Przyjęta ustawa dotyczy wyłącznie tych najbliższych, które muszą zostać przeprowadzone do 14 kwietnia 2021 roku. Wybory parlamentarne w mieście-państwie zwołuje premier.

Ustawa nie zmienia zasadniczo dotychczasowej procedury, w ramach której głosujący osobiście przychodzą do lokali wyborczych i po identyfikacji otrzymują karty do głosowania wrzucane później do urn. Miejscowa komisja wyborcza napisała w oświadczeniu, że dzięki nowo wprowadzonym przepisom głosy będzie mogło oddać więcej Singapurczyków, niż byłoby to możliwe na podstawie wcześniej obowiązującego prawa.

Singapurscy ustawodawcy określają, kiedy kandydatom, którzy nie będą mogli samodzielnie zarejestrować swojego udziału, będzie wolno wyznaczać pełnomocników. Skupiają się też na określeniu, w jakich okolicznościach dozwolone będzie niegłosowanie, i na zasadach tworzenia dodatkowych punktów wyborczych dla osób, które niedawno wróciły z zagranicy.

Dotąd obowiązek głosowania mieli wszyscy dorośli obywatele Singapuru, z nielicznymi wyjątkami takimi jak przebywanie zagranicą, ciężka choroba albo zaawansowana ciąża. Nowe prawo zwalnia z tego obowiązku osoby objęte kwarantanną i takie, u których potwierdzono infekcje dróg oddechowych.

Reklama

Specjalne punkty głosowania mają być tworzone dla wyborców, których po powrocie z zagranicy poddano obowiązkowej izolacji w przygotowanych przez władze miejscach, takich jak hotele. Podobnie jak w zwykłych lokalach wyborczych urny z oddanymi głosami będą tam pieczętowane, a następnie przewożone pod policyjną eskortą. Przed policzeniem wszystkie karty pochodzące ze specjalnych punktów głosowania mają zostać pomieszane, co ma zagwarantować tajność wyborów.

W ustawie nie ma mowy o zasadach prowadzenia kampanii wyborczej ani o szczegółowych środkach bezpieczeństwa podczas oddawania głosów – te ma osobno ogłosić komisja wyborcza. Autorzy umożliwili jedynie rozluźnienie zasad zachowywania dystansu społecznego i noszenia maseczek ochronnych, które będzie można zdejmować na polecenie urzędników, np. po to, żeby można było sprawdzić tożsamość.

Podczas poniedziałkowej debaty nad nowym prawem przewodnicząca Partii Robotniczej, jedynego opozycyjnego ugrupowania w parlamencie, Sylvia Lim zwróciła uwagę na ryzyko związane z przeprowadzeniem wyborów w czasie pandemii i „niezdrowe spekulacje” co do ich dokładnej daty, której określenie pozostaje w gestii premiera. Jak podkreśliła, niedawne głosowanie w Korei Południowej zorganizowano w czasie, kiedy liczba infekcji w tym kraju wyraźnie spadała. Lim powołała się też na ekspertów, według których Singapurczycy powinni pójść do urn dopiero wtedy, kiedy liczba nowych zakażeń będzie bliska zeru, a testy staną się powszechne.

W marcu opozycyjna Demokratyczna Partia Singapuru (SDP) określiła potencjalną próbę przeprowadzenia wyborów w najbliższej przyszłości jako nieodpowiedzialną, a przedstawiciele Partii Rozwoju Singapuru (PSP) oświadczyli, że kraj w pierwszej kolejności powinien się skupić na walce z zakażeniami. Politycy mniejszych ugrupowań wyrazili obawy, że związany z Covid-19 zakaz zgromadzeń może utrudnić im prowadzenie kampanii wyborczej.

Niespełna 6-milionowym Singapurem nieprzerwanie od uzyskania niepodległości rządzi Partia Akcji Ludowej (PAP). Choć sam proces głosowania obserwatorzy uważają obecnie za uczciwy, a wybory za wolne, to opozycja zarzuca rządowi rutynowe manipulowanie okręgami wyborczymi. W przeszłości w dzielnicach, które nie głosowały na rządzącą partię, wstrzymywano też fundusze na remonty publicznych budynków mieszkalnych, w których mieszka większość Singapurczyków. Rząd miasta-państwa ściśle kontroluje media i ogranicza wolność słowa, często wytaczając procesy przeciwnikom politycznym, krytycznym dziennikarzom i blogerom.

Tomasz Augustyniak (PAP)