Pompeo, noszący na twarzy maskę w kolorach amerykańskiej flagi, przybył do Izraela w środę rano jako pierwszy zagraniczny dyplomata od czasu zamknięcia granic z powodu pandemii.

Amerykanin w pierwszej kolejności spotkał się z premierem Netanjahu, który w czwartek zostanie zaprzysiężony na kolejną kadencję - tym razem jako szef rządu "wielkiej koalicji" swojej partii Likud z jej głównym rywalem, Niebiesko-Białymi. W planie wizyty jest też spotkanie z liderem tego drugiego ugrupowania, Benim Gancem, i przyszłym szefem MSZ Gabim Aszkenazim.

Według agencji AP głównym tematem rozmów były izraelskie i amerykańskie plany dotyczące regionu: przygotowywana przez Netanjahu formalna aneksja terenów na Zachodnim Brzegu Jordanu oraz plan pokojowy administracji Trumpa.

Oba zostały odrzucone przez palestyńskich przywódców, którzy argumentowali, że mogą one na lata zaprzepaścić szanse na pokój.s

Reklama

"Nadal potrzeba wiele pracy i musimy działać w tym kierunku" - oznajmił Pompeo w Jerozolimie, odnosząc się do planu pokojowego.

Do wizyty sekretarz stanu USA doszło dzień po tym, jak podczas operacji nieopodal miasta Dżanin w północnej części Zachodniego Brzegu zginął izraelski żołnierz uderzony kamieniem przez jednego z mieszkańców.

Pompeo złożył kondolencje z powodu śmierci żołnierza i podkreślił, że "Izrael ma prawo do obrony, a Ameryka będzie go w tym konsekwentnie wspierać".

Podczas wizyty szef amerykańskiej dyplomacji skrytykował też dwóch rywali Ameryki: Iran i Chiny. Pompeo oskarżył Teheran o wspieranie terroryzmu na całym świecie "nawet w czasie pandemii". Z kolei chwaląc Izrael za solidarną postawę i dzielenie się informacjami na temat pandemii koronawirusa, potępił "niektóre inne kraje" za ukrywanie informacji o wirusie. Wcześniej kilkakrotnie zarzut taki stawiał Chinom.

Według komentatora dziennika "Haarec" Anszela Pfeffera, próba odwiedzenia Izraela od współpracy z Chinami i jego dołączenie do "antychińskiej koalicji" mogły być głównym powodem nadzwyczajnej wizyty dyplomaty podczas pandemii.

>>> Czytaj też: W USA rezygnują z rosyjskich respiratorów, które mogły wywołać pożary