Rząd Indii w obawie przed wykupieniem rodzimych firm przez chińskich inwestorów wprowadził ograniczenia inwestycyjne dla sąsiadów. Według Reutersa nowe regulacje dotyczą także inwestycji z Hongkongu. Zdaniem Chin działania Indii naruszają zasady wolnego handlu.

W ocenie rzecznika chińskiej ambasady w Delhi Ji Ronga nowe regulacje dla inwestycji zagranicznych w Indiach naruszają zasadę Światowej Organizacji Handlu (WTO) dotyczącą niedyskryminowania w handlu oraz są sprzeczne z wolnym handlem - donosi agencja Reutera. W wypowiedzi cytowanej przez dziennik „Hindustan Times” rzecznik wezwał Indie do „zrewidowania dyskryminujących praktyk” i „równego traktowania inwestycji z różnych krajów”.

W weekend władze Indii ogłosiły, że zamierzają przeciwdziałać wrogim przejęciom w czasie pandemii koronawirusa. Inwestorzy z sąsiednich krajów muszą uzyskać pozwolenie od rządu na przejęcie indyjskich firm lub zakup udziałów. Wcześniej zgodę na inwestycje wydawano automatycznie w wielu sektorach indyjskiej gospodarki. Eksperci nie mają wątpliwości, że regulacje wymierzone są w chiński kapitał, który może wykorzystać kryzys gospodarczy wywołany pandemią.

„Decyzja rządu w sprawie nadzoru nad chińskimi inwestycjami bezpośrednimi jest próbą ochronienia indyjskich start-upów technologicznych, spragnionych kapitału, przed bogatymi w gotówkę inwestorami z (Chin), które działają według wskazówek swojego państwa” - komentuje w „Hindustan Times” Shishir Gupta, dziennikarz specjalizujący się w relacjach indyjsko-chińskich.

Gupta zwraca uwagę, że na skutek pandemii indyjskie start-upy są wyceniane niżej niż przed kryzysem, dlatego narażone są na przejęcia po niższych cenach. Według raportu Gateway House, ośrodka badawczego zajmującego się relacjami Indii w świecie, aż 18 z 30 najbardziej obiecujących indyjskich start-upów wycenianych na powyżej 1 mld USD posiada chińskich inwestorów. „To oznacza, że Chiny są osadzone w indyjskim społeczeństwie, ekonomii i ekosystemie technologicznym” - ostrzegają twórcy raportu.

Reklama

Chińczycy zainwestowali m.in. w Paytm, firmę z obszaru tzw. fintech, która umożliwia cyfrowe płatności za pomocą smartfonu, oraz w Swiggy, popularną internetową platformę dla restauracji z flotą kurierów dostarczających jedzenie.

W poniedziałek dwóch urzędników indyjskiego rządu potwierdziło agencji Reutera, że ograniczenia dotyczą również inwestorów z Hongkongu. „Postrzeganie inwestycji z Hongkongu jest zdroworozsądkowe. Pochodzące stamtąd inwestycje nie różnią od tych z Chin” - powiedział jeden z biurokratów biorących udział w pracach nad nowymi regulacjami.

Według danych rządowych między kwietniem 2000 r. i grudniem 2019 r. wartość inwestycji bezpośrednich z Chin kontynentalnych wyniosła 2,3 mld USD, a pochodzących z Hongkongu - 4,2 mld USD. Handel między krajami wynosi blisko 90 mld USD rocznie, z czego 80 proc. to import z Chin.

„Ustępstwa na rzecz chińskiego importu wypchnęły produkcję przemysłową z Indii, łącznie z wytwórstwem tak potrzebnych do produkcji leków substancji czynnych” - zauważa Gupta.

Rząd Indii pracuje nad uniezależnieniem się od importu z Chin, chce także stać się alternatywą dla północnego sąsiada w światowym łańcuchu dostaw i nie ogranicza inwestycji dla firm z Europy oraz USA. W najbliższych latach Indie zainwestują m.in. w centra produkcji leków - przeznaczą na ten cel 1,8 mld USD.

Magazyn „Fortune” zwraca uwagę, że również Unia Europejska, Wielka Brytania i Australia zacieśniają regulacje dla inwestorów zagranicznych. Portal Politico.eu pisze o uzależnieniu Europy od dostaw z Chin i potrzebie ich dywersyfikacji.

>>> Czytaj też: Włoski hotel pozwał ministerstwo zdrowia Chin za zbyt późne powiadomienie WHO o wirusie