Nie zmienia się koni w środku brodu – mówi stare przysłowie, tymczasem w szczycie kampanii PO zdecydowała się na ryzykowny ruch. To próba gry o najwyższą stawkę i odebrania PiS szansy na samodzielne rządy. Jak wynika z rozmów z czołowymi politykami Platformy, pomysł schowania Grzegorza Schetyny w cieniu narodził się w kierownictwie partii dwa, trzy tygodnie temu, ale decyzja zapadła w ostatnich dniach.
– Grzegorz to musiał przepracować. To była jego decyzja. Ludzie muszą zobaczyć, że chcemy te wybory wygrać – podkreśla jeden z czołowych polityków PO.
W partyjnych kuluarach ten pomysł był rozważany jeszcze przed wakacjami. Brał się z przekonania, że uczynienie ze Schetyny, który ma duży elektorat negatywny, twarzy kampanii utrudni jej prowadzenie i osłabi szanse na dobry wynik. Dlaczego teraz? Jak wynika z naszych informacji, PO znała badania sprzed ponad tygodnia, które wieszczyły, że Grzegorz Schetyna jako lider warszawskiej listy PO może przegrać z Jarosławem Kaczyńskim.
Reklama
Małgorzata Kidawa-Błońska ma dodać kampanii PO skrzydeł.
– Jeśli przygotuje się ją do dobrych odpowiedzi w sferach, które uważa się za jej słabości, to może przysporzyć PO sporo punktów. Na miejscu Schetyny akcentowałbym jej koncyliacyjny charakter, przypominając, jak działała, gdy stała na czele Sejmu – mówi politolog Wawrzyniec Konarski, rektor Akademii Biznesu i Finansów Vistula.
Sondaże pokazują, że PO-KO ma w tej chwili 25–30 proc. poparcia. Kidawa-Błońska jako lider kampanii ma sprawić, żeby sondaż wyborczy przekroczył 30 proc.