"Trzydzieści lat po wyzwoleniu spod sowieckiego jarzma demokracja i rządy prawa nie mają łatwo w krajach byłego bloku wschodniego. Wydaje się, że spadkobiercom autorytarnych dyktatur partyjnych nie jest po drodze z wartościami zjednoczonej Europy. Dlatego autorytarni populiści i pozbawieni skrupułów geszefciarze mają swoje pięć minut. Taka jest z grubsza opinia na Zachodzie o postkomunistycznej Europie Środkowej i Wschodniej" - zauważa "Tagesspiegel".

Dowodem na słuszność tego przekonania mają być rządy "autorytarnego demagoga (premiera Viktora Orbana - dop. red.) na Węgrzech, który rasistowskimi hasłami podburza wyborców przeciw fikcyjnym uchodźcom". Z kolei najważniejszym celem władz Rumunii ma być ochrona skorumpowanych oficjeli przed poniesieniem konsekwencji. Szef rządu Czech nielegalnie kierował unijne środki do swoich przedsiębiorstw, zaś w Polsce u władzy są "nacjonaliści, którzy nie tolerują niezależnego sądownictwa i nie przestrzegają konstytucji" - relacjonuje "Tagesspiegel".

Mimo to - zdaniem gazety - błędny jest pogląd, że w Europie Środkowo-Wschodniej demokracja jest w stanie ciężkim.

"Zakłada on bowiem, że ludzie stamtąd tego właśnie oczekują, ponieważ nie wiedzą, jak może być. Tak jest być może w przypadku rządzącej – jeszcze – części elit w partiach i powiązanych z państwem przedsiębiorstwach. Ale wiele milionów obywateli od dawna wie, czego chce, i w tym roku obdarowało Europę strumieniem dobrych wiadomości" - oznajmia najpoczytniejszy berliński dziennik.

Reklama

Zaczęło się na Słowacji, gdzie prezydentem została Zuzana Czaputova - działaczkę zajmującą się zwalczaniem korupcji. W czerwcu na ulice wyszli Czesi, dając wyraźny znak, że nie tolerują przekrętów premiera Andreja Babisza. W ślady Czechów poszli też Rumuni - wylicza gazeta.

"Także poza granicami Unii Europejskiej pragnienie demokracji jest silne" – ocenia "Tagesspiegel". Jako dowód podaje antyrządowe protesty w Serbii, Albanii oraz niedawne wybory prezydenckie na Ukrainie. Przypomina też o 50-tysięcznej demonstracji w Moskwie przeciwko wykluczeniu kandydatów opozycji ze startu w wyborach lokalnych.

"To wszystko pokazuje, że w Europie nie ma jakiegoś naturalnego podziału na autorytarny Wschód i zakorzeniony w demokracji Zachód. To ostatnie podważone zostało zresztą przez sukces włoskiego kryptofaszysty Matteo Salviniego" - uważa gazeta.

>>> Czytaj też: Polska bezpieczna dzięki amerykańskiemu wojsku?