Ameryka Łacińska przeżywa eksplozję niezadowolenia. Epicentrum kryzysu to Chile. Trwa tam bunt przeciwko rządom skrajnie liberalnego prezydenta. Poprzedziły go protesty społeczne w Ekwadorze, Hondurasie i na Haiti.

Wpływ na wydarzenia miały wyniki wyborów w czterech innych krajach kontynentu: Argentynie, Boliwii, Urugwaju i Kolumbii, świadczące na ogół o dystansowaniu się kontynentu od liberalnej alternatywy.

Eksplozja niezadowolenia w Ameryce Łacińskiej wpisuje się w obecny globalny protest przeciwko ostrym nierównościom, zmęczenie gospodarek i kryzysowe objawy występujące w systemie demokratycznym państw Ameryki Łacińskiej - pisze w czwartkowym komentarzu redakcyjnym hiszpańska agencja EFE wyspecjalizowana w relacjonowaniu wydarzeń na kontynencie.

Ostatni raport Barometru Ameryk wykazał, że zaledwie 57,7 proc. obywateli regionu popiera demokrację jako najlepszą formę rządów. Jest to o 10 proc. mniej niż przed sześciu laty. Analitycy zapytują więc z niepokojem: dokąd zmierza Ameryka Łacińska?

>>> Czytaj też: Kryzys w Chile. Dlaczego najstabilniejsze państwo Ameryki Łacińskiej pogrążyło się w chaosie?

Reklama

"Nie jest to panorama budząca nadzieję, przynajmniej w średniej perspektywie czasowej" - twierdzi politolog, była prezydent Kostaryki, Laura Chinchillla. Uważa ona, że uliczne demonstracje w Chile i rozruchy na kontynencie nie powinny zaskakiwać.

"Występują cztery czynniki: demokracja traci zwolenników, przynajmniej na średnią metę. Piętnaście różnych konsultacji wyborczych, które odbyły się w Ameryce Łacińskiej w ciągu ostatnich 30 miesięcy wykazało, że wyborcy są zmęczeni i domagają się zmiany; rządy, z wyjątkiem Meksyku, mają kruche większości, niewystarczające do wprowadzania zmian, a spadek aktywności gospodarczej w regionie uniemożliwia reformy, ludzie zaś boją się regresu" - tłumaczy sytuację na kontynencie.

Sprawia ona, że nadmierne nierówności stwarzają wybuchową sytuację społeczną. Eksplozja - pisze EFE - może nastąpić w każdej chwili. Nędza, jaką obserwujemy, jadąc płatną autostradą z międzynarodowego lotniska im. Arturo Merino Beniteza do centrum Santiago de Chile, stolicy kraju, nie stanowi tylko jeszcze jednego elementu typowego południowoamerykańskiego krajobrazu.

Chilijski wiosenny listopad wybrany na zorganizowanie szczytu Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) miał uświęcić pozycję Chile jako nowego centrum światowego rozwoju. Tutaj miało dojść do podpisania częściowego pokoju handlowego między prezydentami USA i Chin, Donaldem Trumpem i Xi Jinpingiem. Jednak właśnie tutaj doszło do olbrzymiej demonstracji ogarniętej wściekłością masy ludzi bez określonego przywództwa (przeciwko kolejnym podwyżkom cen na przejazdy metrem oraz niektóre inne podstawowe usługi i artykuły).

Demonstracje w centrum stolicy Chile, które rozszerzyły się na cały kraj i od wielu dni nie ustają, zmusiły organizatorów do odwołania szczytu, a centroprawicowy rząd prezydenta Sebastiana Pinery ocknął się przyciśnięty do muru.

"Mamy dwa bochenki chleba. Pan zjada oba. Ja - żadnego. Średnie spożycie: jeden bochenek na osobę" - to zdanie przypisywane chilijskiemu poecie Nicanorowi Parrze syntetyzuje powody niezadowolenia - pisze EFE. Niezadowolenia, które wyprowadziło na ulice Santiago tysiące ludzi i spowodowało zawieszenie szczytu APEC oraz 25. szczytu klimatycznego COP zaplanowanego na grudzień w Chile.

Wściekłość, która ogarnęła demonstrantów nie wynikła jedynie z zastoju gospodarczego i ślepoty politycznej rządu. Według wybitnego peruwiańskiego prawnika Jose Ugaza "korupcja stanowi dziś podstawową przyczynę niezadowolenia, które występuje w regionie".

W Ekwadorze podnoszenie wszelkiego rodzaju opłat wynika z korupcyjnych praktyk, które przypisuje się byłemu prezydentowi Rafaelowi Correi i jego rządowi; w Gwatemali, Hondurasie, Peru i Brazylii kryzysy spowodowane skandalami korupcyjnymi miały olbrzymie rozmiary. To, co dzieje się w Chile wynika również z braku legitymizacji sił zbrojnych i żandarmerii niepoddanych weryfikacji po niedawnym wykryciu wielkich afer finansowych w wojsku - pisze EFE.

Odkrywany obecnie tupet, z jakim uprawia się korupcję na kontynencie latynoamerykańskim, popycha ludzi do poszukiwania zmiany i bez znaczenia jest, czy będzie to zmiana lewicowa czy prawicowa - czytamy w analizie.

Jeśli prawdą jest, że zdołano wykryć, iż za niektórymi ruchami protestu w Ameryce Łacińskiej stoją Hawana, Caracas i Managua, próbujące inspirować wydarzenia na latynoamerykańskiej szachownicy, złożone przyczyny niezadowolenia wykraczają znacznie poza inspirującą rolę, którą przypisuje się Wenezueli Nicolasa Maduro - ocenia EFE.

Teoretycy, jak np. francuski ekonomista Thomas Piketty lub ekspert od kompleksu nierówności Branko Milanović - przypomina - wzywają do wdrożenia nowej polityki redystrybucji dóbr, która zapobiegłaby populistycznemu odchylenia w życiu publicznym.

Prognozy ekonomiczne przedstawione w tym tygodniu przez MFW dla Ameryki Łacińskiej i Karaibów - konkluduje hiszpańska agencja - ukazują w jeszcze bardziej niepewnym świetle perspektywy regionu, który miota się między nadziejami na bardziej sprawiedliwą przyszłość, a ślepym zaułkiem, z którego - jak chcielibyśmy wierzyć - już się wydobył.

>>> Czytaj też: Chile wycofuje się z organizacji szczytu APEC i szczytu klimatycznego COP