Z reklamacją przyszedłem.
A co się stało?
Rozmawialiśmy na początku roku (wywiad pt. „Kto pierwszy wbije w ziemię dwa zaostrzone kijki” ukazał się w Magazynie DGP 10 stycznia 2020 r. – red.).
Reklama
Pamiętam. I co?
Nic się nie zgadza. „Projekt Kidawa” nie wypalił.
Bo ona nie przeczytała moich rad… (śmiech)
Coś jeszcze?
Nikt nie wierzył w jej zwycięstwo. Tak naprawdę jej celem było wejść do drugiej tury.
A skończyła na szarym końcu.
Nie zrealizowała nic z planu, który jej wyrysowałem. Ani nie rozegrała kwestii kobiecej, ani nie potrafiła sięgnąć po elektorat seniorów, ludzi starszych. A mogła to zrobić nie tylko dlatego, że była najstarsza w tym gronie.
Chłopcy w garniturkach wyglądali przy niej niepoważnie.
I ona nie potrafiła nawet tych atutów wykorzystać. A na koniec abdykowała.
Ta klęska była winą jej czy Platformy?
Zdecydowanie PO, które w ogóle nie wierzyło, że można wygrać z Andrzejem Dudą. Jeśli tak się myśli i nie ma wszystkich rąk na pokładzie, to sprawa jest przegrana na starcie. Jeśli nie postawi się najambitniejszych celów, nie zarazi ludzi entuzjazmem, to nikt nie będzie pracował na kandydata.
Partia nie pracuje na swojego?
Umówmy się, że Kidawa-Błońska była niczyja, nie była ani nowej, ani starej ekipy, a trwanie pomiędzy nimi powodowało, że nikt nie wypruwał dla niej żył. Tak jest zawsze.
>>> CAŁA ROZMOWA W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP