Szef MSZ Wielkiej Brytanii Dominic Raab ocenił w niedzielę, że biorąc pod uwagę dostępne obecnie informacje, za "całkowicie nieprawdopodobną" należy uznać deklarację jemeńskich rebeliantów Huti, że to oni odpowiadają za niedawny atak na saudyjskie rafinerie.

"Uważam, na podstawie informacji, z którymi się dotąd zapoznałem, za całkowicie nieprawdopodobne i pozbawione niewiarygodności sugestie, jakoby ataki te przeprowadzili rebelianci Huti" - podkreślił Raab w wypowiedzi dla BBC.

Jednocześnie odmówił wskazania, kto zdaniem Wielkiej Brytanii odpowiada za incydent z 14 września.

"Zanim obarczymy kogoś odpowiedzialnością, chcę mieć absolutną pewność, bo to będzie znaczyło, że działania, jakie podejmiemy, będą możliwie jak najbardziej zdecydowane i szeroko popierane" - podkreślił.

Szef brytyjskiej dyplomacji oświadczył też, że Arabia Saudyjska ma wszelkie prawo do działania we własnej obronie.

Reklama

Dotychczas Foreign Office ograniczało się do potępienia ataków na saudyjskie instalacje naftowe oraz podkreślania, że nie ustalono dotąd, kto za nimi stoi.

Celem sobotniego ataku były dwie instalacje naftowe koncernu ARAMCO w mieście Bukajk i Churajs, na wschodzie Arabii Saudyjskiej. Incydent ten nie tylko o połowę zmniejszył całe wydobycie ropy naftowej w Arabii Saudyjskiej, ale też przyczynił się do wzrostu napięć w regionie.

Do ataku przyznał się wspierany przez Iran rebeliancki ruch Huti, który walczy w Jemenie z siłami rządowymi. USA i Arabia Saudyjska oskarżają jednak Iran.

Arabia Saudyjska zapowiedziała w sobotę, że podejmie odpowiednie kroki w reakcji na atak na jej obiekty naftowe, jeśli śledztwo potwierdzi, że jest za nie odpowiedzialny Iran. Teheran, który twierdzi, że nie ponosi w tej sprawie żadnej odpowiedzialności, odparł, że "jest gotów na każdy scenariusz".

Zgodnie z zapowiedziami władz w Rijadzie i ARAMCO wydobycie ropy ma wrócić do poprzedniego poziomu pod koniec września.

>>> Czytaj też: Miliony w fake newsach. Ten biznes kręci się coraz lepiej