"Niech to służy za OSTRZEŻENIE, jeśli Iran zaatakuje Amerykanów lub amerykańskie aktywa, to mamy namierzone 52 irańskie miejsca (...)" - napisał Trump w sobotę na Twitterze. Wśród tych celów - według prezydenta USA - znajdować się mają miejsca "ważne dla Iranu i irańskiej kultury".

"Te cele oraz sam Iran zostaną zaatakowane bardzo szybko i mocno" - ostrzegł przywódca Stanów Zjednoczonych.

Tweety Trumpa wzbudziły w USA kontrowersje. Politycy Partii Demokratycznej wskazywali, że takie działania militarne byłyby sprzeczne z prawem międzynarodowym.

Atak na dobra kultury za zbrodnię wojenną uznaje konwencja haska z 1954 roku. W 2017 roku Rada Bezpieczeństwa ONZ uchwaliła rezolucję potępiającą ich niszczenie. Zdecydowała się na taki krok po barbarzyńskich działaniach Państwa Islamskiego (IS) w Iraku i Syrii - przypominają media w USA.

Reklama

Podczas wypowiedzi dla telewizji ABC do sprawy odniósł się Pompeo. "Każdy obiekt, który zaatakujemy, będzie celem zgodnym z prawem i będzie wyznaczony na podstawie jednej misji - obrony i zabezpieczenia Ameryki" - stwierdził.

Szef dyplomacji USA skrytykował też administrację byłego prezydenta Baracka Obamy, która - w jego ocenie - koncentrowała się na irańskich sojusznikach, a nie na samym Iranie.

Dodał, że zabicie przez wojska USA w Bagdadzie irańskiego generała Kasema Sulejmaniego ma być jednym z przykładów nowej strategii Stanów Zjednoczonych. "Powiedzieliśmy irańskiemu reżimowi +dość+" - oświadczył. "Odpowiemy obecnym decydentom, ludziom, którzy tworzą zagrożenie ze strony Iranu" - ostrzegł.

Jak zauważa agencja Associated Press, Pompeo w swojej wypowiedzi dla ABC "nie zaprzeczył wprost Trumpowi".

W niedzielnej rozmowie z TV Fox News sekretarz stanu uznał, że prezydent nie powiedział, że zaatakuje "dobra kultury (cultural site - ang.)" i zaapelował o dokładne czytanie, tego co pisze Trump.

Przywódca demokratycznej mniejszości w Senacie Chuck Schumer ostrzegł w niedzielę Trumpa przed "bełkotaniem" i "impulsywnym wciąganiem nas do wielkiej wojny". Demokraci podkreślają, że przywódca Stanów Zjednoczonych nie uzyskał przed atakiem w irackiej stolicy parlamentarnej zgody na użycie sił zbrojnych, a operacja nie była konsultowana z Kongresem.

Wzmożone napięcia w relacjach między Waszyngtonem i Teheranem przypadają na czas ożywionej dyskusji w sprawie ewentualnego usunięcia Trumpa z urzędu po przegłosowaniu w grudniu przez Izbę Reprezentantów dwóch artykułów impeachmentu prezydenta.

Oczekuje się, że sprawę podejmie w styczniu Senat USA, gdzie zgodnie z prawem powinien odbyć się proces prezydenta. Wszystko wskazuje na to, że amerykańska izba wyższa, gdzie większość mają Republikanie, ułaskawi Trumpa.

Szef komisji sprawiedliwości Senatu Lindsey Graham zapowiedział w niedzielę, że chce, by proces Trumpa w izbie wyższej parlamentu rozpoczął się w ciągu najbliższych dni. "Jeśli nie dostaniemy (od Izby Reprezentantów - PAP) artykułów impeachmentu w tym tygodniu, to powinniśmy wziąć sprawy w swoje ręce i zmienić zasady, by rozpocząć proces" - stwierdził polityk Partii Republikańskiej.

Graham, który kilkakrotnie krytykował prezydenta z powodu jego polityki na Bliskim Wschodzie, był u Trumpa na Florydzie w dniach poprzedzających atak na Sulejmaniego. Polityk utrzymuje, że był zawczasu informowany o "potencjalnej operacji".