Przed każdym głosowaniem zawsze mam ten sam dylemat – żona każe mi iść iwrzucić kartę do urny, strasząc, że wprzeciwnym wypadku naśle na mnie gang kiboli, który wytłumaczy mi, na czym polega patriotyzm iodpowiedzialność za ojczyznę. Aja nie mam na to ochoty. Ibladego pojęcia, na kogo oddać głos, by potem nie patrzeć na siebie wlustrze zobrzydzeniem. Wtedy wyobrażam sobie, że Polska to samochód wymagający odpowiedniej opieki izastanawiam się, kto jest mu wstanie najwięcej zaoferować.
Trzydzieści lat temu był to polonez w opłakanym stanie, przeżarty na wylot przez rdzę, stojący na cegłach zamiast kół, z wnętrzem cuchnącym stęchlizną. I co? I my tego poloneza odpaliliśmy! Ruszyliśmy nim przez świat wolnego rynku, udaliśmy się w ekscytującą, pełną przygód podróż przez demokrację. Co chwilę coś się psuło, nie stać nas było na nowe części, z kolein wpadaliśmy prosto w dziury w rozmiarze Wielkiego Kanionu. Mimo to nie poddawaliśmy się i na fatalnej jakości chrzczonym paliwie jechaliśmy dzielnie przed siebie.
I tak oto dojechaliśmy do drugiej połowy lat 90. Wtedy rozebraliśmy „poldka” na części, to, co nadawało się do „recyklingu”, opchnęliśmy na giełdzie w Słomczynie, a resztę porzuciliśmy gdzieś w lesie razem ze starym tapczanem i setką zużytych opon z zakładu wulkanizacyjnego wujka. I przesiedliśmy się do używanego golfa III, ewentualnie nowego daewoo nubira. To była już inna bajka! Mogliśmy wpadać w dziury bardziej komfortowo. Mogliśmy jechać przez demokrację szybciej. Mogliśmy pewniej wchodzić w zakręty i omijać przeszkody mniejszymi poślizgami. Może nie były to najbezpieczniejsze i najlepsze samochody pod słońcem, ale dzięki nim po raz pierwszy tak naprawdę poczuliśmy, że jesteśmy wolni. I że coś nam w życiu zaczyna wychodzić. A po wycięciu katalizatorów mogliśmy jeszcze szybciej ścigać nasze marzenia. I ponownie ten wyścig wygraliśmy.
W połowie pierwszej dekady XXI w. jeździliśmy już mercedesami, audi i bmw. Nikomu nie przeszkadzało, że mają po 10–15 lat, a Hans z Jurgenem przejechali nimi po 300–400 tys. km. Wystarczyła odrobina dobrej woli, by zrobić z tego 80 tys. i poprawić sobie samopoczucie.
Reklama
Cały artykuł przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP