Liban, jedno z najbardziej zadłużonych państw na świecie, boryka się z trudnościami finansowymi związanymi ze spowolnieniem napływu kapitału do zaspokojenia potrzeb finansowych rządu i gospodarki zależnej od importu - zwraca uwagę agencja Reutera. Znaczenie mają tu też ostatnie lata niskiego wzrostu gospodarczego.

Hariri i Dżadaan rozmawiali przez telefon o "przygotowaniach do pierwszego spotkania wspólnego komitetu libańsko-saudyjskiego oraz (...) o porządku obrad obejmującym porozumienia i protokoły uzgodnień, które mają zostać podpisane". Omówili także "sposoby prowadzące do wsparcia libańskiej gospodarki i udziału saudyjskiego sektora prywatnego w projektach" infrastrukturalnych.

W zeszłym roku na międzynarodowej konferencji w Paryżu Liban uzyskał obietnicę otrzymania 11 mld USD na sfinansowanie programu inwestycyjnego. Ale zagraniczne rządy, w tym Francja, najpierw chcą, aby Bejrut kontynuował długo opóźnione reformy mające na celu wprowadzenie finansów publicznych na zrównoważoną ścieżkę.

Minister Dżadaan poinformował w środę, że Rijad rozmawiał z rządem Libanu o udzieleniu mu wsparcia finansowego i zniesieniu libańskich obligacji rządowych nominowanych w dolarach.

Reklama

Rijad był kiedyś głównym zwolennikiem zarówno libańskiego państwa, jak i sojuszników politycznych, w tym sunnickiej rodziny Haririch - zwraca uwagę Reuters. Ale Saudyjczycy zaczęli wycofywać się z Libanu wraz ze wzrostem roli w kraju radykalnej organizacji szyickiej Hezbollah - sojusznika Iranu. W tym roku okazało się jednak, że następuje odwilż w relacjach; na początku rok Arabia Saudyjska zniosła np. ostrzeżenie dla swych obywateli przed podróżami do Libanu - wskazuje Reuters.

Mający siedzibę w Bejrucie i wspierany głównie przez Iran Hezbollah jest jednocześnie partią polityczną i ugrupowaniem zbrojnym. Kontroluje trzy spośród 30 ministerstw w rządzie Libanu. Przez USA jest uważany za organizację terrorystyczną.

Nie dalej jak w piątek lider Hezbollahu Hasan Nasrallah ostrzegł Arabię Saudyjską przed wojną z Iranem. "Nie stawiajcie na wojnę z Iranem, ponieważ (Irańczycy) was zniszczą" - groził w przemówieniu telewizyjnym. Przypomniał, że atak z 14 września na saudyjskie instalacje naftowe początkowo spowodował wstrzymanie blisko 50 proc. całkowitej produkcji ropy w Arabii Saudyjskiej. "Jeden atak wstrzymał połowę produkcji ropy naftowej. Możecie sobie wyobrazić, co spowoduje drugi atak" - ostrzegł.

Do przeprowadzenia ataków przyznał się rebeliancki ruch Huti w Jemenie, ale USA i Arabia Saudyjska oskarża o nie Iran.

Szef Hezbollahu powiedział, że ataki na instalacje koncernu Aramco pokazują siłę wspieranego przez Iran sojuszu. Zarówno Hezbollah, jak i ruch Huti, popierane są przez Iran i uważane za część tzw. osi oporu, obejmującej syryjski rząd i wpływowe milicje szyickie w Iraku - wskazuje agencja Associated Press.

Lider Hezbollahu wezwał Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie, które przewodzą arabskiej koalicji przeciwko Hutim w Jemenie, aby zakończyły ten konflikt. Zagroził, że w przeciwnym razie stoją w obliczu kolejnych ataków na swe terytorium. "Wasz dom zbudowany jest ze szkła i wasza ekonomia jest zbudowana ze szkła. Tak jak szklane są miasta w Zjednoczonych Emiratów Arabskich".

"Kontynuowanie tej wojny w Jemenie bez żadnego rozwiązania jest bezcelowe. Zaczynacie płacić za to cenę" - oświadczył.

Nasrallah dodał, że zakup od USA dodatkowych systemów obrony powietrznej nie pomoże Arabii Saudyjskiej w obronie. Wskazał, że rebelianci Huti mają zaawansowane pociski i drony. (PAP)