaznych relacji handlowych". Uznał, że słowa tego byłego amerykańskiego przywódcy "brzmią jak odrzucenie trumpizmu".

>>> Czytaj też: USA nie wprowadzą nowych ceł na produkty z Chin. Trump: Negocjacje handlowe na właściwej drodze