Jak donoszą belgijskie media, ambasador został poinformowany, że Belgia nie akceptuje operacji wojskowej. Poproszono go też, o jak najszybsze przerwanie interwencji. Reynders miał wskazać, że interwencja wojskowa nie jest właściwym sposobem rozwiązania konfliktu, a zamiast tego należy opracować polityczne rozwiązanie. "Belgia jest przeciwna tureckiej operacji (w Syrii - PAP)" - napisał na portalu społecznościowym.

Turecką inwazję w Syrii skrytykowała też Holandia. Minister spraw zagranicznych Holandii tego kraju Stef Blok również wezwał ambasadora Turcji na spotkanie. Jak wskazał cytowany przez holenderskie media, turecka operacja może spowodować napływ nowych fal uchodźców, zaszkodzić walce z Państwem Islamskim i stabilności w regionie.

Wcześniej flamandzki premier Jan Jambon wezwał Unię Europejską do przyjęcia sankcji gospodarczych wobec Turcji w odwecie za inwazję na północno-wschodnią Syrię.

Turcja rozpoczęła w środę operację militarną w północno-wschodniej Syrii, wymierzoną w kurdyjskie milicje o nazwie Ludowe Jednostki Samoobrony (YPG), które Ankara uważa za terrorystów; są one jednak wspierane przez Zachód i stanowią główny trzon syryjskich sił SDF, które odegrały decydującą rolę w pokonaniu IS w Syrii i kontrolują obecnie większość północnych terenów kraju.

Reklama

Ofensywa ruszyła po ogłoszeniu przez prezydenta USA Donalda Trumpa decyzji o wycofaniu żołnierzy amerykańskich z północnej Syrii. Kurdowie określili ją jako "cios w plecy".

Ankara zamierza utworzyć wzdłuż swojej granicy z Syrią "strefę bezpieczeństwa" wolną od oddziałów kurdyjskich. Ma ona również być wykorzystana do osiedlenia syryjskich uchodźców przebywających obecnie w Turcji.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)