A problem staje się palący – już teraz. Mało kto nas odróżnia od sąsiadów - Ukrainy czy Węgier. W efekcie inwestorzy wkładają nas do jednego worka z innymi państwami regionu, który świat postrzega jako jedno z centrów globalnego kryzysu.

Mamy się czym chwalić

Czy można tego uniknąć? - Polska jest bodajże jedynym krajem Europy, który w tym roku może osiągnąć wzrost gospodarczy. Jednak podczas kryzysu, w atmosferze powszechnej paniki, mało kto zwraca uwagi na wskaźniki poszczególnych krajów.

Z jednej strony brakuje na to czasu, z drugiej mamy za słaby PR, aby z tymi wynikami przebić się do świadomości tych, którzy kształtują na świecie opinie inwestorów – diagnozował sytuację Ryszard Petru, ekonomista z SGH podczas piątkowej debaty, poświęconej promocji Polski.

Reklama

Wtórował mu Marcin Kaszuba, ekspert Ernst & Young. Uważa on, że największym brakiem polskiego wizerunku jest … jego brak. A przecież w kolejnych raportach, w tym E&Y, na temat atrakcyjności inwestycyjnej Polska ostatnio niezmiennie zajmuje w Europie pozycję lidera. „Można zebrać te wszystkie raporty i sprzedać zainteresowanym, jako marketing inwestycyjny. Można też, z uwagi na niezłą sytuacją naszej gospodarki, promować Polskę, jako „lekarstwo na kryzys” – zastanawiał się Kaszuba.

Inni też chcą się wyróżniać

Przeciwko jednolitemu traktowaniu wszystkich krajów regionu dość energicznie zaprotestowały poszczególne kraje i byliśmy tym nawet zaskoczeni – mówi Jan Cieński z „Financial Times”. W Europie Zachodniej – podkreśla – zauważono sprzeciw Polski wobec węgierskiej propozycji zwiększenia pomocy finansowej dla krajów regionu.

Nie do końca jest tak źle – przekonywał Krzysztof Olszewski, prezes Solarisbus. Kiedyś Czesi, którzy maja wysoko rozwiniętą kulturę techniczną i tradycje produkcji Skody, nie chcieli w ogóle myśleć o zakupach autobusów w Polsce. Ale to się zmieniło, gdy na zakupy polskiego autobusu ruszyli Szwajcarzy. Nasi sąsiedzi byli wręcz zaszokowani, wizytując nowoczesna fabrykę.

Tyle, że nie mamy już właściwie własnych marek

Komunikacja marketingowa jest procesem długotrwałym. Na naszą niekorzyść przemawia fakt, że Polska wywołuje tak mało skojarzeń produktowych – mówiła podczas debaty „GP” Nina Kowalewska-Motlik – prezes New Communications, polskiej firmy, która na terenie kraju reprezentuje m.in. amerykańską stację telewizyjną CNN. Samą Polskę trzeba więc promować.

Jednym z udanych przykładów był – jej zdaniem – zorganizowany jesienią zeszłego roku przez CNN International cykl tematyczny „Tydzień w Polsce”, dzięki czemu obraz naszego kraju dotarł do 250 mln gospodarstw domowych na całym świecie. Ci widzowie przynajmniej wiedzą coś niecoś o Polsce.

A może podkreślać wspólne interesy?

Polska nie uniknie efektów malejącego popytu za granicą. Jedyny dylemat polega na tym, czy powinniśmy w naszym regionie postawić na wyróżnianie się, czy też podkreślać wspólne interesy – powiedział Paweł Wojciechowski, wiceminister spraw zagranicznych, na którego resorcie spoczywa koordynacja promocji o Polsce . - W planie krótkoterminowym, w czasie kryzysu, na pewno warto się odróżniać, ale na dłuższą metę celowe jest podkreślanie wspólnych wartości regionu - odpowiadał po części na ten dylemat wiceminister spraw zagranicznych.

Trzeba jednak pamiętać – promocja kosztuje

Niemal każdy z uczestników debaty wskazywał, że na promocję wydaje się w Polsce zaledwie 100 mln zł rocznie, a pieniądze te – co gorsza – są rozparcelowane między kilka resortów i kilkadziesiąt organizacji. Bez uporządkowania tych spraw daleko nie zajedziemy.